Piłkarze
Lechii chcą w najbliższą sobotę odnieść piąte ligowe zwycięstwo z
rzędu. I nie ma znaczenia, że zmierzą się na wyjeździe z wicemistrzem
Polski, bo Wisła Kraków ma serię odwrotną: nie wygrała od pięciu
spotkań.
Gdyby
patrzeć tylko na nazwiska piłkarzy obu zespołów, biało-zieloni powinni
obawiać się o wynik. Wiślacy Paweł i Piotr Brożkowie, Patryk Małecki,
Radosław Sobolewski, Maciej Żurawski czy Łukasz Garguła - to wszystko
potencjalne gwiazdy polskiej ligi. Ale w tej chwili są oni w cieniu
Huberta Wołąkiewicza, Łukasza Surmy, Pawła Nowaka czy Abdou Traore. -
Przyszedł taki moment, że jedziemy do Krakowa na Wisłę z jasnym
przesłaniem: chcemy tam wygrać - mówi obrońca Lechii Krzysztof Bąk. -
Zresztą kompleksów w stosunku do tego zespołu pozbyliśmy się już w
poprzednim sezonie. Co prawda w lidze przegraliśmy na wyjeździe 0:3,
ale przez 70 minut toczyliśmy wyrównany bój i gdybyśmy wykorzystali w
pierwszej połowie jedną z idealnych okazji, wynik mógł być zupełnie
inny. Kilka dni później w Pucharze Polski byliśmy już skuteczniejsi i
wygraliśmy po dobrym meczu 3:1. To miłe wspomnienie, ale teraz piszemy
nową historię - podkreśla Bąk.
Nowa historia Lechii to pięć zwycięstw z rzędu (cztery w lidze, jedna w
Pucharze Polski, stosunek bramek 12:1!) i trzecie miejsce w tabeli.
Wszyscy obserwatorzy podkreślają walory ofensywne gdańszczan, ich
efektowną i ładną dla oka grę, a mało kto zwraca uwagę na świetną
defensywę całego zespołu. Na palcach jednej ręki policzyć można dogodne
sytuacje do zdobycia gola stworzone przez rywali w czterech ostatnich
meczach ligowych. - Rzeczywiście straciliśmy w nich tylko jedną bramkę
[z Górnikiem - red.], ale została ona zdobyta po ewidentnym zagraniu
ręką - podkreśla Bąk. - Poza tym tylko Legia potrafiła stworzyć może ze
dwie sytuacje, w tym jedną po moim dużym błędzie. Nasza praca nad grą
obronną całego zespołu powoli zaczyna przynosić efekty, ale jest
jeszcze dużo do poprawienia i mówię to bez kokieterii. W trakcie
przerwy na reprezentację, wykonaliśmy kawał naprawdę ciężkiej roboty i
myślę, że znów zrobiliśmy te kilka kroczków do przodu, co mam nadzieję
będzie widoczne już w Krakowie i do końca rundy jesiennej - dodaje
obrońca Lechii.
Spotkania w Krakowie nie może doczekać się francuski napastnik Lechii Bedi Buval. - Przed nami kolejny wielki test. Wisła to jeden z nielicznych zespołów, który znałem z nazwy jeszcze przed przyjazdem do Polski. Wiem, że to wielka firma i bez względu na formę jaką prezentują obecnie, na pewno nie będzie nam łatwo o zwycięstwo. Z tamtejszych piłkarzy znam tylko Dragana Paljicia, który kilka miesięcy temu był na testach w Panioniosie [poprzedni klub Buvala - red.]. O ich obrońcach nie wiem nic, ale mam nadzieję, że nie kopią po nogach tak mocno jak ci z Arki - śmieje się Francuz.
Piłkarze Lechii ruszają do Krakowa w piątek rano. Po sobotnim meczu (początek godz. 18.15, transmisja Canal+Sport) udadzą się na minizgrupowanie do Gutowa, gdzie przygotowywać się będą do wtorkowego meczu Pucharu Polski z ŁKS Łódź. - Zabrałem tylko 18 zawodników, to powinno wystarczyć - mówi trener Tomasz Kafarski. - W razie jakiejś nieprzewidzianej historii przed meczem w Łodzi, jest możliwość dojazdu innych zawodników - dodaje szkoleniowiec. W porównaniu z szeroką kadrą na mecz z Arką, ze składu wypadli Marko Bajić (kontuzja, patrz ramka) oraz Marek Zieńczuk. - Zanim wystawię go w meczu ligowym, najpierw musi się ograć w rezerwach. Póki co nie jest jeszcze gotowy na ekstraklasę - tłumaczy Kafarski.
Bajić nie zagra do końca roku
Serbski pomocnik to drugi piłkarz Lechii, po Litwinie Vytautasie Andriuskeviciusie, którego kontuzja eliminuje z gry do końca roku. Bajić urazu nogi nabawił się w trakcie pierwszej połowy meczu z Arką. - To kontuzja stawu kolanowego, niestety na tyle poważna, że Marko na boisko wróci dopiero w przyszłym roku - podkreśla trener odnowy biologicznej Robert Dominiak.
Podczas spotkań z Wisłą i ŁKS Serba zastąpi w meczowej "18" Jakub Popielarz. Za to do pierwszej jedenastki prawdopodobnie wskoczy w jego miejsce bohater derbów Piotr Wiśniewski.
Długo czekali na taką serię
Piłkarze Lechii wygrali cztery ostatnie mecze ligowe (1:0 z Cracovią, 5:1 z Górnikiem Zabrze, 3:0 z Legią Warszawa i 1:0 z Arką Gdynia). Po raz ostatni taka passa zdarzyła im się jeszcze w II lidze, w sezonie 2007/08. Na przełomie marca i kwietnia 2008 roku podopieczni wówczas Dariusza Kubickiego wygrali nawet pięć kolejnych spotkań: 1:0 z Wisłą Płock (gol Piotr Cetnarowicz), 1:0 z GKS Jastrzębie (Cetnarowicz), 2:1 z Polonią Warszawa (Paweł Buzała, Andrzej Rybski), 3:2 z Odrą Opole (Buzała, Maciej Rogalski, Robert Speichler) oraz 2:0 z Motorem Lublin (Cetnarowicz, Buzała). Zwycięski marsz zastopował dopiero zespół ŁKS Łomża, ale to i tak nie zatrzymało Lechii w drodze do ekstraklasy.
Tu ciężko jej o podobne wyczyny. Od momentu powrotu do ekstraklasy Lechia miała do tej pory tylko dwie serie zwycięstw! Jedną trzymeczową (na przełomie sezonów 2008/09 i 2009/10 - 2:0 z Piastem Gliwice, 2:1 z Arką i 6:2 z Cracovią) i jedną dwumeczową (w sezonie 2008/09 - 1:0 z Arką i 1:0 z Górnikiem).