Tomaszowi Makowskiemu za 5 miesięcy wygasa kontrakt. Jeśli nie zostanie on przedłużony, to zobaczymy rychły koniec jednej z dłuższych historii wiążących obecnych piłkarzy z Lechią. Zanim dojdzie do rozwiązania tej sprawy pora zrobić Tomkowi mały rachunek sumienia.

Początki

Wszystko zaczęło się w 2015 roku, gdy wówczas 16-letni Makowski, dzięki dobrym występom w CLJ przykuł uwagę Lechii. Wtedy trafił on do Gdańska z SMS-u Łódź. Zapowiadał się wtedy na naprawdę duży talent, samo to, że przez całą swoją karierę grał w prawie wszystkich reprezentacyjnych drużynach juniorskich (nie załapało się tam jedynie U-15) robi wrażenie. To były jednak tylko drużyny juniorskie. Trzeba było w końcu postawić krok w profesjonalnej piłce i to się stało w sezonie 17/18, w którym to został wypożyczony do pierwszoligowego Górnika Łęczna. Zespół ten okazał się nie do końca poukładany. Drużyna z Łęcznej w tamtym sezonie spadła z 1 Ligi, do czego Makowski dołożył swoje 5 groszy. Zagrał tam w dwudziestu jeden meczach w tym w siedemnastu w pierwszym składzie. Zabrakło go szczególnie w końcówce sezonu, gdzie menadżer Górnika stracił do niego zaufanie. Po tym ciężkim okresie, który na pewno dał Makowskiemu doświadczenie, wrócił do Gdańska.akb 2240 20160709 1996547337

Powrót

Lepszego czasu na wejście do składu Lechii nie mógł sobie wymarzyć. Teraz z perspektywy czasu był to kapitalny sezon, a zdobycie Pucharu Polski i trzeciego miejsca w Ekstraklasie to jedyne ważne drużynowe nagrody w karierze Makowskiego. Przyczynił się do obu osiągnięć, ale jednak w PP pokazał prawdziwe show. Zaliczył wtedy dwie bardzo ważne bramki z Termalicą i Górnikiem, obie z dystansu i obie bardzo ładnej urody. W ekstraklasie było gorzej, bez żadnych liczb i bez rewelacji. Wtedy tłumaczono, że to dopiero początki i Makowski potrzebuje ogrania. Warto też wspomnieć, że wystąpił w dwudziestu trzech meczach w tym w pięciu z ławki.

Koniec okresu próbnego

Kolejny sezon miał być prawdziwym sprawdzianem umiejętności Makowskiego. Jeśli przyjęlibyśmy szkolną skalę co do oceny tego sezonu w wykonaniu wychowanka SMS-u, to byłoby to 3. Takie 3, o którym bardzo łatwo zapomnieć, dane tylko dlatego, że Makowski był pupilkiem nauczyciela, w tym przypadku Piotra Stokowca. Dostał ogrom szans, których po prostu nie wykorzystał. To znaczy, był bardzo niewidoczny, często w meczach znikał, o czym świadczą statystyki w ekstraklasie: 28 meczów i jedna asysta. Niektórzy powiedzą, że jest on od czarnej roboty, stąd ten brak liczb. W przypadku Makowskiego nie do końca tak jest, ponieważ nie posiadał on wtedy ustalonej pozycji. Raz był najwyżej wysuniętym i najbardziej kreatywnym piłkarzem w linii pomocy, w innych przypadkach grał na najbardziej defensywnej pozycji w tej formacji. Ten brak decyzji Piotra Stokowca mógł wpłynąć na zatrzymanie kariery Makowskiego.

To mógł być koniec…

Kolejny sezon do zapomnienia, chyba jeszcze gorszy niż poprzedni. Dostawał mniej szans, wszystko się powoli kończyło razem z wiekiem młodzieżowca, który zawsze dawał łatwiejszą drogę do składu pomocnikowi Lechii. Kibice zastanawiali się czemu on jeszcze gra, nie dawał nic, a konsternacja dalej rosła. Dodatkowo była ona podnoszona przez niezmienną sytuację z pozycją Makowskiego, która dalej była niejasna. Co ciekawe, był to przy okazji najlepszy sezon Tomka pod względem liczb w ekstraklasie, ponieważ w 19 meczach zaliczył 2 asysty. Jest to o tyle mylące, że pierwsza asysta była w wygranym meczu z Wisłą Płock, gdzie na swojej połowie kopnął piłkę przed pole karne, skąd zagarnął ją Joseph Ceesay i niesamowitym rajdem pokonał połowę boiska strzelając bramkę. Druga asysta wyglądała podobnie. Na połowie boiska podał do Karola Fili, który strzałem z około 30 metra zaskoczył Xaviera Dziekońskiego. Dlaczego więc mógł to być koniec? W sierpniu 2020 roku mówiło się o zainteresowaniu dwóch angielskich klubów: Luton Town i Barnsley. Ostatecznie sam Makowski zrezygnował z ruchów transferowych, ale po tym co wydarzyło się w sezonie 20/21 na pewno chciałby cofnąć czas.

Odrodzenie i…

Przenosimy się do teraźniejszości. Wreszcie znaleziono Tomkowi pozycję! Dokładniej zrobił to Piotr Stokowiec i była to pozycja środkowego pomocnika defensywnego, który często cofał się do obrony przy rozegraniu. To zadziałało! Makowski wreszcie zaczął grać na jakimkolwiek poziomie. Wyróżniał się na tyle, że zdarzało się, iż był najlepszy na boisku (np. mecz z Radomiakiem). Generalnie wszystko zaczęło się układać, o czym mówią noty wystawione przeze mnie na stronie Lechia Posting. Idąc od pierwszego meczu, do spotkania z Radomiakiem były to: 3, 6, 7, 7, 5, 7 (w skali od 1 do 10). Prezentuje się to bardzo dobrze jak na Makowskiego. Niestety dla naszego pomocnika po meczu z ekipą z Radomia doszło do zmiany trenera. Trener jak to trener przyszedł z nową wizją i świeżą głową. To był początek końca dla Makowskiego. Zmiana taktyki i nastawienia zespołu usunęła pozycję, na której tak dobrze czuł się Tomek. Później, z meczu na mecz, było tylko coraz gorzej. By to opisać, posłużę się cytatem z mojej strony, gdzie w poście pomeczowym napisałem: "Wszedł i zszedł. Choć trochę mi się chłopaka żal zrobiło gdy zobaczyłem, jak wchodzi na boisko. Było po nim widać, że jest taki wypruty z ambicji, smutny. Tak nagłe odsunięcie od składu musi boleć.". Niestety do teraz nie widać, by znalazł jakąś radość z gry. Do tego doszedł taki mecz jak ten Termalicą, gdzie wszedł na prawą obronę, totalnie mu nie szło i dostał "wędkę". W sparingach jego sytuacja ani trochę się nie poprawiła. Brak meczu na swojej nominalnej pozycji musi być frustrujący. Warto też wspomnieć o ofercie Sivassporu, bo wiele wskazywało na to, że Makowski zostanie w Turcji. Ostatecznie nie pykło i Tomek wrócił do Gdańska wraz z resztą drużyny.

Podsumowanie

Jeśli Makowski pozostanie w Gdańsku, to będzie miał bardzo ciężko z przebiciem się do pierwszego składu. Nie jest on w tym momencie nawet blisko podstawowej jedenastki, a na prawej obronie przed nim w hierarchii jest na przykład Filip Koperski. W środku pola jest jeszcze gorzej. Wszystko wskazuje na to, że pomimo małego przebudzenia i kilku pozytywnych akcentów to może być smutny koniec. Jeśli tak się stanie, to pozostanie mocny niedosyt i żal, że przygoda Makowskiego w Lechii trwała tak długo i zakończyła się w taki sposób.