Lechia Gdańsk walczy o prawo udziału w kwalifikacjach do europejskich pucharów. Biało-Zielonym potrzeba zwycięstw. Sobotnim rywalem Lechistów będzie poznańska Warta, która radzi sobie wiosną zaskakująco dobrze.
Słaba jesień. Odejście Piotra Tworka, pod którego wodzą Warta nie tylko awansowała do Ekstraklasy, ale i rozegrała w niej świetny sezon. Zatrudnienie młodego i niedoświadczonego Dawida Szulczka, który uprzednio prowadził II-ligowe Wigry Suwałki. Tymczasem w małej tabeli, w skład której wchodzą wyniki rozegranych wiosną spotkań, Poznaniacy zajmują 6. miejsce, a meczów tych zagrali mniej niż wyprzedzające je: Pogoń, Legia i Lech. W tej samej tabelce Lechia jest 7., ale zdobyła wiosną 4 punkty mniej (16:20).
Nie tylko Lechia ma o co walczyć w sobotni wieczór. Poznaniacy nie mogą być jeszcze w 100% pewni utrzymania. Przed Wartą trudny terminarz, w tym derby Poznania i mecz na wyjeździe z walczącą o życie Wisłą Kraków. Nie spodziewajmy się tak hurraoptymistycznego składu, jak miało to miejsce w przypadku Termalici, ale Warta tak łatwo się nie da.
Tym bardziej, że jest to zespół świetnie zorganizowany (mówił o tym na konferencji przedmeczowej trener Kaczmarek) i, to zaskakujące patrząc na to, że Szulczek prowadzi zespół od stosunkowo niedawna, porządnie skonsolidowany. Przejście na grę 3 stoperów, w tym doświadczonego eks-Lechistę Łukasza Trałkę, przyczyniło się do uszczelnienia defensywy. Do tego dochodzą solidny Szymonowicz i jeden z najlepszych stoperów w lidze, Fin Robert Ivanov. Nie wiadomo, czy w Gdańsku wystąpi młodszy z Polaków. Wahadła Grzesik-Kiełb nie prezentują się już tak dobrze, jak w zeszłym sezonie i są to obecnie najwrażliwsze punkty Warty. Podobnie bramkarz - zarówno doświadczony Lis, jak i młody Grobelny popełniają błędy. Szulczek stawia ostatnio na tego drugiego.
Środek pomocy - Maenpaa i Kupczak - świetnie zaprezentowali się w meczu ze Stalą, choć trudno obecnie przyjmować, że jest to rywal, który realnie pomaga określić siłę swojego przeciwnika. W drugiej połowie Poznaniacy byli groźniejsi, chociaż to Warta goniła wynik. Za grę ofensywną odpowiadało zaledwie trzech piłkarzy: słowacki napastnik Adam Zrelak, który pod koniec listopada zaczął niespodziewanie strzelać regularnie gole dla Warty, Frank Castaneda, który w wygranym jesienią przez Sheriff Tyraspol spotkaniu z Realem Madryt na wyjeździe był kapitanem zespołu z Mołdawii (sic!), a teraz zalicza epizod w Poznaniu, zanim odejdzie na piłkarską emeryturę do Azji, a także chaotyczny jak dotąd w Zielonych barwach Jayson Papeau, którego jednak stać chyba wciąż na więcej, a to coś więcej może okazać się naprawdę niebezpieczne dla rywali. Ostatni dwaj zawodnicy zastąpili po po przerwie: wypożyczonego z Rakowa Portugalczyka Miguela Luisa, który strzelił 2 gole w meczu z Radomiakiem i wypożyczonego z Lechii Miłosza Szczepańskiego, który wciąż nie potrafi chociażby nawiązać do dyspozycji, którą prezentował w Rakowie przed odniesieniem bardzo poważnej kontuzji.
Nie róbmy jednak z poznańskiej Warty potęgi. To zespół, który prezentuje się wiosną solidnie i, przede wszystkim, wiosną tą punktuje, ale kadrowo i praktycznie to wciąż drużyna walcząca o utrzymanie w Ekstraklasie. Lechia powinna to spotkanie zwyciężyć, zwłaszcza, jeśli już za kilka tygodni chce myśleć o przygotowaniach pod kątem gry w kwalifikacjach europejskich pucharów.