Wielkimi krokami zbliżają się najprawdopodobniej ostatnie derby pomiędzy Lechią i Arką na stadionie przy Traugutta – emocji nie zabraknie. Przyjrzyjmy się sytuacji mentalnej w obu drużynach.
Lechia – huraoptymizm po wysokich zwycięstwach z Górnikiem 5:1 i Legią 3:0 jest dostrzegalny zarówno wśród kibiców, ekspertów, a także pośród samych piłkarzy i zapewne wielu działaczy. Biało-zieloni są na fali: mają najskuteczniejszy atak w lidze (13 goli) i posiadają solidną defensywę 5 straconych bramek – tak samo jak Arka. Wszystko więc wskazuje na to, że to gdańszczanie są faworytem derbów, należy jednak pamiętać, że takie pojedynki rządzą się swoimi prawami i nigdy nie należy lekceważyć dodatkowo zmobilizowanego przeciwnika. Mamy nadzieję na zwycięstwo Lechii, ale nie będzie to zadanie łatwe, tak jak się z pozoru może wydawać.
Arka - mobilizacja w szeregach odwiecznego rywala z północy jest wielka, cóż 4 kolejne porażki w derbach w Ekstraklasie dają nieźle w kość. Zapowiada się 5, no chyba że arkowcom uda się po raz pierwszy w tym sezonie strzelić bramkę w spotkaniu wyjazdowym. Zadane będzie tym trudniejsze dla żółto-niebieskich, ponieważ w ich składzie nie ma dotychczasowych zdobywców trafień w meczach derbowych w Ekstraklasie Przemysława Trytko (obecnie Jagiellonia Białystok) i Marcina Wachowicza (obecnie Ruch Radzionków).
Naszym zdaniem przed derbami nie należy pompować balonu z napisem „Lechia rozgromi Arkę”. To co zdarzy się 17 października na naszym stadionie będzie bowiem wynikiem gry, skutecznych strzałów i taktyki, a nie słów, które padną na konferencjach prasowych przed tym prestiżowym pojedynkiem.