lechia

W poprzednim sezonie na tym etapie rozgrywek Lechia miała strzelonych 11 bramek, ale tylko 4 z nich zdobyli napastnicy (2 x Wiśniewski, 2 x Rogalski). W tym sezonie z 13 zdobytych bramek napastnicy zdobyli aż 9 goli, z czego 5 goli to bramki nowych zawodników Lechii.

Dziś w zespole Tomasza Kafarskiego do gry w środku ataku kandyduje aż czterech piłkarzy, z czego dwóch może występować na skrzydłach. Druga taka seria
Bogactwo w ataku zapewniły wzmocnienia dokonane tuż przed zamknięciem okna transferowego. W dwóch ostatnich meczach biało-zieloni strzelili osiem goli! Bedi Buval i Aliaksandr Sazankou nie tylko już zdobyli bramki w polskiej ekstraklasie, ale zaostrzyli rywalizację w ataku, co bardzo dobrze wpłynęło na formę m.in Pawła Buzały oraz podrażniło ambicję rutynowanego Tomasza Dawidowskiego. - To jest zawodowy futbol. Każdy musi sam poradzić sobie z rywalizacją i przekonać mnie na boisku, na treningu, że to on zasługuje na grę - podkreśla trener Lechii. Kafarski ma nie tylko więcej napastników niż miejsc w drużynie, ale także dobrał atakujących o różnych atutach. Tym samym może zestawiać skład również pod kątem gry konkretnego przeciwnika. Dlatego doskonale spisujący się w meczu z Górnikiem Zabrze Buzała tydzień później przeciwko Legii Warszawa usiadł na ławce rezerwowych, bo akurat przeciwko tej drużynie większy potencjał miał Buval. I Francuz nie zawiódł. Choć wrócił po kontuzji, to w trzecim kolejnym meczu w Lechii, a w drugim ligowym strzelił gola. - Nie jestem typowym łowcą bramek, ale podobną serię miałem dwa lata temu w Danii. Cieszę się, że trener mi ufa, bo w Panioniosie, gdzie ostatnio grałem, różnie z tym bywało. Tam wkrótce po moim przyjściu odszedł szkoleniowiec, który mnie sprowadził - przypomina ciemnoskóry Francuz.

Źródło: sports.pl / własne