Podobnie jak w poprzednim sezonie piłkarze Lechii awansowali do półfinału Pucharu Polski. - Teraz zamierzamy zrobić krok do przodu i znaleźć się w finale. Wiem, że stać nas na wyeliminowanie Legii - powiedział trener gdańskiego zespołu Tomasz Kafarski.
W tym sezonie biało-zieloni pokonali już warszawską drużynę, wygrywając w ekstraklasie na jej terenie 3:0. - Nie sugeruję się tym wynikiem, bo tych dwóch spotkań w ogóle nie można porównywać. Poza tym losy awansu rozstrzygną się nie w środę w Gdańsku, ale za dwa tygodnie w drugim meczu w Warszawie - uważa gdański szkoleniowiec.
Trener Kafarski nie zamierza również oceniać szans swojej drużyny przez pryzmat wyników Legii, która przegrała trzy ostatnie ligowe mecze. - Rezultaty naszego pucharowego rywala nie są z pewnością najlepsze, niemniej ja byłbym dość ostrożny w określeniu tego, co dzieje się z tą drużyną, mianem kryzysu. Legia nie gra najgorzej, aczkolwiek wyniki dalekie są od oczekiwań. Poza tym bardziej skupiam się na własnych kłopotach, niż na problemach stołecznego zespołu - dodał Kafarski.
Szkoleniowiec Lechii nie może wystawić bowiem w środowym meczu najsilniejszego składu. Z powodu kontuzji nie zagrają Siergiejs Kożans, Piotr Wiśniewski, Levon Airapetian oraz Aliaksandr Sazankow, ale największym osłabieniem będzie z pewnością absencja Łukasza Surmy. Lider drugiej linii gdańskiego zespołu musi pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek.
- Będę siedział na trybunach i trzymał kciuki za kolegów. Mogę zażartować, że nie wystąpię w pierwszej połowie meczu z Legią, ale po przerwie będę już gotowy do gry. Nie jestem z tego powodu szczęśliwy, niemniej bardziej bym się zmartwił, gdyby zabrakło mnie w finale, do którego zamierzamy awansować. Z drugiej strony nie przesadzałbym ze stwierdzeniem, że absencja Surmy to wielkie osłabienie Lechii. Przecież kartki i kontuzje to normalna rzecz. Na takie sytuacje trzeba być przygotowanym i w ogóle nie wolno się nimi usprawiedliwiać - zapewnił aktualny pomocnik Lechii.
Były piłkarz Legii za faworyta tego dwumeczu uważa jednak warszawską drużynę. - Moim zdaniem większą niespodzianką były awans do finału Lechii, co nie znaczy, że nie możemy zagrać 3 maja w Bydgoszczy. Tym bardziej, że po poprzednim sezonie odczuwamy spory niedosyt. Pamiętam jednak, że będąc przez pięć lat w Legii zawsze uważaliśmy, że to my, niezależnie od tego czy graliśmy u siebie czy na wyjeździe, byliśmy faworytem. Taka jest mentalność tego zespołu i oczekiwania wobec niego. Jedynie jadąc do Krakowa na mecz z Wisłą w tej roli widzieliśmy gospodarzy. Także w tym sezonie Legia ma silny skład, aczkolwiek coś się w nim zacięło - przyznał Surma.
Gdańszczanie nie ukrywają, że korzystnym wynikiem w pierwszym spotkaniu z Legią byłby także bezbramkowy remis. - Na pewno taki rezultat nie przekreśla naszych szans na awans. Przecież pierwsze spotkania na własnym stadionie w ćwierćfinale poprzedniego sezonu z Wisłą Kraków oraz w tej edycji z Jagiellonią również kończyły się bezbramkowym remisem, ale to my znaleźliśmy się później w półfinale. Najważniejsze, aby u siebie nie stracić bramki - stwierdził napastnik Lechii Tomasz Dawidowski.
W poprzednim sezonie piłkarze Lechii również dotarli do półfinału Pucharu Polski. W tej fazie zostali wyeliminowani przez Jagiellonię Białystok, która wywalczyła to trofeum.
Źródło: Wirtualna Polska - wp.pl (przedruk)