×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 2770.

Lechia znowu gra z Jagiellonią... Ale co, gdy za czwartym wypłynie ta nauka? Wtedy będzie za późno - mądrze prawi Kazik w utworze "Przy słowie". Jeżeli piłkarze Jagiellonii nie wygrają w środę znowu z Lechią Gdańsk, pożegnają się z marzeniami o obronie Pucharu Polski. Początek meczu w Białymstoku o godz. 18.30. 

Z Lechią w ostatnim czasie białostoczanie rywalizują nader często. W poprzednim sezonie, prócz meczów w lidze, obie ekipy również zmierzyły się w Pucharze Polski. W półfinale tych rozgrywek Jagiellonia okazała się lepsza - w Gdańsku wygrała 2:1, a w Białymstoku padł remis 1:1. To dało podopiecznym Michała Probierza przepustkę do finału w Bydgoszczy, gdzie pokonali Pogoń Szczecin i osiągnęli największy sukces w historii klubu.

- Chociaż w pierwszych wiosennych meczach te nasze wyniki i gra nie są najlepsze, to chcemy obronić puchar i znowu poczuć tę radość - przekonuje białostocki obrońca Thiago Cionek.

Aby tak się stało, białostoczanie muszą m.in. ponownie wyeliminować Lechię. Tym razem klub z Gdańska stoi im na drodze w ćwierćfinale Pucharu Polski. Przed dwoma tygodniami żółto-czerwoni bezbramkowo zremisowali w Gdańsku.

- Było to trudne spotkanie i ten remis jest raczej dobrym wynikiem - ocenia Cionek.

- Można powiedzieć, że my z Jagiellonią znamy się już jak łyse konie, a więc trudno będzie o jakieś zaskoczenie z jednej, bądź drugiej strony - przypuszcza obrońca gdańszczan Krzysztof Bąk.

- Zawsze można czymś zaskoczyć rywala, może to być skład, ustawienie. Chociaż nie podlega dyskusji to, że piłkarzy Lechii znamy dość dobrze, bo w ciągu dwóch lat rozegraliśmy z nimi niemal dziesięć spotkań - dodaje Rafał Grzyb, pomocnik Jagiellonii. - Teraz jednak wcześniejsze pojedynki nie mają wielkiego znaczenia, bo liczy się tylko najbliższy mecz.

Ostatni pojedynek z Lechią białostoczanie mają świeżo w pamięci. W sobotę przegrali bowiem z tym rywalem 1:2 w lidze, i to na własnym stadionie. Wcześniej wygrać w starciu w ekstraklasie w Białymstoku nie udało się nikomu przez półtora roku.

- Bardzo cieszę się ze zwycięstwa, bo doskoczyliśmy do czołówki w tabeli, ale chciałbym również cieszyć się w środę - stwierdził po tamtym pojedynku trener gdańszczan Tomasz Kafarski.

W sobotę gospodarze prezentowali się podobnie jak w pierwszych wiosennych meczach, czyli słabo. Dopiero po stracie dwóch goli pokazali namiastkę dobrej gry z jesieni.

- Ciężko mi powiedzieć, czemu przez ostatnie pół godziny graliśmy zdecydowanie lepiej niż przez pierwszą godzinę. Na pewno nie było mowy o lekceważeniu rywala, czy czymś takim - zapewnia Grzyb.

- Najważniejsze jest to, że mimo tego, że przegrywaliśmy, to potrafiliśmy się w pewnym sensie podnieść. Pokazaliśmy, że potrafimy nadal grać tak jak jesienią i mam nadzieję, że to był dobry prognostyk przed następnymi meczami - dodaje Cionek. - Trudno powiedzieć, czemu w tych pierwszych meczach po przerwie w rozgrywkach graliśmy słabiej. Faktem jednak jest, że każdy zespół w trakcie sezonu ma słabsze okresy. Wisła Kraków czy Legia Warszawa miały taki na początku sezonu. My mamy teraz, ale wierzę, że to już za nami i będziemy wygrywać.

Białostoczanie, aby myśleć dziś o zwycięstwie i awansie do półfinału, muszą nie tylko poprawić grę w ofensywie, ale też w defensywie. W sobotnim spotkaniu obie bramki dla Lechii padły przy biernej postawie obrońców Jagiellonii. Przede wszystkim z dziecinną wręcz łatwością radził sobie z nimi Abdou Razack Traore.

- Muszę przyznać, że jak tylko wróciłem po sobotnim meczu do domu, to od razu próbowałem sprawdzić, jak straciliśmy te gole, bo to było takie zamieszanie, że z boiska nawet wszystkiego dokładnie nie widziałem - mówi Cionek. - Ale w meczu z Lechią nie możemy skupić się tylko na powstrzymaniu Traore. Rywale grają trzema napastnikami i równie groźni są Lukjanovs i Buval. Ważne będzie oczywiście to, żeby nie stracić gola. Gdy stracimy, to myśląc o awansie, będziemy musieli przecież strzelić dwie bramki.

Ze zdobywaniem goli wiosną jagiellończycy mają największy problem. W czterech oficjalnych spotkaniach po przerwie w rozgrywkach strzelili dwie bramki, w tym jedną z rzutu karnego. Żadnego ze spotkań nie wygrali.

- Zgadza się, jest to kłopot, ale mamy pewien pomysł na Lechię i mam nadzieję, że go zrealizujemy - stwierdza trener Probierz, który nie będzie mógł dziś skorzystać z kontuzjowanego w ostatnim meczu Marcina Burkhardta. - Pozostali zawodnicy są do mojej dyspozycji, ale o składzie w jakim zagramy, nie będę mówił.

Wszystkich zawodników ma natomiast do dyspozycji trener Kafarski, który będzie już mógł skorzystać m.in. z Tomasza Dawidowskiego. Napastnik w pojedynku ligowym nie mógł zagrać z powodu nadmiaru kartek. Po sobotnim meczu gdańszczanie nie wrócili do domów, a zatrzymali się w podbiałostockim Księżynie. Trenowali natomiast na boisku ze sztuczną nawierzchnią Zespołu Szkół Mechanicznych w Białymstoku.

- Szykuję dwie, trzy zmiany w podstawowym składzie na mecz pucharowy w porównaniu ze starciem w lidze, ale jeszcze analizujemy grę Jagiellonii - stwierdza trener Kafarski. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że jak strzelimy gola, to nasza sytuacja będzie bardzo dobra, ale to nie znaczy, że od początku rzucimy się do jakichś ataków.


Źródło: ekstraklasa.tv (przedruk)

P.S. Dodajmy, że Lechia po raz kolejny zmierzy się z Jagiellonią bez swojego dwunastego zawodnika - kibiców, którzy ze względu na przebudowę stadionu w Białymstoku nie bedą mogli na żywo uczestniczyć w meczu i wspierać Biało - Zielonych. Jedyne co nam pozostaje to doping przed telewizorem, lub w gdańskich pubach. Przypominamy, że transmisja dziś (środa, 16 marca) na kanale TVN Turbo o godzinie 18:30 (kwadrans wcześniej zaczyna się studio przedmeczowe). Biało - Zielonym życzymy zwycięstwa! A my swoje!