- Nie mógłbym postawić sobie za cel np. czwartego miejsca i przez cały sezon o nie walczyć. Nie o to chodzi w sporcie, choć boisko nas zweryfikuje - mówi Michał Nalepa przed pierwszym meczem Lechii w sezonie 2021/22.
***
Co może być największym atutem Lechii w sezonie 2021/22?
Jednym z naszych głównych celów jest poprawa gry na własnym stadionie. Do tego będziemy dążyć. Chcemy stworzyć w Gdańsku twierdzę, żeby rywale nas się obawiali. Dobrze wiemy, że w poprzednim sezonie potraciliśmy u siebie sporo punktów. Teraz liczymy, że będzie to nasz największy atut.
Patrząc na przewidywania i przeróżne analizy raczej nie jesteście faworytem mediów w walce o ligowej podium w przyszłym sezonie. Na co realnie stać Lechię? Z jakiego miejsca byłbyś zadowolony na koniec rozgrywek?
Trudno powiedzieć. Ja osobiście nie mógłbym postawić sobie za cel np. czwartego miejsca i przez cały sezon o nie walczyć. W sporcie chodzi o to, by na sam koniec być na samej górze. W tym kierunku chcemy iść. Boisko nas zweryfikuje, natomiast myślę, że nikt w naszej drużynie nie ma ambicji, by być jedynie w środku tabeli. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Nikt z nas nie chce być ligowym średniakiem. Chcemy być jak najwyżej. Po sezonie usiądziemy i zobaczymy czy udało się to zrealizować.
Nie niepokoisz się, że większość drużyn z czołówki się wzmocniła, a w Lechii jest pod tym kątem raczej spokojnie? Oprócz wspomnianej dwójki do zespołu dołączył jeszcze tylko Miłosz Szczepański, który jednak do gry gotowy będzie dopiero za miesiąc lub dwa.
Nie obawiam się. Dla mnie najważniejsza jest stabilizacja. Z Lechii nie odeszło wielu zawodników, trzon zespołu został utrzymany. Oczywiście, potrzeba paru zawodników, by wzmocnić rywalizację, ale najważniejsze jest to, by nie było masowych transferów z klubu. Im dłużej się gra w podobnym składzie, tym lepiej. Wymienianie zespołu co pół roku nie służy niczemu dobremu.
Jak sobie radziłeś, gdy przez prawie trzy miesiące nie mogłeś grać w poprzednim sezonie z powodu kontuzji? Wcześniej grałeś niemal wszystko od deski do deski.
Przede wszystkim w ogóle nie spodziewałem się, że ta przerwa od gry będzie aż tak długa. Trochę trzymało mnie przy życiu myślenie, że runda nie jest jeszcze stracona, a będzie mi dane zagrać jeszcze parę spotkań. Niestety wszystko mocno się przeciągało, a ja z każdym tygodniem miałem nadzieję, że do mojego powrotu jest coraz bliżej. Nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę nie wrócić do gry w ogóle. Praktycznie przez całe życie nie miałem kontuzji. Przez ten czas mogłem wyciągnąć parę pozytywnych wniosków, przede wszystkim żeby doceniać to, co się ma. Teraz cieszę się na myśl o każdym treningu, a jednak gdy gra się w każdym meczu, jest się zdrowym i nic nie dolega, to czasami można o tym zapomnieć.
Cała rozmowa na WP SportoweFakty.
źródło: WP SportoweFakty / własne