W pierwszej połowie dobrze grała Lechia, w drugiej Jagiellonia. Nie może więc dziwić, że spotkanie zakończyło się remisem 1:1, natomiast w Gdańsku jest po tym meczu ogromny niedosyt, gdyż niewykorzystana została szansa na awans na trzecie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy.
Lechia zaczęła ten mecz bardzo dobrze. Może nie grała aż tak, jak w pierwszym spotkaniu z Brøndby, ale nie było daleko do takiego poziomu. Biało-zieloni byli dużo lepsi od Jagiellonii, dominowali niemal od pierwszej minuty, stwarzali sobie dużo więcej sytuacji niż goście. Ponownie byli jednak nieskuteczni. W 25. minucie Artur Sobiech strzelił gola na 1:0 (po asyście Filipa Mladenovicia), ale to byłoby na tyle. Rozgrywający setny mecz na poziomie ekstraklasy Sobiech chwilę później trafił po raz drugi, lecz sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej. To był dobry okres gry biało-zielonych i można żałować, że skończyło się tylko na jednej bramce.
Do przerwy gdańszczanie prowadzili 1:0, choć przez moment na tablicy wyników był remis. Dusana Kuciaka pokonał Tomasz Prikryl, jednak sędziowie po wideoweryfikacji gola nie uznali, ponieważ słowackiemu bramkarzowi przeszkadzał będący na spalonym Patryk Klimala. Można powiedzieć, że dobrze, że tak się stało, bo gol dla Jagiellonii byłby całkowicie niezasłużony z przebiegu spotkania, choć oczywiście trzeba przyjezdnym oddać, że mieli parę kontrataków i okazji po stałych fragmentach gry.
Lechia miała ten mecz pod kontrolą, ale - nie wiedzieć czemu - w drugiej połowie kompletnie oddała inicjatywę Jagiellonii. Inna sprawa, że Jagiellonia dalej stwarzała zagrożenie jedynie po rzutach rożnych. Było naprawdę blisko wyrównania, brakowało centymetrów. Niestety w 74. minucie Lechia postanowiła sprawić gościom prezent. Mladenović nastrzelił jednego z piłkarzy Jagiellonii we własnym polu karnym, a piłka odbiła się tak nieszczęśliwie, że trafiła pod nogi wprowadzonego nieco wcześniej Ognjena Mudrinskiego, który strzałem bez przyjęcia doprowadził do wyrównania.
Po raz kolejny Lechia może mieć pretensje wyłącznie do siebie. To aż nie do uwierzenia, że po tak dobrej pierwszej połowie można zagrać tak słabo po zmianie stron. Dwa światy. Dwie zupełnie inne drużyny w biało-zielonych koszulkach. Po golu na 1:1 w szeregach Lechii pojawiło się dużo nerwowości (skąd my to znamy?). Goście poczuli krew i zwietrzyli szansę na zwycięstwo, ale nie potrafili zadać decydującego ciosu.
Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 1:1 (1:0)
Bramki: Sobiech (25.) - Mudrinski (74.)
Lechia: Kuciak - Fila (83. Łukasik), Nalepa, Augustyn, Mladenović - Peszko (58. Gajos), Makowski, Kubicki, Lipski (88. Wolski), Flavio Paixao - Sobiech.
Jagiellonia: Węglarz - Wójcicki, Runje, Arsenić, Bodvarsson - Prikryl, Pospisil, Romanczuk, Imaz (89. Nawrocki), Juan Camara (46. Bida) - Klimala (60. Mudrinski).
źródło: własne