Zapraszamy do lektury wywiadu ze szkoleniowcem Lechii Jerzym Brzęczkiem.
Wywiad przeprowadził Przegląd Sportowy.
PIOTR WOŁOSIK: Pańska siostra Małgorzata śmieje się, że w wywiadach zawsze używa pan słowa „aczkolwiek”. No więc zremisowaliście z Jagiellonią, aczkolwiek…
JERZY BRZĘCZEK: …w tym meczu wszystko było możliwe. Mogliśmy wygrać, mogliśmy przegrać, a padł remis. Niezłe, ciekawe spotkanie, w przyzwoitym tempie. Roboty przed nami dużo, głównie w kwestii organizacji gry. To nasz problem, że Jagiellonię zaprosiliśmy na własną połowę.
Pamięta pan wynik w swoim debiucie w ekstraklasie?
Jasne. Moja Olimpia Poznań przegrała z GKS Katowice 0:3.
A pan zmienił w 70 minucie… kogo?
Nie pamiętam.
Andrzeja Borówkę.
Pamiętam za to, że sędzią był Mieczysław Piotrowski. Dwa czy trzy razy podpowiedział mi, małolatowi: „uderz!, podaj!”. Po jego podpowiedzi trafiłem w poprzeczkę. Pierwszą bramkę w lidze zdobyłem przeciwko, no teraz niech pan spróbuje zgadnąć.
Po pańskim pierwszym treningu w Lechii wspomniał pan o załamaniu tym, co pan zobaczył, lecz następne zajęcia poprawiły panu humor.
Przychodząc na pierwszy trening miałem inne wyobrażenie o pewnych rzeczach, jeśli chodzi o ekstraklasę. Ale nie ma co wieszać psów, w Lechii jest grupa ciekawych piłkarzy. Ale podkreślam – czeka nas duży pracy. Mentalnej i organizacyjnej na boisku. Cierpliwość i solidna robota powinny przynieść efekt.
Źródło: Przegląd Sportowy