Dzień przed starciem o finał Totolotek Pucharu Polski z dziennikarzami rozmawiali Ireneusz Mamrot - trener Jagiellonii Białystok oraz Piotr Stokowiec trener Lechii Gdańsk.
– Zawsze marzyłem o tym, by poprowadzić drużynę na PGE Narodowym i jestem szczęściarzem, że to się ziści. Jutro możemy stać się nieśmiertelni. Czas stanąć do walki o swoje marzenia – powiedział przed meczem finałowym Totolotek Pucharu Polski trener Lechii Gdańsk Piotr Stokowiec.
– Ten sezon przyniósł nam wiele nowych doświadczeń, zespół mocno się zmienił. Walczymy o mistrzostwo Polski, dotarliśmy do finału krajowego pucharu. Doświadczamy wielu nowych kwestii. Skupiamy się teraz na finałowym meczu, to wspaniałe święto. Ponad 50 tysięcy kibiców na trybunach, widzimy, jak Polska łaknie takich wydarzeń. Chcemy się z tego cieszyć. Jesteśmy bardzo dumni z awansu do finału, to wielki sukces – powiedział trener gdańskiej drużyny.
– Na poprzednich finałach siadałem jedynie na trybunach i zawsze marzyłem, by poprowadzić drużynę na tym stadionie. Wszyscy jesteśmy szczęściarzami, że teraz to się spełni. Czeka nas kapitalne święto ze świetną atmosferą. Tego potrzebuje też cała polska piłka nożna. My, jako Lechia Gdańsk, mamy ogromną rzecz do zwyciężenia. Pragniemy zapisać się w historii tych rozgrywek. Jutro możemy stać się nieśmiertelni. Czas stanąć do walki o swoje marzenia – zapowiedział Stokowiec.
– Jutrzejszy mecz nie ma faworyta, zarówno my, jak i Jagiellonia to doświadczone zespoły. Jesteśmy gotowi, by stawić czoła i pokazać, na co nas stać. Zaprezentować taką Lechię, jaką chcieliby oglądać kibice. Sztuka polega na wykorzystaniu presji, która się pojawia. Może ona spowodować wiele dobrego, dlatego musimy patrzeć na to, co jest do wygrania, a nie co możemy przegrać. Przed nami finał Pucharu Polski, nie będzie miało znaczenia to, co wcześniej działo się w rozgrywkach ligowych. To mogłaby być dla nas pułapka. Do spotkań o taką stawkę przygotowuje się przez cały sezon. Zarówno dla mnie, jak i trenera Mamrota to nowe doświadczenia. Ktoś z nas finalnie będzie miał lepszy humor – zakończył.
Wyjeżdżając do Warszawy drużynę Ireneusza Mamrota żegnały tłumy kibiców z których większość przyjedzie również na samo spotkanie. – Podobną historię przeżywaliśmy rok temu, gdy ostatni mecz graliśmy z Wisłą Płock u siebie. Od początku mojej pracy w Białymstoku kibice podkreślają, jak ważny jest Puchar Polski, jak bardzo prestiżowo go traktują. Cieszymy się, że awansując do finału spełniliśmy część ich marzeń, ale jutro ta druga. To również nasze marzenia – powiedział szkoleniowiec Jagiellonii.
– Nie zajmujemy się tym, że przegrywaliśmy już z Lechią, ani tym, że rywale w ostatnich meczach stracili wiele bramek – mówił Mamrot. – Analizujemy ich mocne i słabe strony, tak jak oni analizują nas. To jeden mecz, nie będą decydowały tylko kwestie taktyczne, motoryczne, ale ważna będzie też ta strona mentalna. Lechia jest bardzo dobrze zorganizowana, nie jest też tak, że jej przeciwnicy w ostatnich meczach stwarzali sporo sytuacji. Pamiętam nasze mecze z nimi, gdy tych szans dla nas nie brakowało, ale przegrywaliśmy. Najważniejsze będzie to, by jutro swoje okazje wykorzystać – dodał.
– Gdyby nie odpowiednie umiejętności piłkarzy, to Lechia nie byłaby w tym miejscu, gdzie jest. To nie tylko dobra praca trenera Piotra Stokowca, ale w każdej formacji zespół posiada lidera. Walcząc o najwyższe cele trzeba mieć takich zawodników – podkreślał. – Nasza sytuacja jest lepsza, bo nikt nie pauzuje za kartki. W każdym etapie sezonu są problemy, nam również zdarzały się dłuższe kontuzje. W ostatnich spotkaniach nie grał Arvydas Novikovas, walczymy z czasem i zobaczymy – mówił zapytany o sytuację kadrową Jagiellonii.
– Nie ma co mówić, że jest inaczej: samo wejście na murawę Stadionu Narodowego powoduje, że adrenalina idzie w górę – tłumaczył. – W sporcie chodzi również o to, by po karierze móc spojrzeć na swoje osiągnięcia i by na półce coś było. Wielu sportowców tego nie doświadczy. Dla nas to bardzo ważne spotkanie. Nie ma jednak presji, stresu: jest chęć i determinacja. To forma ogromnej nagrody, także jeśli analizując własną karierę trenerską, gdzie pracowałem w niższych ligach.
źródło: laczynaspilka.pl / własne