Który klub ma obecnie najwięcej zawodników w reprezentacji Polski prowadzonej przez Adama Nawałkę? Lechia Gdańsk.
Z kadrą do niedzielnego meczu z Irlandią przygotowuje się czterech piłkarzy bardzo dobrze spisującej się drużyny wiosną. Wśród nich Grzegorz Wojtkowiak, który w reprezentacji pojawił się pierwszy raz od czerwca 2014 roku. I właśnie z prawym obrońcą rozmawia Ekstraklasa.org.
Z Ekstraklasy bliżej do kadry niż z Niemiec?
Chyba jednak tak. Wynika to z prostego faktu. O ile grając za granicą selekcjoner trochę mniej o tobie wie, bo powiedzmy sobie szczerze – obejrzenie samego meczu czy rozmowa z zawodnikiem to nie wszystko, o tyle w Polsce łatwiej może skontaktować się na przykład z trenerem klubowym – mówi Grzegorz Wojtkowiak. - Podpytać, jak piłkarz wygląda w codziennym treningu, zadzwonić do zaufanych osób w klubie. Ma po prostu zdecydowanie szerszy wachlarz możliwości do zdobycia pełnej informacji na temat interesującego go zawodnika.
Właściwie dlaczego zdecydował się pan na rozwiązanie kontraktu z TSV Monachium?
Bo nie chciałem tracić czasu. Zostałem odsunięty od gry, uznałem, że nie ma sensu czekać pół roku, do czerwca, aż kontrakt sam wygaśnie.
Odsunięty?
No tak. Ale nie kryje się za tym żadna wyjątkowa historia. TSV o nic już w tym sezonie nie walczy. Po rundzie jesiennej znajdowało się w dolnej połowie tabeli, ale spadek nam raczej nie groził. Klub uznał więc, że to dobry moment na przeorganizowanie polityki personalnej. Krótko mówiąc, zdecydowano, że nadszedł czas młodszych zawodników. Nie oszukujmy się – po to, żeby ich wypromować i potem dobrze sprzedać. Już jesienią miałem problemy z regularną grą, po zakończeniu rundy poprosiłem o spotkanie na temat mojej przyszłości. To była moja inicjatywa. I już wiedziałem, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Tylko proszę mnie źle nie zrozumieć. Spędziłem w TSV dwa i pół roku, przynajmniej dwa lata to był dla mnie dobry czas. Nie mogę powiedzieć złego słowa na klub z Monachium. Po prostu nadszedł moment rozstania.
Czego się pan nauczył w Niemczech?
Języka. Może nie mówię po niemiecku biegle, ale spokojnie mogę porozmawiać z Niemcem na każdy temat i to mi już zostanie. Jeśli chodzi natomiast o stronę sportową, tam bardzo dużą wagę przywiązuję się do taktyki. Zajęcia taktyczne, analizy – na pewno pod tym względem się rozwinąłem.
Właśnie o to chciałem zapytać, bo mam przekonanie, że do Ekstraklasy wrócił lepszy Grzegorz Wojtkowiak. Odnoszę wrażenie, że teraz kontroluje pan sytuację na całej prawej stronie boiska. Nie tylko w momencie, w którym Lechia ma piłkę, ale też kiedy jej nie ma.
To prawda, że staram się rozgrywać mecze dobrze pod względem taktycznym. Mam świadomość, kiedy mogę wejść w akcje ofensywną, kiedy zawężyć pole gry, kiedy przesunąć się do środka… Nad tym pracowałem w Niemczech i teraz staram się to przenieść na polski grunt. To jest klucz do sukcesu. Zresztą trener Jerzy Brzęczek również poświęca dużo czasu taktyce. Chce, żeby drużyna była kompaktem, żeby formacje współdziałały ze sobą w odpowiednim czasie, tak jest układana gra obronna całej drużyny.
Panuje przekonanie, że zawodnicy linii obrony muszą mieć czas, żeby nauczyć się gry ze sobą, że aby wszystko dobrze funkcjonowało muszą zagrać razem dużo meczów. Zgadza się pan z tym?
Naturalnie. Czwórka w defensywie musi ze sobą współdziałać, czas pozwala lepiej nam się poznać. Kiedy jesteś zawodnikiem linii obrony, masz bardzo mały margines błędu, dlatego tak ważna jest wiedza na temat kolegi, znajomość jego nawyków. Zdecydowanie łatwiej się gra, jeśli jesteś w stanie przewidzieć, jak zachować się może kolega, którego masz obok.
A to nie są przypadkiem banialuki? Patrzę na Lechię i widzę, że w linii obrony grają Gerson, Jakub Wawrzyniak i Grzegorz Wojtkowiak. Wszyscy trzej zostaliście sprowadzeni do klubu w przerwie zimowej, tylko Rafał Janicki był w drużynie wcześniej. Tymczasem Lechia wiosną straciła tylko jedną bramkę…
Rzeczywiście może to tak wyglądać. Ale wynika to z tego, że każdy z nas już trochę w piłkę gra. Każdy rozegrał swoje mniej i bardziej ważne mecze. Mamy doświadczenie, więc więcej przewidujemy na boisku, takie zachowania pozwalają na przykrycie błędów. Generalnie jednak czas będzie pracował na naszą korzyść. I bardzo spokojnie podchodzimy do wyników, które dotychczas udało nam się osiągnąć. Wiemy jak wygląda tabela, jedna porażka może spowodować, że wypadniemy z ósemki. Przepracowaliśmy solidnie okres przygotowawczy, gramy dobrze i jesteśmy zadowoleni. Co nie znaczy, że teraz osiądziemy na laurach. Mamy swoją robotę do wykonania, a do zrealizowania celu droga jeszcze długa.
Adam Nawałka powołał czterech zawodników z Lechii na mecz z Irlandią. Żaden inny klub Ekstraklasy nie może pochwalić się takim wynikiem. Trzech z was, czyli pan, Jakub Wawrzyniak i Sebastian Mila dołączyliście do Lechii zimą. Może klub już wcześniej powinien pójść drogą takich transferów?
Klub wyciągnął wnioski z poprzedniego okna transferowego. Zresztą Lechia otwarcie o tym mówi, że wówczas popełniony został błąd. Kuba, Sebastian czy ja jesteśmy zawodnikami o ugruntowanej pozycji w Polsce, każdy nas zna, więc ryzyko błędu zostało mocno ograniczone. Trener Brzęczek również wskazał wytyczne co do wzmocnień zespołu. Każdy transfer został więc dokładnie przemyślany. Efekty są widoczne.
Źródło: Przemysław Pawlak / ekstraklasa.org