Jeden z współpracujących z nami Kibiców Lechii Gdańsk zna Wojtka Pawłowskiego od lat.
Zatem będąc przy okazji na Śląsku, postanowił go odwiedzić i pogadać o zbliżającym się meczu Górnika z Lechią. I nie tylko o tym....
Siema. Jak tam, Wojtek?
Siema, pozytywnie.
Ale przeciwko nam raczej nie zagrasz.
Ale nie wiem, czy jest to dla was dobra wiadomość.
Loska w aż takiej formie?
A pokaż mi drugiego tak dobrego bramkarza w lidze.
Bo ja wiem? Może Kuciak?
No tak, jest naprawdę dobry. Ale nie lideruje tabeli.
Dobra, to teraz tak na poważnie: zadowala cię to? Podawanie na treningu piłek młokosowi?
Pewnie, że nie. Nie ma piłkarza, którego by zadowalało. Dlatego ciężko pracuję na treningach.
Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić.
To kiepską masz wyobraźnię. Nie narzekam, nie skarżę się, nie robię głupot. Wojtek Pawłowski to spokojny, pokorny chłopak.
Hahaha.
No mówię ci.
Tylko ja pamiętam, jak mając lat naście i grając swój drugi czy trzeci mecz w Ekstraklasie, chciałeś lutnąć z główki Saganowskiemu. No wszystko można o tobie powiedzieć, ale na pewno nie to, że jesteś pokorny.
Starzeję się. I życie mnie nauczyło pokory. Przy czym, wiesz, na boisku dzieją się różne rzeczy. Jest adrenalina i jest agresja. Nie pękam. Ale przecież nie o tym mówimy, a o tych wszystkich przykrych rzeczach, które się dookoła mnie działy. No już nie udawaj, dobrze wiem, że właśnie o tym chcesz pogadać.
Chyba zdążyłeś przywyknąć.
Zdążyłem się tym nawet znudzić. Ale spoko. Pytaj o co chcesz. Tylko się nie zdziw, jak będziesz miał odpowiedzi na autopilocie. Odpowiadałem na te pytania już tyle razy, że robię to machinalnie.
Na co ci to było? Ten wyjazd z Lechii?
Jak to na co? Sława, pieniądze, kariera, szybkie samochody… Za mało powodów? Stary, co to w ogóle za pytanie? Byłem młodym chłopakiem z małej miejscowości, który niewiele w życiu wygrał, a jeszcze mniej dostał w prezencie. I nagle, wiesz, patrzę, a horyzont się rozszerza i rozszerza i rozszerza. I nagle widzę cały świat. Tyle miejsc, w których mógłbym być, tyle doznań, których mógłbym doświadczyć. Trudno od tego nie zwariować. Ja trochę zwariowałem.
Czyli chciwość cię zgubiła.
Niech ci będzie. Choć ja raczej bym powiedział, że potrzeba sukcesu. Bardzo chciałem coś osiągnąć. Założyłem sobie, że bramkarz powinien wyjeżdżać młodo. Tak jak Wojtek Szczęsny, Przemek Tytoń czy swego czasu Tomek Kuszczak. Tylko mój błąd polegał na tym, że wziąłem to, co dawali. Nie zrobiłem żadnego rozeznania, nikogo o nic nie podpytałem, nic nie sprawdziłem. A Włochy to nie jest dobry kierunek dla bramkarza.
Pieprzysz. Skorupski jakoś sobie radzi.
Pytanie, co rozumiesz, przez „jakoś sobie radzi”. To jest świetny bramkarz i z całą pewnością nie robi kariery na miarę swojego talentu. Zresztą podobnie Bartek Drągowski.
No to co jest nie tak z tymi Włochami?
To specyficzna nacja. Mają swoje przyzwyczajenia, mają swój tryb pracy. Nigdzie się nie spieszą, na niczym im nie zależy. I żeby nie było. Ja nie krytykuję. Ja tylko opowiadam o tym, czego doświadczyłem. Nawet moje odejście z Udinese stanowiło telenowelę. Chcesz odejść? To odejdź. Nie chcesz odchodzić? To zostań. Chcesz iść na wypożyczenie? To idź. Oczywiście, Udinese to duży i profesjonalny klub, ale już taka Latina, gdzie trafiłem na wypożyczenie? Ty, wchodzę po raz pierwszy do szatni, a trener mnie pyta, kto ja jestem. Bo mu zapomnieli powiedzieć, że mnie wypożyczyli. Zobacz, to nie jest przypadek, że u nas kariery zrobili ci, co poszli do Anglii. Kuszczak, Szczęsny, Fabiański, wcześniej Dudek.
Dudek to akurat najpierw poszedł do Holandii.
No tak. Do Feyenoordu. Holandia to też dobry kierunek. Zapytajcie Tytonia. Jest tam jeszcze taki chłopak, jak Filip Kurto. Też kawał kota. Tylko niestety dość podatny na kontuzje. Dwa poprzednie sezony przez to stracił. Trochę szkoda. Ale ma 26 lat. Jeszcze może wystrzelić.
A Wojtek Pawłowski też może wystrzelić?
Z karierą? Myślę, że tak. Ale mam trochę pecha. Przed sezonem doznałem kontuzji. Myślę, że Tomek się nie obrazi, jeśli zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie to, zapewne ja zacząłbym sezon w bramce. Kontuzja nie była poważna, straciłem ze dwa mecze, ale Tomek poszedł takim ogniem, że sam bym go nie odstawił od składu, gdybym był trenerem.
No już nie zwalaj na pecha. Sam też sporo zawaliłeś.
No tak, ale po co mówić o rzeczach oczywistych?
A dlaczego we Wrocławiu ci nie pykło?
Podobna historia. Początkowo grałem, potem słabszy mecz i czerwona kartka, zaraz potem kontuzja.
I podobno problemy wychowawcze.
Bzdura. Raz mnie oddelegowano na mecz rezerw, ale spotkanie było bardzo wcześnie i informacja do mnie nie dotarła. To było pełne zaskoczenie, bo wcześniej nie brano mnie pod uwagę w tym meczu. A miałem już plany na ten weekend, o czym zresztą klub informowałem. Przesunęli mnie potem do drugiej drużyny, ale dwa tygodnie później wróciłem. Ot, całe problemy wychowawcze.
No tak. Biedny, niewinny Wojtek. Tylko świat dookoła taki zły.
Oj zejdź już ze mnie. Co w życiu zjebałem, to zjebałem. Ale też prawda jest taka, że jeśli popsujesz swój wizerunek, to potem on już sobie sam pracuje. Ludzie czytają, że Pawłowskiego przesunięto do rezerw, potem sobie przypominają, że Pawłowski się odgrażał, że nie wróci do Ekstraklasy, bo to dno, potem sobie przypominają, że Pawłowski odmówił gry w młodzieżowej reprezentacji, no to przyjmują, że to przesunięcie do rezerw to kolejny odpał Pawłowskiego. Po tym wszystkim połowa mediów pisała, że jestem skończony, bo dałem dupy i Śląsk mnie skreślił. A zgadnij, ilu z tych dziennikarzy do mnie zadzwoniło z zapytaniem o sytuację.
Żaden.
Kurde, dobry jesteś. Nigdy nie miałem problemów z tym, żeby grać w rezerwach. Wolę grać w rezerwach, niż grzać ławę. Zwłaszcza zimą. Teraz też przecież sporo gram.
Nie tak to miało wyglądać, co Wojtek?
To jest w ogóle źle postawiona teza. Rzecz właśnie w tym, że nikt nie powie, jak to ma wyglądać. Nikt ci niczego nie obieca i o niczym nie zapewni. Dostajesz od losu szansę. A od trenerów kopa w dupsko i słowa „zapierdalaj na boisko i pokaż, ile jesteś wart”. I ci, co są coś warci zostają. A reszcie pozostają marzenia.
A ty wciąż tu jesteś.
Ja jestem dobrym bramkarzem. Nie ma sensu epatować fałszywą skromnością. A mój główny problem stanowiła miękka głowa. Za łatwo się podpalałem.
Czas przeszły?
Owszem, zdecydowanie. Długa drogę przeszedłem. Od ławki w Latinie przez ławkę w Śląsku, przez nieszczególnie udany pobyt w Bytovii, a potem prawie udany w Rozwoju Katowice. Wszędzie mierzyłem się tymi samymi kpinami. Ale się nie poddałem. Nauczyłem się z tego żartować.
No w tym Rozwoju to faktycznie kilka razy błysnąłeś.
Tak. Ale spadliśmy. A ja w dupie mam małe zwycięstwa. Interesują mnie tylko te okazałe. I było mi bardzo przykro. Rozwój to może trochę peryferie polskiego footballu, ale chłopie, jaka tam jest atmosfera. Jacy tam są ludzie. Tak bardzo chciałem im pomóc utrzymać ligę, że nie pytaj. Jak się nie udało, to zabolało mnie to bardziej, niż te wszystkie kpiny, których się przecież przez lata nagromadziło wcale niemało.
Wrażliwy Wojtek.
No żebyś, kurwa, wiedział.
Chciałbyś teraz wrócić do Lechii?
Ale co to w ogóle jest za pytanie? W co ty chcesz mnie wciągnąć? Jestem w Górniku i liczy się tylko i wyłącznie to. Tak, pewnie, mam sentyment do Lechii. Nigdy tego nie ukrywałem. Wiele temu klubowi zawdzięczam. Ale bez przesady. Nie jestem wychowankiem, nie jestem żadnym ulubieńcem trybun. Byłem jednym z wielu wkładów do koszulek. Starałem się najlepiej, jak potrafiłem i wydaje mi się, że akurat na Lechię to mogę przyjeżdżać z podniesioną głową. Nie zawiodłem ich. Grałem, co miałem grać i jeszcze chyba na mnie coś zarobili. Każdy piłkarz gdzieś tam z tyłu głowy układa sobie dwie listy klubów, do których ma sentyment i tych wprost przeciwnych. No więc do Arki raczej bym nie poszedł i niech to stanowi odpowiedź. Natomiast obecnie liczy się tylko Górnik. To świetna drużyna i klub z tradycjami. Do szczęścia brakuje mi tylko regularnych występów. A Lechia ma swoich piłkarzy, zresztą bardzo dobrych, i nie trzeba pytać banity, czy ma ochotę na wielki powrót. Nie jestem żadną wielką gwiazdą by sobie decydować o takich rzeczach. Bardzo wątpię, czy ktokolwiek w Lechii, z kibicami włącznie, byłby tematem zainteresowany. Więc po co taka gadka?
Aleś złapał ciśnienie.
Bo mnie usiłujesz sprowokować. Ale nie dam ci się, cwaniaczku. Staram się mówić prawdę i mieć szacunek do każdego. Stawiasz mnie w sytuacji, w której albo wkurzą się na mnie kibice Górnika, albo kibice Lechii. A ja jednych i drugich szanuję. Koniec, kropka.
Czyli gdyby nagle, powiedzmy w osiemdziesiątej minucie, Loska doznał kontuzji i musiałbyś wejść na boisko, to łydki ci nie zadrżą?
Zależy jedynie od tego, czy miałbym czas, by je dobrze rozgrzać. Zacznijmy od tego, że nie chcę w ogóle słyszeć o jakiejkolwiek kontuzji Gienka, bo to świetny chłopak. Ale jeśli będzie potrzeba, to wejdę na boisko i dam z siebie sto procent.
No ale nie powiesz mi, że serce by ci szybciej nie zabiło.
Owszem, ale głównie dlatego, że byłby to mój powrót do Ekstraklasy po naprawdę długim czasie.
Wiesz, ja ci życzę jak najlepiej, znamy się od lat, ale musisz sobie chyba zdawać sprawę z tego, że na każdym stadionie prócz swojego, wciąż będziesz słyszał z trybun tego nieszczęsnego okazejszyna.
To nie problem. Jestem na to absolutnie odporny.
Na pewno? Bo podobno przez to właśnie zrezygnowałeś z reprezentacji młodzieżowej.
Ale to było grubo ponad pięć lat temu. A szczególnie w moim wieku połowa dekady stanowi przepaść. Wtedy miałem dziewiętnaście lat. Teraz jestem dorosłym facetem.
No dobra. Ale ciągle nie grasz. A to może budzić frustrację. Nie pękniesz w którymś momencie?
Nie sądzę. Robię swoje i tyle.
Jakie Loska ma słabe strony?
A ty co, szpiegujesz? To sobie pojedź na trening i zobacz, o ile cię wpuszczą. Ale wiele nie zobaczysz. Tomek nie ma słabych stron. Ma najwyżej takie, które może poprawiać.
Podpowiadasz mu?
Oczywiście.
No nie żartuj.
Oczywiście, że podpowiadam. Przynajmniej w takim zakresie, w którym mogę. A on nie zadziera nosa, więc pracuje nam się razem bardzo dobrze.
Ale wiesz, że im lepiej on gra, tym gorzej dla ciebie?
Albo lepiej. Jeśli zimą zgłosi się po niego Barcelona, to łatwiej będzie wrócić do bramki.
Ty tak serio? Chłopak zagrał jedną dobrą rundę.
A ile ja zagrałem?
I jak to się skończyło?
A jakie to ma znaczenie? Nie o tym rozmawiamy.
Doradziłbyś mu wyjazd?
Doradziłbym mu spokój i to, by dobrze wszystko przemyślał. Nic więcej. On może i jest młody, ale jednak już dorosły. Nie potrzebuje takiego doradcy, jak ja. Bo ja może i posiadam pewne doświadczenie, ale trudno nie zauważyć, że raczej negatywne.
A on? Chciałby wyjechać? Albo odejść do Legii?
Do Legii? Bardzo wątpię.
Nie ma co wątpić. Wyłożą pieniądz, to lody stopnieją.
To już nie ze mną rozmowa. Ale jeśli ci się zdaje, że u nas chłopaki tylko węszą za pieniądzem, to się grubo mylisz.
Chodzi mi o to, że Legia nie może sobie z wami poradzić, więc pewnie zastosuje swoją standardową taktykę: wykupi waszych najlepszych graczy.
No, życzę powodzenia. I weź dodaj gdzieś w nawiasie, że to było ironiczne. W tej chwili nikt nie chce odchodzić z Górnika. Bo po co? Pieniądze są wystarczające, paka niesamowita przewodnictwo w tabeli. Co będzie, to będzie. Ale jeśli już, to chłopaki prędzej odejdą za granicę niż do innych klubów w Polsce. Ty jesteś znad morza i nie znasz Ślązaków. Wiesz, może dla wielu młodych polskich piłkarzy Legia jest szczytem marzeń. Ale pamiętaj, że Ślązacy, a już zwłaszcza Zabrzanie, mają ze stolicą swoje porachunki. Mam oczywiście na myśli piłkę nożną. Prawdziwy Górnik nigdy nie pójdzie do Legii.
Szybka zmiana tematu na twój ulubiony: Czy jest jeszcze coś, co nie zostało powiedziane odnośnie tego nieszczęsnego wywiadu?
Raczej nie.
Pół polski się śmiało. A Włosi?
A Włosi nie. Bo oni sami po angielsku mówią dość przeciętnie. Tak, czy inaczej, tam nikt się nie zorientował, że popełniłem jakąś gafę. Ja tego zresztą w kategorii gafy nie rozpatruję. Miałem mieć tłumacza, ale się nie zjawił. Więc poszedłem na żywioł. Co w tym złego? Dałem ciała z reprezentacją i idiotyczną wypowiedzią odnośnie Ekstraklasy. Dałem pewnie jeszcze w kilku innych sytuacjach. Ale to? Proszę cię. Kilku innych nowych po prostu się nie zgodziło rozmawiać bez tłumacza. A ja się zgodziłem. Padło kilka śmiesznych sformułowań i w sumie co z tego? Jeśli rozbawiłem pół Polski, no to tylko lepiej. W końcu śmiech to zdrowie. Ja się nigdy angielskiego nie uczyłem. Tyle co obowiązkowo w szkole. Ciekawe czy ty w wieku osiemnastu lat mówiłeś po angielsku tak płynnie, że byś sobie poradził na moim miejscu.
Myślę, że tak, bo bywałem już trochę za granicą, ale z pewnością nie byłaby to idealna rozmowa.
No to też by ci coś wyciągnęli. Bo my, Polacy, lubimy się śmiać z innych. I lubimy się czuć lepsi od innych. Ja po dziś dzień na Facebooku dostaje zapytania w komentarzach, czy umiem już mówić po angielsku. Takie, wiesz, bezsensowne zaczepki. „Hej, Wojtek, mówisz już po angielsku?”. Nie, nie mówię. Bo nie miałem się go gdzie nauczyć. We Włoszech prawie nikt nie używa tego języka. W Polsce ludzie po angielsku mówią nieźle, ale rzadko. Za to nieźle sobie radzę z włoskim. I to jest taka moja rada dla tych, którym łatwo przychodzi krytykowanie innych: nim sprawdzicie wiedzę innych, dajcie im czas, by zdążyli ją przyswoić.
Dobra, czekaj. Bo się rozpędziłeś, a ja chciałem o tym Facebooku pogadać. Przeglądałem Twojego fan page’a. Serio sam to prowadzisz? Bo to jest naprawdę dobre.
Może sobie nie zdajesz sprawy, ale twoje wątpliwości to dla mnie komplement. Oczywiście, mam kogoś, kto mi pomaga w redagowaniu postów, ale zasadniczo to moja strona. Przez jakiś czas zlecałem to agencji, bo sam nie za bardzo miałem się tym kiedy zająć. Ale to bez sensu. Raz, że nie byłem zadowolony z tego, co robili z moim profilem, a dwa, że ja po prostu chcę mieć kontakt z ludźmi. Bawię się tym. Bawię się z ludźmi. Z kibicami. A poza tym, będę szczery, sprawia mi ogromną przyjemność czytanie tych wszystkich przyjaznych komentarzy. Rozumiesz, komuś takiemu jak ja, komuś, kto przeszedł tak wiele, takie słowa są niezwykle potrzebne. Dodają mi energii i dowodzą, że ogromny wysiłek, który włożyłem w rozwój mentalny nie poszedł na marne.
Masz kogoś od PRu?
Tak. I ten ktoś mnie przestrzegał przed rozmową z tobą (śmiech).
No widzisz? A przecież nie jest tak źle. Klub ci za to płaci?
Coś ty. Sam płacę. To mój interes.
Stać cię na to?
Na takie rzeczy mnie stać.
Opowiedz coś o tym.
Mam człowieka, który pomógł mi nie tyle dostrzec, co zrozumieć moje błędy. W sensie, wytłumaczył mi, dlaczego to, co zrobiłem, wywołało taki, a nie inny skutek. I jak to odkręcić.
Jak tak patrzę na ciebie, to chyba skutecznie. Cały promieniejesz.
No pewnie, tylko akurat to działa odwrotnie, niż sądzisz. To nie jest tak, że poradziłem sobie z problemami, więc zaznałem szczęścia. Ja znałem szczęścia, dlatego poradziłem sobie z problemami. Mam w domu drugą połówkę, która jest dla mnie ogromnym wsparciem, mam pracę i jest to dobra praca, zrozumiałem pewne mechanizmy, które rządzą światem, zarówno w wymiarze ogólnym, jak i nieco węższym, nazwijmy to branżowym. Nie działam już po omacku. Wiem, jak się należy zachowywać, a nawet jak czegoś nie wiem, to mam ludzi, którzy mi pomagają.
No trzeba przyznać, że twoja przemiana jest niewiarygodna. Jesteś teraz lepszym człowiekiem.
Nie. Jestem teraz zwykłym człowiekiem. Po prostu wcześniej byłem człowiekiem gorszym. A i to bez przesady. Dojrzałem trochę i tyle.
Kto wygra w piątek?
Górnik.
Bo?
Bo jesteśmy lepszą drużyną.
Skoro już jesteś tym liderem Ekstraklasy, to jaką miałbyś radę dla włodarzy Lechii?
O, stary. A kim ja jestem, żeby…
No już, przestań się krygować.
Powiedziałbym tylko tyle, żeby lepiej zadbali o polską młodzież. Bo to ona najwięcej daje klubowi. Wystarczy spojrzeć, kto obecnie stanowi o sile Górnika. Bracia Wolsztyńscy, Żurkowski, Loska, Wieteska, Wolniewicz, do tego Kurzawa, Kądzior i Koj.
A i tak najważniejszy jest trzydziestotrzyletni Angulo.
U nas nie ma ważnych, ważniejszych i najważniejszych. Doskonale się uzupełniamy. Ale młodzieży zazdrości nam cała liga i to jest fakt.
A powiesz coś o naszych zawodnikach? Kogo gra ci się podoba, a kogo nie?
Krytykować na pewno nie będę. Ale jest kilku, który robią na mnie wrażenie. Na pewno Duszan, bo to klasa sama w sobie. Marco, bo strzela dużo goli. Nie tyle, co Igor, ale i tak dużo. Sławek Peszko. On się jakoś odnalazł w tej Lechii. Wczuwa się i trybuny go lubią. A piłkarz z niego przecież nieprzeciętny. No i Krasić.
Krasić? Jest pod formą.
Sam jesteś pod formą. To jest gigant. Facet, który oddaje drużynie całego siebie. Zauważ, że on kompletnie odłożył na półkę swoje ofensywne walory i haruje w środku pola na rozegraniu. To jest taki klasyczny zawodnik, którego najlepiej widać, kiedy go nie ma. Mam nadzieję, że zostanie w Polsce. A i jest jeszcze ten nowy napastnik, nie pamiętam, jak się nazywa…
Romario Balde.
No właśnie, właśnie. Dokładnie on. Szybki, dynamiczny i z fajnym strzałem. Tylko młody, ze wszelkimi wieku konsekwencjami.
Co masz na myśli?
To, że ktoś musi popracować nad jego mentalnością. Czasami gra zbyt nonszalancko. Chce błysnąć, przygwiazdorzyć. Ale to jeszcze nie ten poziom, więc zwykle traci wtedy piłkę. No i kwestia podejścia. Widziałem powtórki pierwszego meczu, w którym zagrał. Strzelił wtedy pięknego gola. Ale zaraz potem zdjął koszulkę i rzucił ją na ziemię. Nie powinien tego robić. To jedna z rzeczy, której nauczył mnie mój PR manager. Strzelasz gola, zaraz potem pozbywasz się koszulki, czyli barw i herbu. To trochę tak, jakbyś chciał powiedzieć „hej, to ja tu jestem najważniejszy, a nie klub”. W debiucie i w dodatku po ładnym golu ujdzie mu to płazem, ale jeśli będzie to robić częściej, to ludzie zaczną się irytować. Bo to brak szacunku dla klubu. Przy czym chcę zauważyć, że on to z pewnością zrobił nieświadomie. Dlatego uważam, że ktoś powinien z nim to przedyskutować. I nie chodzi mi o to, żeby mu powiedział, co wolno, a czego nie. Raczej by mu wyjaśnił, jak mogą być odbierane niektóre zachowania i jak należy reprezentować barwy, które się ubiera.
Miałeś nie krytykować.
Ale przecież ja nie krytykuję. Wprost przeciwnie. To raczej dobra rada. Wojtek Dobra Rada, rozumiesz.
No dobra, życzyłbym ci powodzenia, ale…
Jasne, rozumiem. Ale nie mam wątpliwości, że Lechia się jeszcze odbije. Więc podejrzewam, że to nie ostatni nasz mecz w tym sezonie.