Mimo, że po zawieszeniu butów na przysłowiowym kołku pozostał przy piłce, od jakiegoś czasu ciężko znaleźć wywiad, w którym wypowiadałby się o futbolu.
Dlatego z Jarosławem Bieniukiem serwis laczynaspasja rozmawiał, dla odmiany, tylko i wyłącznie o sporcie. Zapraszamy.
Michał Faran, Łączy nas pasja: Często mówi się, że piłkarze mają problemy z życiem po karierze sportowej. Ty chyba wprost przeciwnie, gdybyś zgodził się wziąć udział we wszystkich projektach, które są ci proponowane, doba musiałaby trwać 48 godzin albo i więcej.
Jarosław Bieniuk, Dyrektor Akademii Lechii Gdańsk: Mam co robić, to prawda. Mam też to szczęście, że zostałem przy piłce, bo wiadomo, że nie każdy otrzymuje taką szansę. Rynek jest ciasny, nie każdy może zostać trenerem, działaczem sportowym czy menedżerem, bo rynek jest nasycony. Mam to szczęście, że na co dzień pracuję w swoim ukochanym klubie, a poza tym mam jeszcze wiele innych zajęć, często nie związanych do końca z piłką. Jestem też ojcem trójki dzieci. Naprawdę sporo wysiłku kosztuje mnie, żeby to wszystko ogarnąć. Na szczęście w takich kwestiach jak obiad, zakupy, czy codziennie obowiązki, pomagają mi rodzice. Ale są jeszcze wszystkie zajęcia pozaszkolne i przede wszystkim wychowywanie dzieci. A żeby to zrobić, trzeba z nimi być.
Jeśli chodzi o obowiązki zawodowe, to najwięcej czasu poświęcasz, mimo wszystko, pracy w Akademii Lechii Gdańsk. Powiedz jak bardzo zmienia się punkt widzenia piłkarza, który „przechodzi na drugą stronę”, stając się pracownikiem klubu?
JB: Bardzo duża. Kiedy jeszcze grałem, wyobrażałem sobie co będę robił dalej, jak to będzie, starałem się przygotować na to zakończenie kariery. Zdawałem sobie sprawę z trudności, jakie wiążą się z pracą działacza czy menedżera. To zupełnie coś innego. Jako piłkarz nie musiałem zajmować się sprawami organizacyjnymi, robił to za mnie klub. Miałem 3-4 godziny zajęć dziennie, reszta czasu była w zasadzie wolna. Jego organizowanie było proste. Bycie piłkarzem było wymagające pod względem fizycznym. Było bardzo trudne nie tylko pod względem wysiłku, ale też z racji obciążenia i stresu, bo jednak gra w piłkę wiąże się też z dużą presją. Ale czas miałem świetnie zorganizowany, nie musiałem się nad wieloma rzeczami zastanawiać, robiono to za mnie. Ja miałem tylko stawić się na treningu, być wyspany, wypoczęty, dobrze odżywiony. Poza tym robiłem to od dziecka, więc doskonale wiedziałem, co muszę robić, żeby być w dobrej formie. I za to dostawałem pieniądze.
Teraz muszę myśleć o zupełnie innych sprawach, takich, które wiążą się z takim funkcjonowaniem jak w normalnej firmie. Takie proste rzeczy jak pisanie i odbieranie maili, praca biurowa, organizowanie pracy innym, myślenie, planowanie. Zupełnie inna rzeczywistość niż codzienność piłkarza, nie ma się co oszukiwać. My oczywiście mamy duże pojęcie na temat piłki, na temat kwestii merytorycznych, tego co dzieje się na boisku, ale to całe zaplecze, to jak wszystko się przygotowuje – tym piłkarze tak do końca się nie interesują. Wydaje im się, że to wszystko samo się dzieje, a oni są najważniejsi (śmiech). Tak jest! To na nich przychodzi się na stadion, a nie na dyrektora technicznego czy księgową. Dlatego jeśli ktoś chce pozostać przy piłce, to radzę zainteresować się tym jeszcze podczas trwania kariery. No chyba, że ktoś już po prostu nie musi pracować. W każdym razie jest to zupełnie inne życie.
źródło: laczynaspasja.pl