Lider Lechii Gdańsk już na początku roku osiągnął wysoką formę. Mentalną.
I wierzy, Że optymistyczne nastawienie przełoży się na dyspozycję na boisku. W każdym razie grubą kreską oddzielił nieudaną rundę jesienną i z nadzieją, sięgającą występu na Euro 2016, patrzy w przyszłość.
- Jestem optymistycznie nastawiony do świata. Pracowałem od dechy do dechy, bez opuszczenia treningu, czyli przebiegło to zupełnie inaczej niż w ubiegłym roku. W zespole też obyło się bez poważnych kontuzji, kadra wykrystalizowała się, więc mogliśmy dotrzeć się jako zespół - deklaruje Sebastian Mila. - Mam więc nadzieję, że wszystko, co najgorsze zostawiłem za sobą w ubiegłym roku. Tyle że wiem również, że futbol jest przewrotny i pisze czasami zaskakujące scenariusze, nie zawsze optymalne. Te złe niedawno przerabiałem, więc będę trzymał się wersji, że teraz pora na znacznie lepsze.
- Spodziewałeś się, że znajdziesz się na takiej sinusoidzie? Po mistrzostwie ze Śląskiem przyszła pierwsza zapaść, ale po zwycięstwie kadry nad Niemcami udało ci się wrócić na absolutny top. W ostatnim roku ponownie był jednak zjazd, i to ostry. - Momentami rzeczywiście czułem się jak na rollercoasterze. Co się wydrapałem z ziemi, co wstałem z kolan, to znowu się potykałem. I ponownie musiałem się zbierać. To jest dosyć trudne, bywa bolesne, ale najważniejsze, że nadal chce mi się... chcieć. Pracowaći być na samej górze. Wprawa przydaje się też w takich niewesołych momentach. Z pierwszym upadkiem nie za bardzo wiedziałem jak sobie poradzić, później już mogłem czerpać z własnego doświadczenia.
Źródło: pilkanozna.pl