Kuba Staszkiewicz na łamach Przeglądu Sportowego rozmawiał z Adamem Mandziarą o Lechii Gdańsk.
Kuba Staszkiewicz: Co tak naprawdę robi Adam Mandziara w Lechii Gdańsk? Kim tu jest? Doradcą, inwestorem, menedżerem, szarą eminencją?
Adam Mandziara: Raczej przedstawicielem Franza Josefa Wernzego, właściciela ETL Gruppe. Dbam w Gdańsku o zabezpieczenie jego interesów.
Właśnie Wernzego należy obecnie tytułować głównym właścicielem Lechii?
Adam Mandziara: Tak, choć oprócz niego w klub zainwestowało jeszcze kilka osób. Thomas Von Heesen, wywodzący się z Angoli biznesmen Antonio Mosquito, także człowiek z Hiszpanii.
Dlaczego wrócił pan do polskiej piłki? Po nieudanej współpracy z Wisłą Kraków, która zakończyła się w atmosferze skandalu, jest to zaskakujące.
Adam Mandziara: Tak naprawdę ta współpraca jeszcze się nie skończyła. Nie chcę jednak wracać do krakowskich spraw. Lechia od dawna wydawała się odpowiednim klubem do tego, by zrobić w nim porządny futbol. Potencjał w Gdańsku dostrzegłem jeszcze w czasie, gdy biało-zieloni występowali w III lidze. Teraz sytuacja sportowa się zmieniła na plus, więc okoliczności budowy dobrego zespołu są jeszcze bardziej sprzyjające. Duże i ładne miasto, do którego piłkarze chętnie przyjdą grać, nowoczesny stadion, ogromna rzesza kibiców. Wspomniane argumenty zachęciły nowych inwestorów do wejścia w Lechię. Byli oni zachwyceni istniejącymi tu możliwościami. Ale potrzebny jest dalszy rozwój, bo sama gra w ekstraklasie nie wystarczy. Tu fani wymagać będą walki o czołówkę i miejsce w piątce to absolutne minimum na przyszły sezon. Choć w piłce, jak wiadomo, trudno snuć konkretne plany, bo futbol bywa okrutny.
Źródło: przegladsportowy.pl