Coraz mniej czasu do meczu przyjaźni pomiędzy Śląskiem i Lechią (początek już dziś, 18 kwietnia o godz. 15.30). W czwartek z mediami spotkał się Mateusz Bąk, który przekonywał, że Śląsk wcale nie gra źle.
- Śląsk to bardzo groźny zespól, mimo tego, że ma jakieś małe problemy ze zdobywaniem punktów. Grają naprawdę agresywnie, grają dobrze, pracują na całym boisku i trzeba się wznieść na wyżyny, by przywieźć z Wrocławia jakąś zdobycz punktową.
- Jeszcze są trzy mecze i żeby wejść do ósemki trzeba zdobyć dużo punktów. Trzeba skupić się na sobie.
Lechia w sześciu meczach na wiosnę nie straciła bramki. Mateusz podkreśla, że to nie jedynie jego zasługa, a całej drużyny.
- Jest to najlepsza defensywa, z jaką miałem okazję grać. Tu jednak nie chodzi o pracę czterech chłopaków z tyłu, czy moją. Broni cały zespół. Boczni pomocnicy również mają zadania defensywne, "szóstka", "ósemka". Chodzi o to jak my gramy jako całość. Trzeba to wszystko trzymać w dobrym kompakcie, bo same cztery osoby w linii obrony nie spowodują, że będziemy grać cały czas na "0" z tyłu.
W ostatnich meczach "Bączek" jest praktycznie bezrobotny w bramce. Przeciwnicy nie stwarzają zbyt wielu sytuacji podbramkowych.
- Na pewno jest mniej pracy, co nie znaczy, że jest łatwiej. Nie będę narzekał na bezrobocie (śmiech).
- My już wykonaliśmy dobrą robotę w poprzednich spotkaniach i podskoczyliśmy wysoko z tego miejsca, które zajmowaliśmy po rundzie jesiennej. Zostały trzy bardzo ciężkie bitwy do rozegrania i naprawdę trzeba wywalczyć jeszcze pewną zdobycz punktową. Oczywiście można kalkulować, ale my tego nie robimy. Nie wybiegajmy w przyszłość, nie mówmy o nie wiadomo jakich rzeczach w tym sezonie. Piłka jest bardzo zmienna, zdradliwa i musimy zrobić wszystko, by w dobrych nastrojach rozmawiać za te kilka tygodni.
Po wszystkich zawodnikach Lechii widać, że nabrali oni pewności siebie i wypowiadają się z większą wiarą. Jesienią wyglądało to trochę inaczej.
- Równowaga w szatni, jeśli chodzi o doświadczenie i młodość jest teraz "normalniejsza", niż to było na jesień. Na pewno też nam, jak i tym doświadczonym mężczyznom, piłkarzom, którzy przyszli w przerwie zimowej jest teraz łatwiej to wszystko ogarnąć. Wiemy jak trzeba do piłki nożnej podejść. Skakać wysoko po jednym zwycięstwie nad Legią jest fajnie tylko dnia następnego, czy tego dnia, gdy się wygrało. Piłka przede wszystkim lubi pokorę i by osiągnąć coś wielkiego trzeba mieć głowę podniesioną wysoko, jeśli chodzi o pewność siebie, a nie nonszalancję i wydawanie się człowiekowi, że wszystko już mu wolno. Pokora i ciężka praca.
W ostatnim meczu z Legią Mateusz Bąk przy jednej interwencji zderzył się z Jakubem Rzeźniczakiem i dość mocno ucierpiał. Piłkarze Legii później protestowali i uważali, że należał im się za to zdarzenie rzut karny.
- Piszczel jest obolały, ale nie jest to taka kontuzja, która miałaby mi przeszkodzić w treningach.
- Wiadomo, że Legii zawsze jest ciężej przyjąć porażkę, bo jest to zespół, który praktycznie w każdym meczu jest faworytem i czasami bezpośrednio po spotkaniu może brakować im chłodnej głowy w ocenie sytuacji. Wydaje mi się, że w kolejnych dniach potrafią realnie ocenić co było prawdziwe, a gdzie były błędy.