Piłka nożna oprócz tego, że prawdopodobnie jest najbardziej popularnym sportem na świecie, to niewątpliwie jest jednym z lepiej opłacalnych biznesów.

Reklamy, transmisje, banery, nadruki, sklepy z pamiątkami wszystko to nakręca maszynkę finansowa dla klubów piłkarskich. Jednak największe pieniądza zdobyć można na transferach. Wszystkie wielkie klubu mają swoich skautów rozmieszczonych po całym świecie.

Od plaży w Brazylii po najróżniejsze zakątki Europy. Nie od dziś wiadomo, ze znalezienie młodego talentu procentuje w przyszłości potencjalnym dużym a czasami i ogromnym zyskiem z transferu takiego zawodnika. Wyszukuje się więc te nieoszlifowane diamenciki z nadzieją że po oszlifowaniu sprzedamy prawdziwy brylant za niewyobrażalne pieniądze.

A jak to wygląda na naszym polskim podwórku? Jak sobie z transferami i zarabianiem pieniędzy radzi Lechia? Od powrotu Lechii do Ekstraklasy w biało-zielonej koszulce biegało kilku nieprzeciętnych graczy. Czy Lechia Gdańsk na nich zarobiła? Czy potrafimy w Gdańsku oszlifować może nie diament a bursztyn i go dobrze sprzedać? Wydaje mi się, że w tym temacie mamy jeszcze długa drogę do przebycia.

Dlaczego tak uważam? Może wymienię nazwiska, które wg mnie powinny przynieść do Gdańska pieniądze a tak się nie stało. Pierwsze nazwisko, i od razu zaczniemy z wysokiego C, chociaż może lepiej byłoby napisać z wielkiego T.

T jak Traore!!!

Zawodnik o potencjale tak ogromnym że na polskich boiskach zdarza się raz na kilka lat. Owszem co jakiś czas pojawia się w lidze jakiś osobnik, który potrafi strzelić więcej niż 15 bramek w sezonie. Od razu przypięty zostaje status gwiazdy (chociaż bardziej pasuje gwiazdeczki) i to wszystko, ale zawodników ponadprzeciętnych, potrafiących samodzielnie odwrócić losy meczu można policzyć na palcach jednej ręki w ciągu ostatnich paru lat.  Wnioski powinny być więc proste. Towar rzadki a więc? Powinien być drogi. Więc ile zarobiła na takim diamencie z czarnego lądu Lechia?  Zero. Zero euro, zero funtów, zero złotych !!! No cóż można powiedzieć ,,zdarza się" i mieć nadzieje, ze przy następnej okazji wszystko ułoży się lepiej.

I kolejna okazja zdarzyła się a nawet dwie, i to podczas jednego okienka transferowego. Borysiuk z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem gdańskiego klubu. Mimo tego, że pozycja defensywnego pomocnika nie sprzyja strzelaniu dużej ilości bramek, to zawodnik wyróżniał się na tle polskiej ligi. Pojawiły się oferty. A na oferty pojawiła się odpowiedź. Dwa miliony euro, cena która skutecznie powinna odstraszyć potencjalnych rywali z krajowego podwórka. Tym bardziej, że sam zawodnik jak na polskie warunki nie był tani ani jeśli chodzi o kupno (100 tyś euro za wypożyczenie plus 600 tyś euro kwota zapłacona przy wykupieniu), ani jeśli chodzi o miesięczne zarobki. Przy takim obrocie sprawy cena 2 milionów była jak najbardziej adekwatna i jeśli chodzi o wkład klubu i jeśli chodzi o umiejętności i możliwości samego zawodnika nie zapominając dodać, ze podczas pobytu w Lechii zawodnik ten ponownie trafił do kadry Polski i ma realne szanse na wyjazd na Euro 2016. Los jednak bywa okrutny bo o ile przy Traore Lechia wyszła na zero to przy Borysiuku już dopłaciła do interesu. Polskie media obiegła bowiem informacja, że Legia za swojego byłego zawodnika zapłaciła tylko 400 tyś , natomiast na pewno nie 2 mln. Prosta matematyka pokazuje, że Lechia w tym wypadku została na minusie i to całkiem sporym. Druga szansa na dobry i sensowny transfer została więc zmarnowana.

To tylko dwa przykłady, na których Lechia powinna zarobić duże pieniądze a nie zarobiła. Wręcz przeciwnie straciła. Innych zawodników, z którymi Lechia miała ważne kontrakty zdarzało się że po prostu oddała. Rozwiązano kontrakty lub ich nie przedłużono. Deleu, Madera, Tuszyński, Frankowski, Pietrowski to tylko niektórzy zawodnicy, którzy nie mieścili się w Gdańsku a na wygnaniu nagle zaczęli sobie świetnie radzić. Na Tuszyńskim Jagiellonia nawet zarobiła bardzo dobre pieniądze.

Ilu jeszcze dobrych zawodników Lechia musi oddać za darmo albo na nich stracić żeby osoby, które odpowiadają za finanse nauczyły się zarabiać na transferach?

,kto handluje ten żyje" mówią słowa piosenki ale przy takim handlu jaki jest w tej chwili w Gdańsku już niedługo możemy nie mieć czym handlować.