Piękne miasto, piękna starówka, bogata historia i klub piłkarski z równie pięknymi i wielkimi aspiracjami.

Tak w jednym zdaniu można by opisać Gdańsk.  I o ile o sam marketing Gdańska nie można mieć większych zastrzeżeń bo co roku miasto wita tłumy turystów, o tyle marketing i reklama klubu już na tak wysokim poziomie nie jest. Chociaż w polskich realiach wciąż jesteśmy wysoko, bo nie ustępujemy warszawskiej Legii, czy Lechowi z Poznania to na tle Europy wynik jest mizerny. Same suche cyferki mówią o tym wyraźnie.

Średnia frekwencja na poziomie kilkunastu tysięcy? Z tego mamy być zadowoleni?W prawie pół milionowym mieście? Jeszcze kilka lat temu mówiono, że T29 jest za mały na Wielką Lechię, że zapotrzebowanie jest większe. Przy okazji Euro 2012 Gdańsk otrzymał stadion z prawdziwego europejskiego topu. Stadion, o którym mowa, że to jeden z najpiękniejszych tego typu obiektów w Europie a może i na świecie. Mieszcząca prawie 42 tys. kibiców świątynia pomorskiego futbolu. Ale czy ta świątynia zapełniona była choć raz? No nie. Blisko było podczas meczy Polska - Urugwaj ale i tam 40 tys. nie zostało przekroczone.

A jak z frekwencją na Lechii? Oj słabiutko słabiutko. Kilka razy w okresie 4 lat od oddania do użytkowania na stadionie zjawiło się więcej niż 30 tys. Moim zdaniem marketing zawodzi. Wiem powiecie, że nie ma wyników to nie ma kibiców. Ale ja myślę trochę inaczej, i dam wam przykład podobnego klubu o wielkich aspiracjach, o podobnej wielkości stadionie i nawet o tym samym właścicielu. Tyle, że to klub niemiecki i mentalność niemiecka.

{joomplucat:1535 limit=9|columns=3}

Mowa tu o FC Koln. Pomimo, że niemiecki klub również nie odnosi spektakularnych sukcesów kibiców na każdym meczu jest grubo ponad 35 tys. Z resztą cała Bundesliga szczyci się tym, że wszędzie trybuny wypełnione są prawie do ostatniego miejsca. Czy to  przypadek? Czy dobry marketing czy coś więcej? Chyba jednak coś więcej. Meczowy weekend w Niemczech można rozpoznać na każdym niemal kroku. Oferty kin, restauracji, barów, dyskotek, basenów, parków rozrywki i wielu innych miejsc gdzie mogą się udać kibice, jak i rodziny zarówno przed jak i po meczu dostosowane są pod nich. Dlatego u naszych zachodnich sąsiadów na trybunach spotyka się całe rodziny, które wypełniają stadiony.

Dla rządzących miastem te tłumy na stadionach to nie wandale, chuligani itd. tylko chodzące portfele, które dają zarobić całemu miastu, gastronomi i klubowi sportowemu. W Polsce wygląda to inaczej. Dużo inaczej, mentalność władz miejskich, policji i też samych kibiców jest zupełnie inna. I chodź akcje jak choćby ta z ubiegłego sezonu przed meczem z Legią, która przyniosła rekord frekwencji na Lechii przynoszą skutek, to jest ich zdecydowanie za mało.

Brakuje w Gdańsku miejsc, które w dzień meczu wyjdą naprzeciw kibicom i ich rodzinom. Miejsc, które ich skuszą np. rabatem na obiad dla całej idącej kibicować rodziny. Myślę, że nad tym i nad wieloma innymi aspektami  meczowego weekendu w Gdańsku włodarze zarówno klubu, miasta, jak i lokalnej gastronomii powinni pomyśleć. Marketing to nie tylko ilość wysp klubowych, plakatów czy banerów na mieście. To także stworzenie atmosfery piłkarskiego święta, czy rodzinnej wyprawy, której kulminacją jest mecz. To stworzenie atmosfery długo wyczekiwanego weekendu, na który czekają nie tylko wierni kibice ale także całe rodziny.

Jeśli uda się w Gdańsku stworzyć taki klimat to na lata można będzie stworzyć coś niepowtarzalnego i wyjątkowego na Pomorzu czego sobie i Wam wszystkim życzę!