Trener Ricardo Moniz nie krył rozczarowania po remisie z Wisłą Kraków.
Lechia tym samym straciła szansę na grę w europejskich pucharach, a największym problemem – zdaniem szkoleniowca Biało-Zielonych – był brak odpowiedniej jakości w ataku, która pozwoliłaby na pokonanie muru obrońców gości.
- Po pierwsze ten wynik jest dużym rozczarowaniem, bo to ostateczny koniec naszych dążeń do europejskich pucharów – podsumował trener Lechii. – Po pierwsze w pierwszej połowie nie graliśmy choćby tak jak z Lechem. Mecz sprzed kilku dni był jeszcze w nogach zawodników i było zbyt mało czasu na odnowę. Niestety pierwsza bramka padła po naszym błędzie, zostawialiśmy zbyt dużo przestrzeni w środku pola i nadzialiśmy się na kontrę Wisły. Jeżeli grasz przeciwko zespołowi nastawionemu na kontratak i czekającemu na błąd musisz mieć dużo kreatywności z przodu, aby przełamać mur obrońców. Robiliśmy co tylko było w naszej mocy, chwilami graliśmy nawet na pięciu napastników, aby naprawić sytuację. Niestety nie byliśmy dość kreatywni przeciwko dziewięciu przeciwnikom schowanym za piłką na własnej połowie. To znak na przyszłość, że potrzebujemy właśnie tej jakości i kreatywności, aby móc pokonać takiego przeciwnika.
Chłopcy robili jednak co mogli, aby stworzyć sytuację, wyrównaliśmy, ale potem stało się coś niezwykłego. Sędzia podyktował rzut karny przeciwko nam. W meczach z Legią czy Zawiszą sędzia nie gwizdnął w takich przypadkach karnych dla nas. To była bardzo selektywna decyzja, która odwróciła mecz. To jednak nie jest wytłumaczenie, bo przed takimi sytuacjami można chronić się strzelając bramki przeciwnikowi. Niestety mamy z tym problem, tak było też przeciwko Ruchowi, Legii, Zawiszy. Aby zrobić ten decydujący krok na szczyt musimy być bardziej skoncentrowani na strzelaniu bramek.
Muszę jednak powiedzieć, że ze stylu jaki zaprezentowaliśmy w ostatnich meczach klub może być dumny, kibice mogą być dumni i dziękuję im za wsparcie dla zespołu. I nadal jeśli wygramy w ostatnim meczu z Górnikiem możemy zająć czwarte miejsce w lidze.
Raport meczowy [Lechia -Wisła 2:2]
Trener Franciszek Smuda cieszył się, że jego Wisła mimo wielkich problemów kadrowych potrafiła uzyskać punkt w Gdańsku.
- Na pewno przed meczem każdy twierdził, że Lechia jest faworytem, a niektórzy nawet liczyli ile Wisła dostanie – mówił po meczu Franciszek Smuda. – Mimo okrojonego kadrowo składu pokazaliśmy jednak, że i w takim składzie można w ekstraklasie grać. Może nie o najwyższe cele, ale żeby zostać w tej ekstraklasie można takim zespołem grać. Moi zawodnicy dali z siebie wszystko, realizowali nakreślone założenia taktyczne i cieszę się, że właśnie w tym składzie zdołaliśmy punkt zdobyć. Trzeba powiedzieć, że byliśmy też blisko nawet trzech punktów. Dziękuję mojemu zespołowi za koncentrację i walkę do końca. Tak samo będzie też w niedzielę w ostatnim meczu z Zawiszą.
{joomplucat:1411 limit=6|columns=3}