Kolejne dni mijają, a piłkarze Lechii dalej nie doszli do pełnego porozumienia z zarządem klubu odnośnie obniżki pensji w związku z aktualną sytuacją związaną ze stanem zagrożenia epidemicznego i wynikającym z tego przedłużającym się brakiem możliwości kontynuacji rozgrywek.
W poniedziałek rada drużyny Lechii z kapitanem Flavio Paixao na czele miała spotkanie z prezesem klubu Adamem Mandziarą. Co postanowiono? Cóż, z naszych ustaleń wynika, że droga do porozumienia jest bliższa niż dalsza, natomiast do dziś nie ma żadnych oficjalnych decyzji w tej sprawie.
Dla tych, którzy nie wiedzą - w związku z obecną sytuacją z koronawirusem, a co za tym idzie brakiem treningów oraz meczów, polskie kluby negocjują z piłkarzami obniżkę pensji o połowę. Tak zrobiło już wiele drużyn (nie tylko w PKO Ekstraklasie). W Lechii natomiast wciąż jest po staremu, choć wydawało się, że już w zeszłym tygodniu doczekamy się oficjalnego komunikatu ze strony gdańskiego klubu.
Oczywiście chodzi o pieniądze. W tym przypadku - te zaległe. Piłkarze biało-zielonych w 2020 roku nie otrzymali bowiem żadnej pensji - nazwijmy to - bieżącej. Wypłacono im jedynie pieniądze za listopad i grudzień ubiegłego roku. Nic więc dziwnego, że zawodnicy nie chcą się zgodzić na obniżkę, bez jednoczesnej wypłaty przynajmniej części pensji za 2020 rok. Tu pojawia się kość niezgody, bo jedni zawodnicy chcieliby otrzymać wszystkie zaległe wypłaty, innym zaś wystarczyłby miesiąc czy dwa. Decyzja drużyny ma być jednak jednogłośna. Ma nie być sytuacji, że jeden zawodnik otrzyma jedną wypłatę, a inny np. dwie.
Taka gwarancja ma znaleźć się w aneksie, który każdy piłkarz będzie musiał podpisać. A właśnie, zawodnicy na pewno nie zgodzą się jedynie na gwarancję wypłaty zaległych premii za wygranie Totolotek Pucharu Polski i trzecie miejsce w lidze w poprzednim sezonie. Oni muszą otrzymać te pieniądze do końca kwietnia. Takie są wymogi Ekstraklasy SA - w przeciwnym razie gdański klub może mieć problemy z otrzymaniem licencji na przyszły sezon.
Rozmowy zarządu z piłkarzami byłyby dużo łatwiejsze, gdyby klub płacił na czas, ale to już inny temat.
źródło: własne