Na pięć dni przed startem przygotowań do nowego sezonu Lechia Gdańsk nie dokonała ani jednego transferu. Pożegnano się natomiast z dwoma zawodnikami.
Powiedzieć, że Lechia Gdańsk nie jest aktywna na rynku transferowym, to jak nie powiedzieć nic. Mówi się, że transfery lubią ciszę. Trudno powiedzieć czy jest to celowe działanie, by nie zdradzać planów na letnie okienko czy zwyczajnie działacze nie mają szczęścia do potencjalnych nowych zawodników i ci wybierają innych pracodawców.
Trener Piotr Stokowiec podczas spotkania z dziennikarzami po zakończonym sezonie 2020/21 powiedział, że jednym z priorytetów jest wzmocnienie siły ofensywnej. Trudno się akurat temu dziwić, ponieważ Lechia grała dość nijako. Szukano przede wszystkim ofensywnego pomocnika. Kogoś, kto w trudnych momentach meczów wziąłby na siebie ciężar rozgrywania akcji i tchnął zespół do przodu. Kimś takim miał być Dominik Furman, dla którego przygoda z ligą turecką zakończyła się spadkiem z ligi. Od razu pojawiły się plotki, że Furman mógłby wrócić do Polski. Problem jednak w tym, że zainteresowany jego usługami jest również Raków Częstochowa i w tym momencie 28-letni pomocnik ma zdecydowanie bliżej do Częstochowy niż do Gdańska. Finanse to jedno - Raków może zaoferować większe pieniądze niż Lechia, która nie zamierza robić tzw. kominów płacowych. Po drugie, Raków zagra w europejskich pucharach. No dobrze, eliminacjach. Niemniej, jest to bardziej kusząca perspektywa niż rywalizacja wyłącznie na krajowym podwórku.
Raczej nie należy się spodziewać, że Lechia odważy się na atrakcyjne transfery gotówkowe. Bardziej prawdopodobne jest czekanie do ostatniej chwili na jakąś okazję. Niemniej, lista płac gdańskiego klubu trochę się uszczupli, bo z zespołem rozstali się już Żarko Udovicić oraz Kenny Saief. Ponadto, nie wiadomo czy w Gdańsku zostanie Egy Maulana Vikri, którego umowa wygasa wraz z końcem czerwca, a zawodnik nie dał absolutnie żadnych argumentów, by ją prolongować. Najprawdopodobniej na wypożyczenie uda się zaś Egzon Kryeziu, który nie ma szans na regularną grę w pierwszym zespole.
Lechia ma parę nazwisk na liście życzeń, choć oczywiście jest ona objęta tajemnicą. Wiemy jednak, że gdańszczanie szukają bocznych obrońców, wspomnianego środkowego pomocnika (przynajmniej jednego), skrzydłowych oraz napastnika. A ile tych transferów będzie? Trzy, może cztery. W zależności od negocjacji z zawodnikami. Te nie są jednak łatwe, bo - jak wspomnieliśmy - zarząd Lechii nie zamierza szastać pieniędzmi. Ewentualne środki mogą się znaleźć, choćby z transferu Karola Fili, którym ponownie zainteresowanych jest parę europejskich klubów.
Należy jednak wykluczyć tzw. transfery uzupełniające skład. Do Lechii nie przyjdzie nikt na pozycje trzynaście, czternaście czy piętnaście - przynajmniej takie są założenia. Mają to być zawodnicy, którzy wyraźnie podniosą poziom i z marszu będą mogli wskoczyć do wyjściowej jedenastki.
A wzmocnienia są potrzebne i to w liczbie większej niż dwa. Pokazał to ostatni sezon, który był w wykonaniu Lechii bardzo kiepski. Drużyna nie zanotowała żadnego progresu, co zresztą przyznał nam trener Stokowiec. Można wręcz odnieść wrażenie, że mówimy o regresie.
Lechia rozpocznie przygotowania do nowego sezonu w poniedziałek (14 czerwca). Zawsze byliśmy zwolennikami, by nowe twarze dołączały do zespołu przed startem przygotowań, a nie w trakcie, by było więcej czasu na adaptację w nowym otoczeniu. Czy się to uda? Raczej bylibyśmy sceptyczni.
źródło: własne