Jedziemy wygrać z Legią - zapewnia Paweł Buzała, który w każdy meczu w ekstraklasie w bieżących rozgrywkach strzelał gola.
Michał Probierz nie ma wątpliwości. Podstawowym napastnikiem Lechii jestPaweł Buzała. Szkoleniowiec zna tego piłkarza bardzo dobrze, gdyż prowadził go już wcześniej w Bełchatowie. -To trener decyduje, kto odpowiada mu najbardziej do koncepcji. Mi się wydaje, że na miejsce w "11" zasłużyłem grą w letnich sparingach. Szkoleniowiec mi zaufał i jak na razie chyba tego nie żałuje. Co prawda jestem specyficznym napastnikiem, wzrostem nie grzeszę, ale w wielu dobrych zagranicznych klubach też odchodzi się od koncepcji z wieżowcami w ataku, a piłka staje się szybsza, bardziej dynamiczna - mówi 27-latek, który wreszcie w Lechii może grać na tej pozycji, na której najbardziej lubi.
Paweł otworzył wynik spotkania z Jagiellonią Białystok (2:0) oraz ustalił końcowy rezultat w spotkaniu z Cracovią (3:1). Poza tymi dwoma meczami w ekstraklasie zagrał jeszcze tylko 32 minut w pojedynku towarzyskim z Barceloną. Pozostałe spotkania musiał opuścić z powodu kontuzji.
-Tak pechowego początku sezonu jeszcze nie miałem. Okres przygotowawczy, gdzie naprawdę ciężko trenowaliśmy, przepracowałem bez kłopotów. Dopiero tuż przed inauguracją pojawiła się kontuzja mięśnia dwugłowego. Ból odezwał się także ostatnio. Szczęście w nieszczęściu, że to uraz, który wyłącza mnie z treningu na kilka dni, a nie na dłuższy okres - przyznaje Buzała, którego przed tygodniem zabrakło podczas pucharowego spotkania w Tarnobrzegu. Do Warszawy jednak jedzie i to w bojowym nastroju. -Nie mogę doczekać się meczu z Legią. Podobnie myślą koledzy. To oznaka, że czujemy się pewnie. Każdy z nas jedzie do Warszawy po zwycięstwo. Stać nas na wygraną w sobotę, bo mamy fajny zespół, pomieszanie rutyny z młodością - zapewnia piłkarz. Środowy wieczór napastnik spędził przed telewizorem. Obejrzał transmisje z meczów Legii w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów oraz Barcelony o Superpuchar Hiszpanii.
-Nasz mecz z Barceloną stał się dla punktem kulminacyjnym. Po nim w 100 procentach uwierzyliśmy w to, co było nam wpajane już wcześniej. Właściwie od początku okresu przygotowawczego, przez odpowiednie podejście trenera do nas - była wiara, że możemy grać tylko lepiej i wygrywać. Przecież każdy zespół popełnia błędy. Moim zadaniem jest, aby te rywali wykorzystać. Co prawda na ogół przy dobrych zespołach mówi się, że ich najsłabszym punktem jest obrona. Jednak w Warszawie muszę być cały czas skoncentrowany, gdyż nie wykluczone, że dostanę tylko jedną szansę na gola i trzeba ją wykorzystać - deklaruje Buzała. Na ten sezon napastnik Lechii postawił sobie ambitny cel. -Chciałbym dojść do 10 bramek w ekstraklasie - zdradza nam. -Oczywiście nic na siłę. Każdy, kto ogląda moją grę widzi, że gram dla zespołu i pracuje dla niego, nie zachowuje się egoistycznie na boisku - dodaje Paweł. Obecnie wydaje się, że jeśli Lechia nie dokona u schyłku okna transferowego spektakularny wzmocnienie w ataku, a Buzale dopisywać będzie zdrowie, to ten piłkarz na długo pozostanie na szpicy gdańskiej drużyny.
-Cieszę się, że w dwóch meczach strzeliłem gole, ale koncentracja nie może uciec. Ważne też by mięśnie były stabilne, mikrourazy nie przeszkadzały w treningach, bo ciężko grać na zmianę z leczeniem kontuzji. Organizm może odmówić posłuszeństwa. Nie jest też tak, że nie ma mnie kim zastąpić. Tuszyński czy Duda też mają szanse, każdy z nas walczy o miejsce w składzie - ocenia Buzała. Napastnik dla pierwszej drużyny Lechii w rozgrywkach ligowych strzelił dokładnie 30 goli. Połowa z tych trafień miała miejsce w ówczesnej II lidze. Na tym poziomie Paweł zaliczył też - jak na razie - jedyny sezon, w którym strzelił 10 goli. Czekamy zatem na powtórkę sprzed 5 lat, a może i na nowy rekord w tym względzie.
Źródło: sport.trojmiasto.pl/własne