- Nie stawiam sobie żadnych celów na rundę wiosenną, bo jest na co za wcześnie. Najpierw chciałbym wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie Lechii, dopiero później mogę zacząć zastanawiać się ile chciałbym strzelić bramek na wiosnę - mówi nam Omran Haydary, reprezentant Afganistanu, jeden z nowych piłkarzy biało-zielonych.
Jedno jest pewne - ostatnie dni były dla niego dość intensywne. 10 stycznia przyjechał do Gdańska na testy medyczne, a dzień później złożył podpis pod 3,5-letnim kontraktem z Lechią. Nie minęły trzy kolejne doby, a już siedział na ławce rezerwowych podczas meczu PKO Ekstraklasy z Piastem Gliwice. Ostatecznie z tejże ławki podniósł się tylko na rozgrzewkę, natomiast - jak sam przyznaje - nie liczył na to, że już w miniony piątek zadebiutuje w nowym zespole. - Przed meczem z Piastem trenowałem z drużyną dwa razy, więc nie miałem zbytnio okazji, żeby się pokazać. Wiadomo, cieszyłem się, że po tak krótkim czasie trener wziął mnie od razu do meczowej kadry, ale od początku wiedziałem, że raczej nie zagram. Nie miałem żadnych oczekiwań - powiedział Haydary.
Dzień później Haydary wziął udział w sparingu rezerw Lechii z Bałtykiem Gdynia. Biało-zieloni wygrali 2:0, a sam zawodnik opowiedział nam o swoich wrażeniach. - Może nie był to mój najlepszy mecz, ale robiłem to, czego chciał ode mnie trener. Czasami samo poruszanie się po boisku jest ważniejsze niż strzelenie bramki. Udało mi się wypracować trzy, może cztery sytuacje. Co prawda jedną z nich zmarnowałem, ale cieszę się, że przynajmniej je stwarzałem - mówi reprezentant Afganistanu.
- Potrzebuję trochę czasu, żeby się wdrożyć. Jest to nowy zespół, grający w mocniejszej lidze niż ostatnio występowałem. Nie da się wejść do niego z marszu. Pozostali zawodnicy trenowali przez miesiąc podczas okresu przygotowawczego, a ja muszę się tego wszystkiego nauczyć jak najszybciej, pojąć pewne elementy taktyczne. Mam jednak nadzieję, że nastąpi to bardzo szybko i już od najbliższej kolejki zacznę łapać minuty - przyznaje Haydary.
Jego kariera przebiega bardzo szybko. Jeszcze paręnaście dni temu grał w sparingach Olimpii Grudziądz, teraz natomiast walczy o skład w Gdańsku. - Nie spodziewałem się, że to wszystko będzie działo się tak szybko. To było jak piękny sen - mówi Haydary. - Gdy zacząłem grać w Olimpii, zdałem sobie sprawę, że jest to doskonałe miejsce, żeby się pokazać. Jeśli prezentujesz się dobrze, to normalne, że interesują się tobą dużo większe kluby - dodał.
- Zanim trafiłem do Olimpii byłem blisko wyjazdu do Australii. Ostatecznie plan nie wypalił, natomiast miałem sporo innych ofert, ale nie były satysfakcjonujące. Mogłem iść do młodzieżowych drużyn niemieckich. Mogę powiedzieć, że chodziło o VfL Wolsburg i Kaiserslautern. Rozmawiało ze mną wiele osób, ale nie mogłem się na nic zdecydować, bo brakowało konkretów. Nie czułem, że oni naprawdę mnie tam chcieli. To zmieniło się, gdy odezwała się Olimpia. Pojechałem tam, zobaczyłem wszystko na własne oczy i widziałem zdeterminowanych i bardzo konkretnych ludzi. Dlatego postanowiłem podpisać tam umowę. Z perspektywy czasu nie żałuję tego kroku - podkreśla Haydary.
Teraz jest piłkarzem Lechii, choć tak naprawdę interesowało się nim pół PKO Ekstraklasy. Nic dziwnego, jesienią strzelił dwanaście bramek dla Olimpii. Już po paru tygodniach od transferu pojawiły się pierwsze sygnały, że długo w Grudziądzu nie pogra. - Rozmawiałem z innymi klubami, ale uznałem, że Lechia będzie dla mnie najlepszym wyborem. Chcę potwierdzić, że potrafię grać w piłkę, a za jakiś czas wykonać kolejny krok do przodu. Myślę, że moja osoba pasuje do taktyki, którą preferuje trener Stokowiec. To też miało znaczenie - mówi Haydary.
Piłkarz urodzony w Afganistanie nie brał pod uwagę pozostania w Olimpii do końca sezonu. - Przyznam szczerze, że chciałem odejść z Olimpii. Nie myślałem, żeby zostać tam na kolejną rundę. Zresztą już po pierwszych pięciu meczach w rundzie jesiennej odezwali się do mnie przedstawiciele Zagłębia Lubin. Już wtedy mogłem odejść, ale uznałem, że to jednak za wcześnie. Po sześciu miesiącach tych wątpliwości już nie miałem. To był dobry moment na kolejny krok - podkreśla.
Jego przyjście zbiegło się z transferem Lukasa Haraslina do włoskiego Sassuolo. - Wiem kim jest Lukas i kim był dla Lechii. Nie powiem ci, że go zastąpię, ale chciałbym pójść podobną drogą - mówi Haydary, który jednak nie chciał składać deklaracji, że strzeli tyle i tyle bramek.
- Nie stawiam sobie konkretnych celów na rundę wiosenną. Przynajmniej nie teraz. Najpierw chciałbym wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie, dopiero później mogę zastanawiać się ile chciałbym strzelić bramek. Nie jest łatwo wejść do zespołu, który gra dobrze i wygrywa mecze. Trener nie ma powodu, żeby cokolwiek zmieniać, ale ja postaram się dać mu argumenty, żeby na mnie postawił już w najbliższym spotkaniu z Lechem - powiedział Omran.
Na sam koniec zapytaliśmy go o postępy w nauce języka polskiego, wszak jest już w naszym kraju od ponad pół roku. - Polski język? Jeśli mówisz powoli, to potrafię cię zrozumieć. Potrafię kogoś zapytać o drogę, dogadać się w sklepie. Z każdym dniem jest coraz lepiej, ale nie jest to jednak łatwy język do nauki - tłumaczy.
Jakie było pierwsze polskie słowo, które poznał? - Nie chcesz tego usłyszeć. Ku..a - zakończył z uśmiechem.
źródło: własne