Miłosz Kałahur niedzielny mecz z Podbeskidziem rozpoczął na ławce rezerwowych. Po przerwie jednak wszedł na boisko i pomógł Lechii w wywalczeniu trzech punktów. - Każdy wiedział, że ta druga połowa nie może wyglądać jak pierwsza - mówił w pomeczowej rozmowie z dziennikarzami.

Myślę, że ta pierwsza połowa nas zaskoczyła. Wiedzieliśmy, że Podbeskidzie dobrze pressuje, ale nie dali nam szans rozwinąć się na skrzydłach i to trzeba było szybko zmienić. Druga połowa była trochę lepsza w naszym wykonaniu, ale Podbeskidzie trochę opadło z sił. Zaczęliśmy szybciej zmieniać strony i te przestrzenie były coraz większe. Doprowadziliśmy do wyrównania, a potem do wygrania tego meczu - ocenił na gorąco.

Lewy obrońca po zakończeniu pauzy za kartki nie wrócił do pierwszej jedenastki Lechii. - Piłka jest, można powiedzieć, brutalna. Wypadłem za cztery kartki, chłopaki dobrze się sprawdzili, gra wyglądała dobrze i tak to wygląda. Myślę, że po wejściu z ławki pokazałem, że ta rywalizacja jest i ja jestem cały czas gotowy - przyznał. Zresztą na pomeczowej konferencji 24-latka komplementował też Szymon Grabowski. - Fajnie że Miłosz się nie obraził i to nagroda za cierpliwość i to pokazuje, że piłkarze zawsze muszą być gotowi  - mówił szkoleniowiec.

Kałahur zdradził, że w przerwie w szatni pojawiła się frustracja. - Tutaj każdy wiedział, że ta pierwsza połowa nie może wyglądać jak pierwsza. Byliśmy świadomi, była lekka frustracja, ale musieliśmy szybko to przekuć w pozytywną energię i tak wygraliśmy mecz - zakończył.

źródło: lechia.gda.pl