Lechia Gdańsk zakończyła rok porażką. W dużej mierze Biało-Zielonym zabrakło konkretów w ofensywie oraz... impulsu z ławki rezerwowych. Zresztą trener Grabowski dokonał tylko dwóch zmian, co pokazuje, że transfery zimą są konieczne. Koniec końców na minioną rundę należy spojrzeć jednak pozytywnie - jeszcze pół roku temu nie było nawet wiadomo, czy Lechia do rozgrywek I ligi przystąpi. 

"Lechia Gdańsk przystąpiła do meczu na Arenie Lublin z szansą na objęcie prowadzenia w lidze i spędzenia przerwy zimowej na pierwszym miejscu. Grająca kilka godzin wcześniej Arka straciła bowiem punkty z Górnikiem Łęczna" - pisaliśmy we wczorajszej relacji meczowej. Rzeczywiście szansa na objęcie prowadzenia była i gdańszczanie trochę na własne życzenie jej nie wykorzystali. Gdyby jednak spojrzeć na to, w jakiej sytuacji Lechia była latem, trzecie miejsce i dwa punkty straty do lidera to wynik obiecujący. Mówią głośno o tym także zawodnicy oraz trener Lechii. Szymon Grabowski kilkukrotnie powtarzał, że dla niego i całej drużyny, najważniejsze jest to, co będzie w maju, jednak obecna sytuacja jest bardzo dobra. Po meczu w Lublinie jeden z zawodników zdradził nam, że gdybyśmy w lipcu powiedzieli mu, że Lechia będzie w czołówce, pewnie by nie uwierzył. Nawet mimo sobotniej porażki rundę i my oceniamy pozytywnie.

Trzeba jednak spojrzeć też na to, co już wielokrotnie było mówione i co mecz w Lublinie potwierdził - Lechia potrzebuje jeszcze się wzmocnić. W sobotę zabrakło wykończenia i jakości w ofensywie, o czym po spotkaniu mówił też sam szkoleniowiec. - Nie powiem, że nie dochodzimy do sytuacji, w których można strzelać. Mamy problem z decyzyjnością. Wydawało się, że w ostatnim tygodniu dobrze nad tym pracowaliśmy, bo wyglądało to dobrze. Tutaj było tego ewidentnie mało i to jest coś, nad czym musimy w przyszłości pracować - ocenił zapytany przez nas na pomeczowej konferencji o grę ofensywną Dodatkowo z ławki weszli tylko Louis d'Arrigo i Łukasz Zjawiński, a i oni losów meczu nie odmienili. Nie było więc kim atakować, a zmiennicy nie dali impulsu. A wszystko na oczach prezesa Paolo Urfera, dyrektora technicznego Kevina Blackwella oraz dyrektora sportowego Jakuba Chodorowskiego.

Idzie zima, więc szansa na sprowadzenie kilku piłkarzy. Na jakie pozycje? Priorytetem jest środek obrony - Andrei Chindris i Elias Olsson potrzebują rywalizacji. Ponadto Lechia potrzebuje napastnika - ani Łukasz Zjawiński, ani Tomas Bobcek nie dają tyle, ile powinni. Podobnie ma się sytuacja na skrzydle - choć Maks Chlań prezentuje się nieźle, to nie można tego powiedzieć o Camilo Menie. I oczywiście w kadrze jest jeszcze choćby Dominik Piła, jednak nie dostaje on zbyt wielu szans. 

Co przyniosą kolejne tygodnie? W gabinetach najpewniej trwają już prace nad ewentualnymi wzmocnieniami. Nam pozostaje tylko czekać.

źródło: własne