Po trzech tygodniach Lechia wreszcie rozegra mecz. We wtorek o godz. 17.40 biało-zieloni zagrają z Olimpią Grudziądz w ramach 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski. To początek maratonu dla podopiecznych Piotra Stokowca, którzy w sześć dni muszą rozegrać trzy spotkania.
W teorii awans powinien być prostym zadaniem. Tak się to powinno odbywać, gdy rywalizuje ze sobą zespół lepszy i słabszy. Lechia gra w PKO Ekstraklasie, z kolei Olimpia Grudziądz niezbyt dobrze radzi sobie w rozgrywkach II ligi. Po dwunastu kolejkach grudziądzanie są na czternastym miejscu w tabeli z dorobkiem dwunastu punktów. Warto też dodać, że Olimpia strzeliła zaledwie dwanaście bramek, co jest trzecim najgorszym wynikiem w całej lidze.
Czy Lechia jest zdecydowanym faworytem? Oczywiście, że tak.
Jeśli cokolwiek przemawia w tym meczu za Olimpią, to rytm meczowy. Lechia ostatni raz grała mecz 28 października, a więc trzy tygodnie temu. Mówimy o zwycięstwie 3:1 z Wisłą Kraków po dobrych zawodach, ale czy dziś ma to jakiekolwiek znaczenie? Trudno powiedzieć. Było to dość dawno temu. Co innego Olimpia, która rywalizuje cały czas.
Spójrzmy:
14 listopada - 2:2 z Błękitnymi Stargard
10 listopada - 1:1 ze Zniczem Pruszków
7 listopada - 1:3 z Olimpią Elbląg
Więc gdy Lechia pauzowała przez koronawirusa, Olimpia rozegrała trzy mecze w siedem dni. Choć z drugiej strony, gdy spojrzymy na wyniki, to nie wiadomo co byłoby lepsze.
Jak gdańszczanie przygotowywali się do meczu w Grudziądzu?
- Udało nam się przygotować optymalnie. Jest to specyficzna i dość wyjątkowa sytuacja. Dzieliliśmy drużynę na grupy, grupki, w zależności od tego, kto kiedy zachorował. Było trochę absencji. W poniedziałek po raz pierwszy mieliśmy na treningu dwudziestu zawodników z pola. Przywiązywaliśmy dużą wagę do tego, żeby zawodników umiejętnie wprowadzać do treningi po kwarantannie. Po zajęciach indywidualnych przeprowadziliśmy wiele badań, żeby przede wszystkim nie zaszkodzić ich zdrowiu. Wykorzystaliśmy całą naszą wiedzę i doświadczenie - mówi trener Piotr Stokowiec.
Ostatnim razem, gdy Lechia wracała do gry po trzech tygodniach przerwy, forma rosła stopniowo. Przypomnijmy sobie - najpierw bardzo słaby mecz z Pogonią Szczecin (0:1), następnie dużo lepsze spotkanie z Zagłębiem Lubin (1:1), a na koniec dobra postawa i spokojne wyjazdowe zwycięstwo z Wisłą Kraków (3:1).
Teraz jednak konieczne będzie wejście na najwyższe obroty już od pierwszego meczu. Tutaj nie ma miejsca na pomyłkę. W przypadku porażki nie będzie okazji do rewanżu. Odpadasz. Traf chciał, że Lechia zaczyna mały maraton od najsłabszego przeciwnika.
17 listopada, godz. 17.40 - vs Olimpia Grudziądz (wyjazd)
20 listopada, godz. 18 - vs Śląsk Wrocław (dom)
23 listopada, godz. 18 - vs Piast Gliwice (wyjazd)
Trzy mecze w sześć dni (a 30 listopada kolejne spotkanie - z Lechem Poznań) po trzech tygodniach bez jakiejkolwiek rywalizacji. Dodatkowo przez większość tego czasu piłkarze siedzieli w domach na kwarantannie. Zdajemy sobie sprawę, że nie leżeli na kanapie przed telewizorem, tylko mieli rozpisane ćwiczenia w domu, ale jest to zupełnie co innego niż codzienne treningi na boisku.
- Ważnym elementem będzie przygotowanie mentalne, nastawienie do tych meczów. Czeka nas intensywne sześć dni - podkreśla trener Stokowiec.
Na koniec dodajmy jeszcze, że poza Tomaszem Makowskim i Mateuszem Sopoćko wszyscy zawodnicy są do dyspozycji sztabu szkoleniowego. Jedyna trudność polega na tym, że niektórzy są w treningu tydzień, inni kilka dni. Jakiekolwiek bawienie się w typowanie składu na wtorkowy mecz w Grudziądzu mija się w tym momencie z celem.
źródło: własne