Legia Warszawa przegrała na własnym boisku w meczu 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Lechią Gdańsk 0-1 (0-1), a jedynego gola dla podopiecznych Michała Probierza strzelił Paweł Buzała. To trzecia bramka napastnika Lechii w trzecim meczu w tym sezonie. Dzięki dzisiejszej wygranej lechiści wyprzedzili Legię w tabeli i razem z Górnikiem Zabrze są na pierwszym miejscu.

Drużyna Legii Warszawa przed rewanżowym pojedynkiem ze Steauą Bukareszt chciała zdobyć komplet punktów, by podbudować się psychicznie przed wtorkowym meczem. Jednak goście z Gdańska nie zamierzali tanio sprzedać swojej skóry i chcieli walczyć do ostatniego gwizdka, aby zgarnąć przynajmniej jeden punkt.

Lechia Gdańsk mogła objąć prowadzenie już w 2. minucie meczu. Matsui dograł piłkę z prawej strony boiska do Pietrowskiego, który oddał strzał, ale okazał się on niecelny. Podopieczni Michała Probierza grali bardzo mądrze i konsekwentnie, nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. W 13. minucie mocnym strzałem popisał się Paweł Buzała, który pokonał Dusana Kuciaka, i Lechia objęła prowadzenie. Nieoczekiwanie goście byli lepsi od piłkarzy Jana Urbana. Nie dawali im swobodnie rozgrywać piłki. Gdańszczanie mogli podwyższyć swoje prowadzenie. Mistrzowie Polski byli natomiast bliscy doprowadzenia do wyrównania. Tomasz Brzyski podawał do Cichockiego, którego strzał z linii bramkowej wybił Frankowski. Gracze Lechii mogli mówić o sporym szczęściu.

 

Zobacz raport meczowy Legia - Lechia

W późniejszych fragmentach pierwszej połowy oba zespoły nie stwarzały sobie sytuacji, które mogły powalić na kolana, a także zagrozić bramce przeciwnika. W poczynaniach piłkarzy było dużo chaosu i niedokładności. Jednak minutę przed przerwą doskonałą okazję mieli gracze Lechii, którzy mogli wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Matsui zagrywał piłkę do Buzały, który znajdował się w „szesnastce”, ale były piłkarz GKS-u Bełchatów nie trafił czysto w futbolówkę i cała akcja spaliła na panewce. Do przerwy gdańszczanie schodzili z podniesionymi głowami i zamierzali utrzymać korzystny rezultat tuż po zmianie stron.

W drugiej połowie piłkarze warszawskiej Legii zamierzali podnieść się po słabej pierwszej połowie w ich wykonaniu i odrobić straty do Lechii. Jednak to goście mogli pierwsi zdobyć gola tuż po przerwie. Japończyk Matsui popisał się bardzo silnym strzałem, który na rzut rożny sparował Kuciak. Podopieczni Michała Probierza nie dali się zaskoczyć i z minuty na minutę Legii było coraz trudniej zdobyć bramkę, która włączyłaby ją do równorzędnej walki. Gdańszczanom bardzo zależało na ochronie tego rezultatu, bo zdawali sobie sprawę, że to może zagwarantować im wysoką lokatę w tabeli, dlatego robili wszystko, aby ten wynik utrzymać.

W końcówce meczu oba zespołu postawiły wszystko na jedną kartę. Gospodarze mieli jeszcze nadzieję, że uda im się uzyskać korzystny rezultat. Pietrowski kolejny raz w tym spotkaniu oddał strzał z okolic jedenastego metra, ale minął się on z celem, bo futbolówka nie trafiła w światło bramki. Chwilę później sprawy w swoje ręce próbowała wziąć Legia. Łukasz Broź spróbował technicznego uderzenia, które wybronił Małkowski. Obraz gry nie uległ zmianie i Lechia dowiozła korzystny rezultat do końca.

Piłkarze Lechii dzięki temu zwycięstwu znajdują się w górnej części tabeli i przeskoczyli swoich dzisiejszych rywali.

 

Źródło: igol.pl/90minut/własne