Lechia Gdańsk po czterech kolejkach wciąż pozostaje niepokonana. Tym razem przy obecności niemal 15 tysięcy kibiców, podopieczni Michała Probierza pewnie pokonali Cracovię Kraków 3:1.

Mecz Lechii z Cracovią sędziował w Gdańsku Japończyk Yudai Yamamoto, który w środę na tym samym stadionie poprowadzi towarzyskie spotkanie Polski z Danią. Arbiter z Kraju Kwitnącej Wiśni znakomicie wywiązał się ze swojej roli, a do jego poziomu starali się również dostosować piłkarze. Zawodnicy obu drużyn stworzyli na PGE Arenie emocjonujące i stojące na niezłym poziomie widowisko.

Ta konfrontacja zakończyła się zasłużoną wygraną 3:1 gdańskiego zespołu, który tym samym odniósł drugie zwycięstwo z rzędu.

Gospodarze mogli objąć prowadzenie już w 48. sekundzie, kiedy Paweł Buzała ograł środkowych obrońców rywali, ale w sytuacji sam na sam z Krzysztofem Pilarzem nieczysto uderzył piłkę, która przeszła obok słupka. W ósmej minucie było jednak 1:0 dla Lechii.

Wszystko zaczęło się od tego, że w niegroźnej sytuacji Sławomir Szeliga niepotrzebnie sfaulował przy linii bocznej Przemysława Frankowskiego. Po rzucie wolnym egzekwowanym przez Piotra Wiśniewskiego i biernej postawie lewego obrońcy gości Adama Marciniaka, Marcin Pietrowski strzałem z ostrego kąta pokonał golkipera Cracovii.

Biało-zieloni długi nie cieszyli się jednak z prowadzenia. Pierwsze ostrzeżenie defensywa Lechii otrzymała w 23. minucie, kiedy po centrze Edgara Bernhardta bliski szczęścia był Dawid Nowak, którego nie upilnował Jarosław Bieniuk. Tym razem piłka po główce napastnika gości minimalnie minęła bramkę gospodarzy.

Kolejny atak Cracovii zakończył się powodzeniem. W 25. minucie składną akcję rozpoczął oraz zakończył efektownym strzałem w długi róg Bernhardt.

Początek drugiej połowy ponownie należał do gdańszczan. Drużyna z Krakowa konsekwentnie starała się rozgrywać akcje już spod własnej bramki za pomocą krótkich podań i ta taktyka obróciła się przeciwko nim. Podanie Sławomira Szeligi przejął na 30. metrze Pietrowski, zagrał do Piotra Grzelczaka, który obsłużył dokładnym podaniem Wiśniewskiego, a ten po raz drugi umieścił piłkę w siatce.

Lechiści poszli za ciosem i w 50. oraz 52. minucie mogli podwyższyć rezultat, ale gości od straty kolejnych bramek uratował Pilarz. Najpierw bramkarz Cracovii wygrał pojedynek z Buzałą, a następnie obronił główkę z trzech metrów Bieniuka. W tych sytuacjach dokładnym podaniem ponownie popisał się Grzelczak.

W 69. minucie goście mieli jedyną w drugiej połowie okazję, aby doprowadzić do remisu. Po centrze Nowaka i strzale Krzysztofa Danielewicza, rezerwowego golkipera gospodarzy Sebastiana Małkowskiego (Mateusz Bąk nabawił się w pierwszej połowie kontuzji) wyręczył Adam Pazio, który zablokował piłkę.

W 74. min na boisku pojawił się rodak arbitra Daisuke Matsui, który niebawem był współautorem najefektowniejszej i zakończonej bramką akcji spotkania. W 84. min najpierw Buzała podał piętą do Japończyka w polu karnym rywali, a ten w ten sam sposób odegrał mu piłkę, dzięki czemu napastnik Lechii znalazł się sam przed Pilarzem i potężnym uderzeniem pod poprzeczkę ustalił wynik tego bardzo dobrego spotkania.

Źródło: sportowefakty/własne