Lechia Gdańsk przegrała 0:4 z Rakowem Częstochowa i już niemal napewno spadnie do pierwszej ligi. Po meczu rozżalony Jakub Bartkowski udzielił wywiadu w Canal+Sport. - Spadamy, jako drużyna. Spada klub, spada miasto, spadają kibice, ale też ludzie związani z Lechią - powiedział.

Lechia ma obecnie sześć punktów straty do bezpiecznego 15. miejsca. Szanse na utrzymanie są już iluzoryczne. - Przestałem liczyć punkty kilka kolejek temu, bo wiedziałem, ile punktów musimy zdobyć. My musieliśmy zdobywać punkty, wszystko zależało od nas... A jak to wygląda, to pokazują ostatnie wyniki - przyznał Jakub Bartkowski.

Jakub Bartkowski dołączył do Lechii zimą, kiedy Biało-Zieloni znajdowali się tuż nad strefą spadkową. Czy brał pod uwagę opcję spadku? - Takiego scenariusza nie brałem pod uwagę. Byłem pewny, że się utrzymamy. Rzeczywistość okazała się okrutna. Nie wiem, czy mamy iluzoryczne szanse na utrzymanie. Można się łudzić, oszukiwać, ale od początku rundy potrzebne były zwycięstwa. Te statystyki nasze, to są statystyki drużyny, które spadają z ligi.

Obrońca odniósł się też do zawieszenia Dušana Kuciaka i Mario Maločy oraz słów bramkarza po meczu z Pogonią Szczecin. - Te słowa były powiedziane w emocjach. Bramek ani nie strzelamy, ale też tracimy. Cały zespół broni, cały zespół atakuje. To nie są sportowe decyzje i z zawodników dostępnych to trener jest do wystawiania składu. Skorzystał z tych, z których mógł - przyznał 31-latek i dodał: - Czy była to najmocniejsza jedenastka? Możliwe, że tak. Przegrała cała drużyna. Ci, co nie pojechali, też grali, ci kontuzjowani też grali. Wszyscy mamy nóż na gardle. Cztery mecze trzeba wygrać, ale mówimy tak od początku roku. Czy drużyna jest podzielona? To każdy inaczej bierze do siebie. Spada klub, spada miasto, spadają kibice, ale też ludzie związani z Lechią - ocenił

- Moje osobiste zdanie jest najmniej istotne. Ja bym chciał mieć więcej punktów na koncie, nawet jakbym siedział na trybunach - zakończył Jakub Bartkowski.

źródło: Canal+Sport