Nie tak kibice Lechii Gdańsk wyobrażali sobie Poniedziałek Wielkanocny. Biało-Zieloni przegrali w Białymstoku, a ich sytuacja w tabeli jest coraz trudniejsza. Dušan Kuciak po spotkaniu porozmawiał z gdańskimi dziennikarzami i przyznał, że traci nadziei na lepsze jutro. -  Ja wiem, że zagraliśmy słabo i rozumiem, że kibicom jest trudno mieć nadzieję. Ja jednak mam taką nadzieję. Piłka nożna widziała już inne rzeczy, które wydawały się mało prawdopodobne - ocenił.

Bramkarz Lechii był w Białymstoku chyba jedynym piłkarzem gdańszczan, który spisywał się na miarę swoich możliwości. Mimo to, Słowak po meczu nie ukrywał zdenerwowania i miał do siebie pretensje. - Mam do siebie pretensje. Nie zawiniłem przy bramce, ale straciliśmy gola. Musimy sobie też zadać pytanie, co dałby nam jeden punkt? Bo my chcieliśmy wygrać. Trzeba jednak powiedzieć, że z boiska to nie wyglądało, że przyjechaliśmy po zwycięstwo do Białegostoku - przyznał i dodał: - I to mi przeszkadza. Nie mam wytłumaczenia dlaczego tak jest, ale tak to wyglądało. Ze Śląskiem i Górnikiem zdobyliśmy po jednym punkcie, ale uważam, że to było za mało. W Białymstoku przyjechaliśmy zagrać mecz o życie i przegraliśmy go w takim stylu, że ciężko mi się z tym pogodzić.

Po porażce w Białymstoku Lechia ma już pięć punktów do "bezpiecznej" strefy, a do końca rozgrywek zostało siedem spotkań. Kuciak nie traci jednak nadziei na utrzymanie. - Ja wiem, że zagraliśmy słabo i rozumiem, że kibicom jest trudno mieć nadzieję. Ja jednak mam taką nadzieję. Piłka nożna widziała już inne rzeczy, które wydawały się mało prawdopodobne. Piłka cały czas jest w grze, a w sobotę kolejna okazja, aby powalczyć o ligowe punkty. Jeśli jednak zaprezentujemy się tak, jak w Białymstoku, to będzie ciężko o punkty. Mam wiarę, mam nadzieję i chcę pracować. Tak jak oczekuję więcej od siebie, to tak samo od kolegów, bo zagraliśmy słaby mecz - powiedział.
lan 2549
 
Pod koniec pierwszej połowy bramkarz obronił rzut karny Jesusa Imaza, jednak po chwili jedenastka została powtórzona. Co dokładnie wydarzyło się w tamtej sytuacji? - 

Sędzia powiedział, że wyszedłem za szybko przed linię. On patrzył na mnie, ja na niego. On się zatrzymał, a mi już było ciężko zatrzymać rozpoczęty ruch. Była powtórka, ale nie strzelili bramki i liczyłem na to, że może to nas pobudzi na drugą połowę do większej chęci i agresji. A my kontynuowaliśmy grę z pierwszej połowy, a pod koniec meczu daliśmy sobie jeszcze strzelić głupią bramkę - skomentował i dodał zapytany o Jesusa Imaza: - Pamiętam to. On kombinował wtedy i wiedziałem, że teraz też to zrobi i dlatego się nie rzuciłem. W Gdańsku uderzał bez rozbiegu. Przypomniałem sobie tamtą sytuację i wiedziałem, że będzie chciał mnie ośmieszyć. Myślałem, że uderzy w środek i złapałem piłkę, ale teraz to nam nic nie daje. 

Szkoda mi naszych kibiców, którzy przyjechali do Białegostoku zamiast spędzić święta z rodziną. Dziękuję im i nie będę przepraszać, bo nie mam za co, ale jest mi na pewno przykro, że pokonali długą drogę, żeby nas wspierać, a my się prezentujemy tak jak się prezentowaliśmy w meczu z Jagiellonią - dodał.

Trener David Badia po meczu powiedział, że opiera swój optymizm na matematyce. A na czym opiera go Kuciak? -  Nie wygrywamy meczów bezpośrednich. Z Koroną przegraliśmy, ze Śląskiem remis był jak porażka, wreszcie w Białymstoku mogliśmy zbliżyć się do Jagiellonii i znowu przegrywamy. Optymizm opieram na tym, co widzę na treningach. W środę albo w czwartek coś powiem kolegom, bo na treningach potrafią strzelać piękne bramki – od słupka, w „okno”, po koźle. Przychodzi mecz i nie oddajemy celnego strzału. To mi przeszkadza. Na treningu wszystko jest fajne i łatwe, a potem przychodzi mecz i jesteśmy zesrani - przyznał.

Nie zabrakło pytania o to, co po potencjalnym spadku Biało-Zielonych. Czy Słowak zostanie w klubie? - Jeszcze daleko jest do tego, żeby Lechia spadła z ligi. Możemy o tym rozmawiać wtedy, kiedy to już będzie pewne. Na ten moment Lechia jest w ekstraklasie, a piłka jest w grze, a punkty są do zdobycia. Dlaczego nie możemy wygrać z zespołami z górnej części tabeli? W meczu ze Śląskiem były strzały, ale nie tak groźne. Na treningach są takie nie do obrony. I to nie jeden zawodnik, ale połowa zespołu potrafi to zrobić. Potem przychodzi mecz i nie oddajemy strzału - zakończył.

źródło: własne