Meczem z Koroną Kielce zespół Lechii rozpoczął mały marcowy maraton. W dwadzieścia dni jest bowiem do rozegrania sześć spotkań. Pięć w PKO Ekstraklasie i jedno w Totolotek Pucharze Polski. Trener Piotr Stokowiec nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw, szczególnie że nie wszystkie drużyny są traktowane tak samo.
Weźmy pod uwagę terminarz. Nawet nie tyle PKO Ekstraklasy, bo tu mimo wszystko każdy jest traktowany podobnie (choć zdarzają się przypadki, że jedni chcieliby grać w piątek, inni w niedzielę, ale my nie o tym). Wystarczy szybki rzut oka na daty rozegrania meczów ćwierćfinałowych Totolotek Pucharu Polski. Lechia zagra z Piastem Gliwice 11 marca, z kolei Legia i Lech tydzień później. Jest to o tyle istotne, że biało-zieloni rozegrają w sumie pięć spotkań w systemie co trzy dni, natomiast Legia i Lech zaledwie po trzy. Te dwa zespoły w tym okresie będą mogły liczyć na tygodniowy odpoczynek.
- Uważam, że termin nie jest dla nas dobry. Nie wiem w jakim celu władze rozgrywek chcą, byśmy sami proponowali dogodny dla nas termin, skoro i tak nie jest to uwzględniane. Chcieliśmy grać z Piastem 17 lub 18 marca. Wszyscy powinni mieć równe szanse, tymczasem Legia i Lech grają trzy mecze co trzy dni, a my i Piast po pięć. To jest znaczna różnica. Też chcielibyśmy mieć taki tydzień przerwy. Nie byłoby dla mnie problemem, gdyby wszyscy grali tak samo. Oczywiście zaraz będzie zasłanianie się transmisjami, telewizjami, ale ja tego nie kupuję. Jestem zły na całą sytuację - mówi trener Piotr Stokowiec.
W środę Lechia zagra na Stadionie Energa Gdańsk z Legią. I kolejny raz mamy pewne uwagi. - Zupełnie przypadkowo Legia grała poprzednią kolejkę w sobotę, a my w niedzielę. To oczywiście czysty przypadek - ironizował szkoleniowiec.
źródło: własne