W ostatnich dniach humory w Gdańsku uległy pogorszeniu. Lechia na przestrzeni kilku dni wypuściła z rąk dwa ważne mecze. Najpierw uległa Jagiellonii w sobotę, by w środę odpaść z Pucharu Polski za sprawą Pogoni Grodzisk Mazowiecki. Przed Biało-Zielonymi piątkowa konfrontacja z Widzewem. Jeśli nie chcą wrócić do strefy spadkowej, muszą wyeliminować błędy, które stały za ostatnimi porażkami.
1. Wygrana
To nie ulega wątpliwości. Chociaż zwycięstwa z Górnikiem i Radomiakiem pozwoliły wspiąć się w tabeli, sytuacja wciąż jest daleka od komfortowej. Lechia znajduje się na 15. pozycji tylko dlatego, że ma nieznacznie lepszy bilans bramkowy od 16. Zagłębia. Widzew ostatni raz wygrał na wyjeździe 5 sierpnia. Ekipa z Łodzi pokonała wtedy Cracovię, a od tamtego czasu jej bilans poza domem w Ekstraklasie to 2 porażki i remis. Przewaga własnego boiska nie jest już co prawda tak istotna, jak kiedyś, ale warto wykorzystać tą słabość rywali. Tym bardziej, że w następnym meczu u siebie rywalem będzie już Legia.
Biało-Zieloni wkraczają w okres nieco trudniejszego terminarza. Na 5 najbliższych meczów aż 4 rozegrają z zespołami z górnej połowy tabeli Ekstraklasy. Zmierzą się kolejno z Widzewem (6. miejsce w Ekstraklasie), Stalą Mielec (17.), Legią (8.), Piastem (7.) i Cracovią (2.). Szczególnie 3 ostatnie starcia mogą być trudniejsze. Wypada więc zadbać o dobry bilans i zabezpieczyć się punktowo. Ewentualna wygrana z gośćmi z Łodzi może być bardzo cenna dla dalszych losów Lechii w tym sezonie.
2. Czyste konto
Puchar Polski pokazał, że niezależnie od zestawienia personalnego Lechia ma spore problemy w defensywie. Pogoń nie tylko nie bała się chimerycznego pressingu Lechistów, ale i ochoczo zapuszczała się pod bramkę Bohdana Sarnawskiego. Ba, to interwencjom Ukraińca koledzy zawdzięczli, że w ogóle doszło do serii rzutów karnych. Gdańszczanie na własne życzenie doprowadzają swoich goalkeeperów do czerwoności. Spotkanie z Jagą także należało do tych, gdzie za grę obronną powinno się wziąć archiwum X. Nie bez powodu na koncie podopiecznych Szymona Grabowskiego widnieje zaledwie jedno czyste konto w całej bieżącej kampanii.
Widzew nie jest może wybitnie ofensywną drużyną (12 zdobytych goli w lidze to wynik lepszy od Lechii tylko o 1 trafienie), ale skoro drużyna z II ligi potrafiła stworzyć zagrożenie, to i ekstraklasowicz będzie umiał. Iman Rondić i Fran Alvarez zajmują odpowiednio 4. i 7. miejsce w klasyfikacji najlepszych snajperów całej ligi. Zapowiada się, że i tym razem nie obejdzie się bez kilku zawałów serca i popisów Szymona Weiraucha bądź jego konkurenta między słupkami. Nie trzeba chyba dodawać, że czyste konto bardzo pomogłoby w zdobyciu punktów, tak cennych dla zespołu z Gdańska.
3. Zdrowi skrzydłowi
Ile dają Lechii Camilo Mena i Maksym Chłań, było widać w tym meczu, w którym obaj nie wystąpili. Bez dwójki przebojowych skrzydłowych gra ofensywna, ujmując sprawę łagodnie, nie kleiła się. W wielu akcjach jedynym pomysłem na stworzenie zagrożenia było wykopanie piłki do Kacpra Sezonienki czy Bohdana Wjunnyka. Przy wszystkich ich zaletach, nie da się powiedzieć, by słynęli z przebojowości. W Białymstoku, gdzie podstawowi skrzydłowi wybiegli na boisko, Biało-Zieloni stwarzali dużo większe zagrożenie. I chociaż dla Meny był to jeden z mniej efektywnych występów, tak Chłań strzelił premierową bramkę w Ekstraklasie.
Obaj znaleźli się poza kadrą na wtorkowy mecz, co wydawało się dobrą decyzją. Zarówno Kolumbijczyk, jak i Ukrainiec, zmagali się z drobnymi problemami zdrowotnymi po wyjeździe do Białegostoku. Okazało się jednak, że bez nich na boisku Lechia zatraciła cały swój pozytywny flow i musiała liczyć na pojedyncze zrywy. W spotkaniu z Widzewem ich kreatywność i zdolność do wzięcia odpowiedzialności na swoje barki z pewnością się przydadzą.
4. Skuteczność
A skoro o ofensywie mowa, to przydałoby się w końcu dojechać ze skutecznością. Ten element gry, podobnie, jak obrona, wymaga sporej poprawy. Nawet w Grodzisku Mazowieckim można było spisać się lepiej, chociaż akurat w meczu pucharowym na nadmiar okazji nie dało się narzekać. Co innego w spotkaniach z Radomiakiem czy Jagą. Łatwość, z jaką Biało-Zieloni marnują kolejne szanse, zaczyna przyćmiewać dobre ich kreowanie. W wielu przypadkach to złe wybory powodują, że zamiast cieszyć się z gola, Lechia musi obejść się smakiem.
Podopieczni trenera Grabowskiego w rubryce oczekiwanych goli mogą pochwalić się średnią 1.27 na mecz. Co z tego, skoro marnują aż 1 dogodną okazję co spotkanie. Oznacza to, że punkty tracone z Jagiellonią, Rakowem czy Zagłębiem mogły powędrować na konto Lechii. Rozmyślania nad przeszłością nie są jednak istotne, bo już w piątek kolejny mecz. Do bramki Widzewa trzeba będzie znaleźć drogę. Najlepiej byłoby, gdyby udało się to więcej niż raz.
5. Koncentracja i dojrzałość
O problemach Lechii z końcówkami w tym sezonie powiedziano już chyba wszystko. I chyba wszyscy w Gdańsku mają tego dość. Drużyna potrzebuje meczu, w którym nie będzie musiała się martwić ani nerwową końcówką, ani oddaniem inicjatywy rywalom. Za przykład niech posłuży konfrontacja z Radomiakiem, gdzie nerwowo było tylko przez chwilę. Wyciąganie wniosków to coś, co musi robić każdy zespół na świecie, bez względu na to, na jakim gra poziomie. Szymon Grabowski zapowiedział po kompromitacji w Pucharze Polski, że tak się stanie i w piątek piłkarze zaprezentują się dużo lepiej.
Lechia jak nigdy potrzebuje sportowej złości. Oczywiście nie tej bezmyślnej, tylko takiej, która wzbudzi w zawodnikach determinację i chęć pokazania, że mogą nie popełniać masy błędów. Lepszego impulsu niż blamaż z Pogonią Grodzisk Mazowiecki nie będzie. Do końca sezonu Biało-Zielonych czekają już tylko spotkania ligowe. Z Widzewem znów zagrają o 6 punktów. Takie mecze trzeba wyszarpać i wykazać się przy tym odpowiedzialnością. Będzie to być może najważniejszy z dotychczasowych sprawdzianów w bieżącej kampanii Lechistów.
źródło: własne