Teoretycznie "martwy" w piłkarskiej Polsce okres zimowy spowodował, że przynajmniej w mojej ocenie tematy czysto sportowe zeszły ostatnio na dalszy plan.
Dopiero co dowiedziałem się, że nie mam prawa kogoś nie lubić, a za tłumaczenie, że jest to bardzo niestosowne, zabrał się nawet sam Prezydent Gdańska. Po tych wydarzeniach byłem przekonany, że już o niczym bardziej kuriozalnym nie będzie mi dane usłyszeć w najbliższym czasie. Bardzo się pomyliłem.
Otóż okazało się, że kibice geje oczekują utworzenia na stadionach "tęczowej trybuny", miejsca wydzielonego specjalnie dla nich, gdzie mogliby podczas meczów, jak sami twierdzą, krzyczeć np. "Ebi kocham Cię", bądź manifestować swoje uczucia względem "przyjaciół".
Euro 2012: kibice geje chcą trybuny na PGE Arenie Gdańsk
Całą sprawę w pierwszej chwili potraktowałem jako swoistą prowokację, absurdalny żart, ale tylko do momentu gdy najpierw głos w sprawie zabrał rzecznik prezydenta Adamowicza, następnie zaczęły opisywać media, a w końcu nawet zainteresowała się telewizja.
Co prawda w obecnym momencie zdecydowanie dominują głosy przeciw tej
inicjatywie.
Jednak pamiętajmy, że losy graffiti też zmieniały się pięciokrotnie, a jak
się skończyło wszyscy doskonale wiemy.
Świat oszalał! - to jedyna myśl. Proszę sobie wyobrazić, że tropem kibiców
gejów, podążą kibicki lesbijki oraz np. kibico-kibicki transwestyci, a w
myśl wszechobecnej tolerancji i strachu przed oskarżeniami o dyskryminację
mniejszości seksualnych ktoś to zaakceptuje. Chwilę później przy
organizacji pociągów specjalnych na wyjazdy, chłopaki ze stowarzyszenia
będą mieli obowiązek rezerwować specjalne przedziały dla bywalców "tęczowej
trybuny", pewnie mile widziane będą kuszetki.
Nie wiem już sam, może jestem nienormalny ale cytując słowa pewnego utworu ..."to nie mój świat"!
Zobacz poprzednie felietony "Bez cenzury"