×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 3610.

Sebastian Mila, Jakub Wawrzyniak i Grzegorz Wojtkowiak... Lechia Gdańsk ponownie ruszyła na polowanie.

Choć jak to wedle tradycji było – po zwierzynę się biegało, gdy jedzenia brakowało. Jak widać zagraniczne homary nie mają już szans, przy polskim króliku.

Dla przypomnienia. Letnie okienko transferowe 2014 - „gdański szał”. Do klubu przywędrowały całe rzesze nowych zawodników! Przeciętny polski kibic znał z boiskowych wyczynów sześciu, może siedmiu z nich. Oprócz polskiej pseudo młodzieży (czy ponad 20 lat, to w piłkarskim świecie jeszcze młodzież? temat „rzeka”), do klubu trafili zawodnicy z całego świata. Nadzieje rozbudzone, tylko, że jak każdy z innej strony to kto tu miał się dogadać?

Temat tym bardziej ciekawy, bo ogniwa, które mogły łączyć zawodników i mogły zapoznać je z klubem, zostały … sprzedane, bądź wypożyczone.

Ciągle cierpię na brak Deleu, który stanowił nie tylko istotny punkt na boisku, ale przede wszystkim był dobrym duchem zespołu. Tak samo uderzyło mnie pozbycie się Sadajeva, który może i kłopotliwy, ale bardzo potrzebny drużynie.

Tak, czy inaczej mijały miesiące, a Lechia z obiecujących nadziei, przeszła do nadziei, że gorzej już nie będzie. Ostatecznie plasują się na 13 miejscu myśląc o ambitnej walce. Skąd ta ciągła wiara we własne siły? Mi już zaczyna jej trochę brakować.

 

Jak nie młodzi to reprezentanci przez duże „R”

Przyszło zimowe okienko transferowe. Co pomyślałby szary Jan Kowalski, który zarządzałby klubem i pamiętał, że za dużo zakupów to nie zdrowo? Zamknąłby choć na chwilę swój portfel. Tylko, że w Gdańsku Kowalskiego brak, za to jest Prezes Adam Mandziara. Przytoczę tutaj wywiad udzielony w połowie stycznia serwisowi Sport.pl„Poszukujemy stopera, środkowego pomocnika i doświadczonego napastnika. Nie robimy jednak żadnych gwałtownych ruchów. Wszystkie plany transferowe omawiamy z trenerem i kontrakty planujemy pod wzmocnienie obecnego składu drużyny.”

Zgodziłbym się... baa... zaklaskałbym temu pomysłowi, ale zawsze jest jakieś „ale”. Boję się, że mamy powtórkę z rozrywki. Znów kupimy „wór” zawodników, który przez pół roku będzie się zgrywał, aby na koniec sezonu być dobrą drużyną, tylko, że w pierwszej lidze.

Pogdybajmy trochę o nowych nabytkach.

1. Jakub Wawrzyniak

O dziwo o tego Pana się nie boję. Mimo, że w reprezentancji najsłabszy punkt (subiektywna opinia, a On nic za to nie może, bo lewych obrońców brak) to dalej myślę, że jest jednym z najlepszych zawodników, jakich na krajowym podwórku możemy mieć. Nie mam większych zastrzeżeń. Już z utęsknieniem czekam na ligowy mecz z nim w gdańskich barwach.

2. Sebastian Mila

Zawodnik najlepszy w swoim fachu jeżeli chodzi o Polskę. Powrót po latach do Lechii, olbrzymie oczekiwania, oraz idące za tym przebudzenie jego formy. Mam jednak zastrzeżenia do jego kontraktu, który jest za długi. Sebastian ma 32 lata. Na takim poziomie pogra może jeszcze 1,5 roku, choć życzę mu świetnej formy jak najdłużej. Po, co więc taki długi kontrakt? Mam wrażenie, że Sebastiana ściągnęła nie tylko ambicja i nowe cele, a przede wszystkim plany emerytalne w rodzinnych stronach.

3. Grzegorz Wojtkowiak

Kupujący postawił na wielkie ryzyko. To może być „kolos niewypał”. Nie sądzę, że będzie błyszczał od razu, ale trzymam kciuki, żeby już niedługo. Przecież wszyscy pamiętamy jego dobre występy w barwach Lecha Poznań.

4. Donatas Kazlauskas

Młody zawodnik z Litwy, który w zeszłym roku strzelił w litewskiej lidze 12 goli – tyle wiem...

 

W tym momencie chciałem napisać, że kolejność zawodników jest przypadkowa, ale nie mogę tak napisać, bo skłamię. Nie muszę jednak (mam nadzieję) podawać, czy cyferka jeden obok imienia i nazwiska to najlepszy, czy najgorszy.

Wypadałoby też napisać dlaczego taki, a nie inny tytuł mojego tekstu. Mamy od niedawna w szeregach trzech reprezentantów Polski. (Pamiętam, gdy mieliśmy w szeregach tylko jednego, a graliśmy o wiele lepiej.) Jest to na pewno lepszy pomysł na politykę transferową, niż jak latem, ściąganie piłkarzy skąd tylko się da. Dlatego – lepsze polskie, a sprawdzone, niż zagraniczne „chybił trafił”. Muszę więc, choć nie chętnie przyklasnąć Prezesowi.

Mimo wszystko trzymam za nich kciuki i mam nadzieję, że nie powtórzy się to, co latem i podciągniemy się w ligowej tabeli, po golach Mili oraz twardej grze Wojtkowiaka i Wawrzyniaka. W końcu podobno do reprezentacji nie biorą byle kogo.