Mam dość. Wielu mówi, że jestem niepoprawnym idealistą, że porywam się z motyką na słońce. Pewnie jestem. Pytanie czy w imię tej poprawności mam udawać, że nie zauważam teatrzyku czy mówiąc inaczej PoPisów obecnej władzy?!
Nie trzeba być specjalnie bystrym, by dostrzec, że oba powyżej wymienione ugrupowania podzieliły się rolami. Ich spory mają za zadanie symulować społeczeństwu pozory demokracji.
Nie bawi mnie wybieranie mniejszego zła, wybierania spośród osób, których celem nadrzędnym jest utrzymanie się "przy korycie ". Ludzi którzy wyrzekają się swoich ideałów.
Dla jasności nie mam zamiaru wrzucać wszystkich do tego samego worka, bo byłoby to krzywdzące dla...pojedynczych osób.
Ilustracją tego o czym mówię jest Pani Joanna, która w kilka miesięcy "obskoczyła" wszystkie możliwe opcje polityczne. Ciekawa byłaby debata z udziałem Pani Joanny z Pisu, Kluzik z PJN i Rostowskiej z PO.
Nie rozumiem, też dlaczego w PJN-ie niektórzy próbują bronić tej Pani.
Naprawdę jedynym adekwatnym odczuciem powinna być radość, że już jej tam
nie ma.
Szybko okazało się, kto w swoich szeregach chętnie widzi ludzi
pazernych i tchórzliwych, za to bez ambicji i honoru.
Dla kibica honor, wierność i ambicja to wartości najwyższe. Dla naszej
władzy to bardziej przywary niż zalety. Konflikt i starcia stały się
nieuniknione.
Wojnę wypowiedział człowiek, który siebie nazywa kibicem, a najbardziej
boli, że do tego kibicem mojej ukochanej Lechijki. W końcu to on jest
słynnym wojownikiem, który przegonił przy użyciu węża ogrodowego bandytów
z Zawiszy. Naprawdę można się pośmiać...przez łzy.
Opowieść Wołka, w porannym programie radia TOK FM z 5 października 2007
roku, o Tusku na wyjeździe Lechii do Bydgoszczy, nazwana przez Tomasza
Lisa „Tusk waleczne serce”:
„Wołek: Ja widziałem Donalda Tuska jako szefa Klubu Kibica Lechii Gdańsk
na początku lat siedemdziesiątych, młodziutkiego Donalda.
Żakowski: To szalikowiec.
Władyka: Żulia... (Śmiech)
Wołek: Nie! Był zawsze bardzo rycerski, ale nie dawał sobie w kaszę
dmuchać. Opowiem może anegdotę, ale to po przerwie.
Żakowski: Donald, bierz bejsbola i do roboty!
(…)
Żakowski: 8.49, poranek piątkowy w TOK FM. Tomek Wołek uniesiony moim
wezwaniem przypomniał sobie wspaniałe historie z biografii Donalda Tuska.
Lis: Opowie teraz historię pod tytułem "Tusk waleczne serce".
Wołek: Tak, i to bez cienia ironii. To był początek lat siedemdziesiątych,
Donald Tusk był szefem Klubu Kibica Lechii, miał taki zawadiacki
biało-zielony cylinder w barwach klubowych. I pojechała grupa kibiców
Lechii na mecz wyjazdowy do Bydgoszczy z Zawiszą. Lechia wygrała ten mecz
i grupka kibiców Lechii, wracając, kierując się ku dworcowi, została
otoczona przez grono kibiców bydgoskich.
Lis: Ty tam byłeś?
Wołek: Nie, nie, nie ale wielu było moich kolegów, znam z iluś źródeł.
Żakowski: Ty tam byłeś spikerem pamiętam na tym stadionie, tak?
Wołek: Tak też było, tak też było. No i krótko mówiąc zanosiło się na
ciężkie - przepraszam za określenie - lanie. I w tym momencie Donald Tusk
wykazał się kolosalnym refleksem, to działo się na takim trawniku, chwycił
kawałek węża do podlewania, i tym wężem wywijając, niczym Longinus
Podbipięta Zerwikapturem, odstraszył napastników i pod jego osłoną grupa
kibiców wycofała się, dopadła zbawczego peronu - wykazał wielką dzielność.
Żakowski: I odjechała na zachód, tak?
Wołek: Heh, nie, wróciła bezpiecznie do domu. Ja chcę powiedzieć tyle, że
Donald Tusk jest człowiekiem niezmiernie odważnym, czego dowiódł i w
podziemiu podczas walki z komunizmem...
Żakowski: I w Bydgoszczy.
Wołek: No, nie tylko, jeszcze w paru innych miejscach. Jest człowiekiem
walecznym, jest człowiekiem dzielnym, człowiekiem inteligentnym i nie ma
powodów obawiać się Kaczyńskiego!”
Z tego co mi wiadomo Pan Wołek jest bajkopisarzem, a powyższa historia ma tyle wspólnego z prawdą, co twierdzenie, że Platforma to partia liberalna, albo, że w Polsce panuje demokracja... Czyste pozory. Prawda zapewne była taka, że Pan Tomasz z Panem Donaldem na wycieczce w Bydgoszczy za dużo wypili i zaczęli ganiać się wzajemnie z wężami w dłoniach...
W każdym bądź razie Pana Tuska mianem brata po szalu bym nie nazwał. Prawdziwy kibic nigdy nie wyrzeknie się swoich zasad i nigdy nie zdradziłby swoich kolegów. No, ale wzrost poparcia w sondażach to przecież dobro najwyższe. Najśmieszniejsze, że Pan premier twierdzi, że zna środowisko kibicowskie od podszewki. W historii XX wieku był już jeden taki, który też twierdził, że wszystko wie i na wszystkim się zna - domyślcie się o kim mowa.
Obu Panów łączy również fakt, że do osiągnięcia swoich celów bezwzględnie wykorzystują policję:
Na koniec specjalna dedykacja dla Pana Premiera. Faktycznie myśli Pan, że zna Pan kibiców i jest jednym z nich? Szczerze wątpię...
Pozdrawiam wszystkich kibiców, a ABW poproszę o odwiedziny po dziesiątej, dalibyście ludziom się wyspać.
Edwin
Dla przypomnienia poprzedni artykuł Edwina:
Czy sektory ULTRAS i WOLNOŚĆ SŁOWA powrócą na polskie stadiony?
Źródło: Tok FM / własne / Youtube