W niedzielę kobieca drużyna Lechii Gdańsk uległa TAF Toruń 1:7. Biało-Zielone w dalszym ciągu pozostają bez punktu w rozgrywkach I Ligi PLF, a do końca zmagań halowych zostały już tylko 2 mecze.

Przedostatnie spotkanie w roli gospodyń zapowiadało się ciężko dla Lechistek i faktycznie takim było. Do Cedrów Wielkich przyjechała bowiem drużyna TAF Toruń, a więc trzeci zespół I Ligi PLF. Pierwsza połowa, jak zwykle w meczach halowych Biało-Zielonych, stała pod znakiem wyrównanej walki. Do przerwy gościnie prowadziły 0:2, ale po zmianie stron gdańszczanki opadły z sił i ostatecznie potyczka zakończyła się wynikiem 1:7 na korzyść zespołu z miasta pierników i Mikołaja Kopernika. Spory wpływ na to miały osłabienia kadrowe ekipy Artura Kaima. Rezerwowa bramkarka - Klaudia Gocel, musiała grać w polu. Honorową bramkę dla Lechii zdobyła Nikola Małoszycka.

Trener Kaim w krótkich, prostych słowach wyjaśniał przyczyny porażki. - Do przerwy 0:2. Potem już zabrakło siły i zmian - komentował. Lechia zajmuje w rozgrywkach I Ligi PLF kobiet ostatnie, 7. miejsce i nie ma na koncie żadnego punktu. Biało-Zielone będą miały jeszcze dwie okazje, żeby poprawić swój dorobek, a najbliższa nadarzy się 1 marca w Bydgoszczy, gdy Lechistki zmierzą się z AP Chemik Bydgoszcz. Z kolei 5 kwietnia rozpoczną się zmagania w III Lidze Kobiet. Warto zaznaczyć, że żeńska drużyna z Gdańska nie może rejestrować nowych zawodniczek ze względu na nałożony na klub zakaz transferowy, przez co trudno będzie wzmocnić skład przed rundą wiosenną.

źródło: własne