Mimo dobrego początku sezonu, rozgrywki II ligi 1998/99 Lechia skończyła dopiero na siódmej pozycji. W wyniku reformy zaplecza ekstraklasy w 1999 roku powstała jedna grupa licząca… dwadzieścia cztery zespoły! Oznaczało to konieczność rozegrania czterdziestu sześciu pojedynków (sezon wcześniej było zaledwie dwadzieścia sześć kolejek).

Plany jak zwykle były ambitne, ale rzeczywistość brutalnie je zweryfikowała. Po rundzie jesiennej Biało-Zieloni znajdowali się na początku strefy spadkowej, więc zamiast walki o awans, pozostawał im bój o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy.

Całą rundę wiosenną lechiści lawirowali między pozycjami bezpiecznymi, a oznaczającymi degradację. Wreszcie przed ostatnim meczem, gdańszczanie plasowali się na szesnastym miejscu, ostatnim gwarantującym utrzymanie. Nad pierwszym spadkowiczem i jedynym zespołem, który mógł Biało-Zielonych wyprzedzić, mieli trzy punkty przewagi. Traf chciał, że właśnie z tą drużyną, krakowskim Hutnikiem, gdańszczanie rozgrywali ostatni mecz sezonu.

Relacja prasowa z meczu Hutnik Kraków-Lechia
Relacja prasowa z meczu Hutnik Kraków-Lechia

Było to spotkanie wyjazdowe. Rachunek był więc prosty: zwycięstwo lub remis – Lechia utrzymuje się, porażka oznaczała degradację.
Od pierwszych sekund do generalnego szturmu ruszają gospodarze. W 17. minucie tylko słupek ratuje gdańszczan od utraty gola. Jednakże w kilkadziesiąt sekund później, krakowscy kibice mieli powody do radości. Grzegorz Motyka sfaulował w polu karnym Chmiesta i Artur Prokop pewnie wykorzystał stały fragment gry z odległości 11 metrów.

W tym momencie Lechia była w III lidze. W 28. minucie kapitalnie spisuje się Maciej Kozak, który wychodzi obronną ręką z sytuacji sam na sam z Jasiakiem. Dziesięć minut później niegroźny, wydawałoby się, strzał oddaje Tomasz Borkowski, ale piłka znajduje drogę do siatki gospodarzy i robi się 1:1 – a więc Lechia znowu w II lidze!

Piłkarze Hutnika ze zdwojoną siłą ruszają do ataku, stwarzając sobie raz za razem dogodne sytuacje do zdobycia gola. Bardzo groźny jest zwłaszcza Prokop, który pięciokrotnie egzekwuje rzuty wolne i za każdym razem „pachnie” golem. Zaporą nie do przejścia jest jednak fenomenalnie broniący Kozak. Po jednym z rzutów wolnych odbija piłkę na poprzeczkę… klatką piersiową. Z kolei tuż przed przerwą wygrywa pojedynek sam na sam z Jasiakiem i z wynikiem 1:1 piłkarze obu drużyn schodzą do szatni.

Relacja prasowa z meczu Hutnik Kraków-Lechia
Relacja prasowa z meczu Hutnik Kraków-Lechia

W drugiej części meczu obraz gry nie ulega zmianie. Gospodarze rzucają się do zmasowanych ataków, a lechiści z rzadka kontrują (choć niewiele brakuje, by Marcin Kubsik zdobył gola – piłka po jego uderzeniu trafia w słupek). Zdecydowanie więcej dzieje się pod bramką Kozaka. W 74. minucie wydaje się, że gol dla gospodarzy musi paść. Jasiak znajduje się z piłką przed pustą bramką, ale na szczęście pudłuje. W 83. minucie po rzucie wolnym Kozak odbija piłkę przed siebie, a przy dobitce Jasiaka popisuje się fenomenalną robinsonadą. Dla gości czas wlecze się niemiłosiernie.

Jeszcze w ostatniej minucie spotkania cały wysiłek może zostać zaprzepaszczony, ale Kozak świetnie broni strzał Przytuły. Wreszcie końcowy gwizdek i miejsce w II lidze uratowane!

Wszyscy piłkarze rzucili koszulki do sektora zajmowanego przez kibiców Lechii. Radość udzieliła się także gdańskim działaczom, którzy przybyli pod Wawel dość silną grupą.
Dzień Kozaka”, Dziennik Bałtycki, 22.06.2000 roku

21 czerwca 2000 roku
Mecz II ligi
Hutnik Kraków – Lechia Gdańsk 1:1 (1:1)
Widzów: 2 300
1:0 Prokop (21’karny), 1:1 Borkowski (38’)
Hutnik: Kwedyczenko - Wasilewski (80’Ankowski), Grzebinoga, Prokop, Szewczyk, Makuch, Bernas, Zięba (73’Przytuła), Wawrów (77’Kostera), Jasiak, Chmiest
Lechia: Maciej Kozak - Tomasz Michalski, Grzegorz Motyka, Jacek Cuch, Bartosz Skierka, Maciej Zezula, Tomasz Borkowski (73’Janusz Weber), Andrzej Golecki (90’Adam Szymura), Marcin Kubsik, Robert Kugiel (15’Mirosław Feith), Dzidosław Żuberek / Trener: Romuald Szukiełowicz
Żółta kartka: Szewczyk, Chmiest oraz Borkowski, Kubsik, Feith
Czy jestem bohaterem? To był z pewnością jeden z moich najlepszych meczów w karierze, ale nie ukrywam, że popełniłem też trochę błędów. Było to dla mnie bardzo trudne spotkanie, chociaż pomagali mi koledzy z obrony. Schudłem chyba z pięć kilogramów. W 80 minucie nie mogłem już się podnieść. Jednak najważniejsze, że się utrzymaliśmy.
Dzień Kozaka”, Dziennik Bałtycki, 22.06.2000 roku

O AUTORZE
DarioB
Author: DarioB
Badacz Historii Lechii
Z portalem Lechia.net związany od 2003 roku. Wcześniej głównie foto, obecnie archiwa oraz badanie historii Lechii Gdańsk.
Ostatnio napisane przez autora