Po spadku z ekstraklasy w 1996 roku, założeniem było jak najszybsze opuszczenie II ligi. Tak też się stało, z tym że Lechia zamiast awansować… spadła do III ligi. Rozgrywki 1997/98 również zakończyły się niepowodzeniem, ponieważ Biało-Zieloni zajęli zaledwie trzecie miejsce i nie awansowali na zaplecze ekstraklasy.
Początek rozgrywek wydawał się uzasadniać te ambicje. Trzy pierwsze mecze to komplet zwycięstw (po 2:1 z Polonią/Szombierkami Bytom i Śląskiem Wrocław oraz 3:1 z Lechią Zielona Góra).
W czwartej kolejce przybył do Gdańska zespół Elany Toruń. Rywale zajmowali przedostatnie miejsce w tabeli z zaledwie jednym punktem.
W początkowych minutach spotkania presja odniesienia zwycięstwa utrudnia gospodarzom płynną grę. Niespodziewanie więc to goście rozpoczynają od groźniejszych akcji. Niebezpiecznie jest zwłaszcza w momencie opuszczenia murawy przez Mirosława Feitha, który był opatrywany przez lekarza, w związku z czym przez kilka minut gospodarze grają w osłabieniu. Groźnie z dystansu uderzają w 13. minucie Maćkiewicz i w 14. minucie Czarnecki, ale w bramce Lechii bezbłędnie spisuje się Krzysztof Skrzyński.
Niemal natychmiast po powrocie na boisko Feith wywalcza piłkę na środku boiska i podaje do wychodzącego na dobrą pozycję Marcina Danielewicza. Gdański napastnik niepotrzebnie schodzi do rogu pola karnego i zamiast strzelać, próbuje dośrodkowania, do którego nikt nie zdołał dojść.
W 27. minucie przed Skrzyńskim znajduje się Gliniewicz, ale nie daje rady pokonać bramkarza Biało-Zielonych, który świetnie broni nogami. Próba dobitki przewrotką Maćkiewicza też jest nieskuteczna, bo gdański bramkarz pewnie chwyta futbolówkę. Końcówka pierwszej części należy do Lechii, a najgroźniejszy w jej szeregach jest Brazylijczyk Batata.
Po czterdziestu pięciu minutach jest więc 0:0.
Tuż po przerwie Batata wreszcie dopiął swego. Z prawej strony pola karnego dośrodkowuje Maciej Zezula, a obrońca Biało-Zielonych efektownym uderzeniem głową zdobywa prowadzenie. Od 60. minuty na boisku dzieje się bardzo dużo, a efektowne akcje przeprowadzają gracze obu zespołów. Najpierw sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystuje Adam Fedoruk. Chwilę później zza pola karnego uderza Glaza i tylko słupek ratuje Lechię od utraty gola.
Pięć minut później jest już praktycznie po meczu. Po krótko rozegranym rzucie wolnym z dalszej odległości uderza Danielewicz, piłka odbija się jeszcze od jednego z zawodników Elany i szybuje pod samą poprzeczkę bramki gości.
Mecz II ligi
Lechia Gdańsk – Elana Toruń 3:1 (0:0)
Widzów: ok. 2 500
1:0 Batata (48’głową), 2:0 Zezula (65’), 3:0 Danielewicz (70’), 3:1 Maćkiewicz (78’)
Lechia: Krzysztof Skrzyński - Sergio Batata, Zbigniew Kaczmarek, Jacek Cuch, Bartosz Skierka, Saulo, Andrzej Golecki, Maciej Zezula, Adam Fedoruk (87’Adam Szymura), Mirosław Feith (60’Robert Kugiel), Marcin Danielewicz (83’Marek Zieńczuk) / Trener: Witold Kulik
Elana: Ruciński - Thiede (75’Górski), Jarosz, Górecki, Boldt (70’Ciesielski), Gliniewicz (53’Glaza), Czarnecki, Górecki, Kowalczyk, Maćkiewicz, Hanczewski
Żółta kartka: Golecki, Saulo oraz Thiede, Ciesielski
W 75. minucie może być 4:0, ale strzał Fedoruka jest niestety niecelny. Ostatni kwadrans należy zdecydowanie do gości. W 78. minucie Maćkiewicz dobija do bramki odbitą od słupka piłkę i robi się 3:1. W samej końcówce goście jeszcze dwukrotnie groźnie strzelają, ale wynik nie ulega zmianie.
Tym samym Biało-Zieloni po czterech meczach mieli komplet punktów. W tabeli zajmowali jednak trzecie miejsce, ponieważ rozegrali jeden mecz mniej od Groclinu i Aluminium Konin i tracili do tych zespołów po jednym punkcie.