Utarło się u nas powiedzenie, szczególnie popularne wśród polityków „na zachodzie, sobie poradzili”. To jak to w końcu jest? Poradzili sobie, czy sobie nie poradzili?
Jeśli spojrzymy wstecz na Anglię w latach 80-tych, scena chuliganów była prawdopodobnie w szczytowej fazie. Jednak sprawy zaczęły przybierać inny kierunek po 1999 roku i służbom zajęło to może z 10 lat, aby w jakiś sposób poradzić sobie z tą sytuacją dzięki ściślejszej kontroli nałożonej na fanów. Po ogromnej poprawie technologicznej i instalacji kamer monitoringu chuligani nie mają łatwego życia.
To nie jest to samo, co wcześniej, ale „H” nadal istnieją, zarówno w Wielkiej Brytanii jak i na kontynencie, ponieważ to coś znacznie większego niż piłka nożna.
Po narzuceniu tych surowych praw chuligani również ewoluowali. W rzeczywistości dla klubu, który ma swoich ultrasów lub chuliganów może być tylko z pożytkiem dla tego klubu.
Rozwiniesz tą myśl?
Jeśli klub ma swoich fanatycznych kibiców, jest duże prawdopodobieństwo, że piłkarze będą grać lepiej, a zespół przyjezdnych będzie miał pełne gacie od pierwszej minuty spotkania. Co więcej właściciele klubów, którzy obawiają się chuliganów, raczej nie będą skłonni do zbytniej komercjalizacji klubu, na przykład zmieniając nazwy i logotypy marketingowe. Mimo, że właściciele i zarządy klubów próbują kontrolować ultras i chuliganów, wierzę, że nigdy nie będą w stanie wyeliminować tych grup ze stadionów.
Czy uważasz, że ludzie tacy jak my urodzeni na Węgrzech, w Polsce czy w Bułgarii w realiach posowieckich wnoszą na stadion jakiś „element” historyczny? Czy nasze kibicowanie różni się od tego w krajach wysoko rozwiniętych jak Szwecja czy Norwegia?
Tak, jestem tego pewien! Myślę, że dzieje się tak, dlatego, że ludzie urodzeni w krajach postkomunistycznych są bardziej buntowniczymi duchami, ta buntowniczość wciąż tkwi w naszych duszach i wywodzi się prosto z historii. Przenosi się na oprawy i styl dopingu ultras. Ludzie są także bardziej emocjonalni, ponieważ w tych krajach ludzie doznali więcej cierpienia i wojny, niż kraje rozwinięte, tak jak w Skandynawii.
Przed przylotem do Gdańska, oglądałeś i znałeś popisy Ultrasów Lecha, Legii, czy Widzewa. Czego spodziewałeś się po Gdańsku?
Przed przylotem do Polski, aby zobaczyć derby Lechii z Arką, byłem zobaczyć tylko jeden mecz wyjazdowy z Koroną Kielce. Chciałem tu przyjechać na wielkie derby i w końcu miałem okazję zobaczyć to w Gdańsku i bardzo się z tego cieszę. Widowiska Lecha i Legii są niewiarygodne do obejrzenia w Internecie, ale to tylko net. Tam trzeba być, poczuć atmosferę od środka, dlatego planuję także zobaczyć wielkie derby, takie jak Lech kontra Legia podczas mojej następnej podróży do Polski.
Jakie wrażenie zrobił na Tobie gdański stadion?
Przed przyjazdem do Polski nie miałem pojęcia, jak wygląda stadion Lechii z zewnątrz. Kiedy przyjechałem do Gdańska, najpierw odwiedziłem stary stadion na Traugutta, który bardzo mi się spodobał, to taki fajny kameralny stadion otoczony drzewami, przypomina o dreszczach dawnych czasów. Z kolei na derbach, kiedy stanąłem z nowym stadionem twarzą w twarz i zobaczyłem go z zewnątrz, byłem bardzo zaskoczony. Był ogromny, nowoczesny i oświetlony. Zupełnie inny niż ten stadion na Traugutta ale myślę, że to bardzo dobrze, że Lechia ma taki duży stadion.