Lechia Gdańsk przegrała 0:3 z Pogonią Szczecin. Po końcowym gwizdku Szymon Grabowski nie ukrywał rozczarowania - Wynik mówi sam za siebie i nasze prezentowanie się, szczególnie w pierwszej połowie również obrazuje to, co dzisiaj pokazaliśmy na boisku, a w sumie czego w zasadzie nie pokazaliśmy. Ta porażka boli i ta porażka jest bardzo mocna dla nas - mówił szkoleniowiec Biało-Zielonych.
- Wynik mówi sam za siebie i nasze prezentowanie się, szczególnie w pierwszej połowie również obrazuje to, co dzisiaj pokazaliśmy na boisku, a w sumie czego w zasadzie nie pokazaliśmy. Ta porażka boli i ta porażka jest bardzo mocna dla nas. Nie taki był plan i ta pierwsza połowa pokazała, że funkcjonowaliśmy zupełnie w inny sposób, niż to było planowane. W przerwie w szatni powiedzieliśmy sobie pewne rzeczy i to, co zobaczyłem, szczególnie na początku drugiej połowy napawało mnie optymizmem. Niestety na tym się tylko skończyło, bo sytuacje, które stworzyliśmy, gdzie lepiej wyglądaliśmy w pressingu, odbieraliśmy piłkę na połowie rywala i przede wszystkim byliśmy odważniejsi, to jednak skuteczność zawodziła. Przeciwnik wygrał zasłużenie.
Skąd pojawił się pomysł na zmianę taktyki? - Nie graliśmy na trójkę obrońców. Grafika przed meczem zupełnie nie odnosiła się do tego, co graliśmy na boisku. Było to nasze normalne ustawienie 4-2-3-1 w ofensywie, a w defensywie przechodziliśmy na 4-3-3 czy 3-4-3 w momencie, kiedy obniżał Iwan. Także nie, schematy były zachowane. Rzeczywiście zmieniliśmy Kondziowi pozycję. W pierwszym pomyśle te dwa tygodnie nam pokazały, że to jest dobry plan i szansa na dobry plan.
Jak przebiegała rozmowa z Jakubem Chodorowskim i Kevinem Blackwellem?- Byłem z dyrektorem Chodorowskim i z Kevinem Blackwellem. Tyle mogę powiedzieć, nic się nie działo.
Dlaczego w podstawowym składzie zamiast Tomasza Wójtowicza wyszedł Miłosz Kałahur? Co było tego przyczyną? - Po tym, co zobaczyliśmy w tygodniu, chcieliśmy, żeby ta lewa strona była mocna, jeśli chodzi o ataki przestrzeni, o ataki kończone dośrodkowaniami i takimi dynamicznymi wyjściami, które ma Kondziu. Całe dwa tygodnie wyglądał bardzo dobrze i ta współpraca z Miłoszem również była na tym poziomie, który mnie satysfakcjonował. Stąd pomysł, żebyśmy mocniej zaatakowali to pole karne. To było naszą bolączką w meczu z Koroną Kielce. Tam Tomek dobrze prezentował się w defensywie, więc liczyłem na to, że dynamizm Maksa i Kondzia przyniesie wymierny efekt, jednak stało się inaczej. Zmiana Tomka w pierwszej połowie była tutaj na plus i pootwierał nam prawą stronę, ale brakło konkretu, o który nam chodzi. To nie jest tylko w tym meczu, jeżeli przeanalizujemy poprzednie spotkania, to transport po dośrodkowaniu piłki w pole karne u nas nie istnieje. Pokazują to statystyki i wideo. Zawodnicy też to wiedzą i dzisiaj to był jeden z tych elementów, który chcieliśmy poprawić, ale mówię obraz pokazał, że dużo pracy w tym elemencie przed nami.
W 63. minucie Karl Wendt pojawił się na boisku za Kacpra Sezonienkę i wystąpił na pozycji... napastnika. Skąd pojawił się ten pomysł? - Szukam rozwiązań, które mogłyby nam pomóc. W mojej ocenie Sezon nie prezentował tego, czego od niego oczekiwałem. Z racji tego, że na tej pozycji nie mamy już za dużego wyboru, a właściwie żadnego. Coś musimy szukać i kombinować. Również był pomysł na to, żeby zagrać bez nominalnej dziewiątki, a teraz nie wiadomo co byłoby lepsze. Opieramy się na tym, co na daną chwilę, jeżeli chodzi o zdrowie też jest. Kalle jest rozbiegany i liczyłem, że ten atak ptrzestrzeni zza linią obrony rywala będzie częstszy. Miał to robić Sezon, zrobił może dwa razy, z tego może raz wyszło. Cały czas poszukujemy. Ewidentnie ten mecz pokazał, że pewnych rzeczy przeskoczyć nie możemy.
- Mówiłem już niejednokrotnie, że ta zmiana jest głównie spowodowana naszymi wyborami. Nie będę wchodził w jej jakość. Druga połowa pokazuje, że skupiamy się bardziej ne grze pozycyjnej, na budowaniu dla budowania, a nie ma tych konkretów. W Ekstraklasie potrzebny jest konkret i 3-4 podania na połowie przeciwnika, po odbiorze, już dośrodkowanie czy strzał i wypełnienie pola karnego. Natomiast my cały czas jesteśmy naiwni, nawet piłką przy nodze. My się dobrze czujemy z tą piłką i kreujemy, ale to jest kreowanie dla samego kreowania. Co nie wychodziło w Kielcach, chcieliśmy to zmienić i to jest moja osobista porażka. Ja dzisiaj tego nie widziałem, szczególnie w pierwszej połowie. W drugiej połowie budowaliśmy, budowaliśmy i budowaliśmy, ale nic z tego nie wychodziło. To jest główna różnica pomiędzy Lechią z I ligi a tą z Ekstraklasy, a jedyne podobieństwo to personalia.
- To można rozpatrywać w różnoraki sposób. Ja twierdzę, że wiadomo w jakiej sytuacji my jesteśmy jako klub oraz zespół i tutaj mam na myśli tabelę. Zawodnicy, którzy wychodzą w pierwszym składzie, na pewno chcieli. Jednak mentalnie wiedzą czym może skutkować ich błąd itd. W pewnym momencie te błędy niestety następują i zaczynamy przegrywać. Wtedy mamy bardziej otwarty umysł i staramy się grać odważnie, jakbyśmy nie mieli nic do stracenia. Pokazujemy wtedy naszą twarz. Ci młodzi zawodnicy spotkali się z presją wyniku w I lidze, że musimy awansować, a teraz spotykają się z presją wyniku w Ekstraklasie, tego negatywnego. Musimy stanąć przed takim wyzwaniem, żeby się odbić.
źródło: własne