Napastnik Lechii Gdańsk Patryk Tuszyński w pierwszych dwóch tegorocznych meczach zdobył aż pięć goli.
W wygranym 3:0 meczu z Zawiszą Bydgoszcz Tuszyński popisał się hat trickiem, co piłkarzowi Lechii nie udało się w lidze od niemal 10 lat, a w ekstraklasie od ponad pół wieku! W poprzedniej kolejce dwa gole wbił Pogoni Szczecin. Skąd taka eksplozja formy u zawodnika, który wcześniej nie strzelił w ekstraklasie ani jednej bramki?
- Bardzo mocno przepracowałem zimę i teraz ta praca przynosi efekty, ale najważniejsze jest zaufanie, jakim obdarzył mnie trener - mówi Tuszyński w rozmowie z trojmiasto.sport.pl. - Kiedy jest ta wiara i wsparcie ze strony szkoleniowca, to zawodnik inaczej czuje się na boisku, jest bardziej pewny siebie. Trener zauważył, że stać mnie na strzelanie goli także w ekstraklasie, to była tylko kwestia odblokowania. No i w tych pierwszych wiosennych meczach to mi się udało - zaznacza napastnik Lechii.
Tuszyński rozegrał już w karierze mecz, w którym zdobył aż cztery gole. 3 września 2011 r. jako zawodnik II-ligowego MKS Kluczbork wbił cztery bramki Chrobremu Głogów (patrz filmik poniżej). O podobnym wyczynie w ekstraklasie póki co nie myśli.
- Spokojnie, trzeba zejść na ziemię, nie rozpędzajmy się - tonuje nastroje piłkarz. - Chcę jeszcze tej wiosny nastrzelać trochę bramek, ale nie w każdym meczu będzie tak dobrze jak z Pogonią czy Zawiszą. W piątek czeka nas trudny mecz z Wisłą Kraków [PGE Arena, godz. 20.30], a ja na pewno będę miał ciężką przeprawę z Arkiem Głowackim, który jest jednym z najlepszych obrońców w lidze. Piłka bywa przewrotna, z Pogonią zagraliśmy naprawdę niezły mecz, ale przegraliśmy, z Zawiszą być może nie wyglądało to momentami najlepiej, a jednak udało się wysoko wygrać. Dlatego w spotkaniu z Wisłą najważniejsze będą punkty, które są nam tak potrzebne w kontekście walki o pierwszą "8" - zaznacza Tuszyński, który już ustalił z Robertem Dominiakiem (koordynator sztabu medycznego), że do piątkowego meczu z Wisłą nie ściągnie z policzka szwów (pamiątka ze starcia z obrońcą Pogoni Hernanim), które w tym roku ewidentnie przynoszą mu szczęście. Już podczas zimowych przygotowań zaczął strzelać gole, kiedy w wyniku jednego ze starć na twarzy pojawiły się właśnie szwy, podobnie jest w meczach ligowych.
- Podjęliśmy decyzję, że na wszelki wypadek zostawię je sobie do piątku - śmieje się piłkarz.
Źródło: trojmiasto.sport.pl