Sebastian Mila wraca do formy. W meczu ze Śląskiem był najlepszy na boisku, strzelał na bramkę rywala i zaczął akcję, po której padł gol.
Na koniec roku czujesz się chyba coraz lepiej i forma też jest wyższa...
- Zdecydowanie tak. Jestem zadowolony z ostatnich meczów i uważam, że doszedłem do dobrej dyspozycji. Bardzo ciężko na to pracowałem. To nie był dla mnie łatwy moment. Dla człowieka, który jest bardzo związany z tą drużyną. Po moich perypetiach związanych z siedzeniem na trybunach musiałem zabrać się za to, wraz z moją rodziną, i teraz są efekty.
Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że trener Thomas von Heesen wyciągnął Cię z dołka swoimi sposobami?
- (śmiech) Nie chcę oceniać naszego poprzedniego trenera. Już go nie ma w klubie, to już poza nami. Jest nowy trener. A ja zawsze robię rzetelnie wszystko, co do mnie należało. Stawiam sobie wysokie cele i nie mam czasu na marnowanie treningów.
Jak minął tydzień z Dawidem Banaczkiem, młodym trenerem, który mógłby być kolegą z boiska?
- Dawid wykonał niesamowitą robotę, bo dotarł do naszej sfery mentalnej. Nie było łatwo, bo byliśmy po pięciu kolejnych porażkach i graliśmy z wymagającym przeciwnikiem. Musiał dotrzeć do grupy będącej w trudnej sytuacji. Jemu to się udało, dostrzegał wiele pożytecznych rzeczy i aspektów związanych z naszą grą w poprzednich meczach. Ze Śląskiem graliśmy bardzo przyzwoity mecz, byliśmy zdecydowanie lepsi, ale już w poprzednich spotkaniach zasłużyliśmy na więcej punktów. Wygrana ze Śląskiem to olbrzymia zasługa Dawida, który poświęcił nam dużo czasu, rozmawiając z całą drużyną, ale też indywidualnie z zawodnikami. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale było sporo fajnych rzeczy. Gratuluję mu, bo widać, że bardzo mu zależy na tym, żeby Lechia była wyżej w tabeli.
Zaskoczony, że w pierwszej połowie Śląsk nie potrafił oddać ani jednego strzału?
- Ja pamiętam inny Śląsk. Znam wielu piłkarzy i to nie była drużyna, jaką pamiętałem, nawet już po przejściu do Lechii. Trzymam za nich kciuki. Coś się w życiu kończy i we Wrocławiu też coś się zamknęło i muszą popracować nad tym, żeby coś zmienić. Kibicuję Śląskowi i kibicom, bo ten klub będzie zawsze mi bliski, ale teraz jestem w domu, w Lechii.
Czytaj więcej. Całą rozmowę znajdziesz tu
Źródło: dziennikbaltycki.pl/własne