– Jeżeli moi piłkarze będą w lidze prezentować się tak, jak na treningach, ciężko będzie ich ograć – deklaruje nowy trener Lechii Gdańsk w pierwszym dużym wywiadzie, jakiego udzielił w Polsce.
Polscy piłkarze, których trenował pan w Arminii, mówią, że piłkarze Lechii nie będą mieli lekko pod wodzą von Heesena. Czego mogą od pana oczekiwać?
- Chcę przede wszystkim zmienić ich mentalność, bo tutaj widzę klucz do sukcesu we współczesnym futbolu. Piłkarz nie może dzisiaj myśleć w kategoriach „muszę wygrać”, tylko raczej: „chcę, pragnę zwyciężyć”.
Słyszeliśmy, że ma pan podobną filozofię futbolu do Ricardo Moniza, który Lechią prowadził od marca do czerwca 2014 roku.
- Zgadza się, podobnie patrzymy na futbol, zresztą Moniz jest moim przyjacielem. To świetny trener, z dużym doświadczeniem. Przecież w 2010 roku prowadził HSV, pracował też w wielu innych znanych klubach.
Swego czasu oficjalnie przedstawiano pana jako inwestora, wspierającego klub z Gdańska. Ile w tym prawdy?
- Zero. Nie miałem wtedy nic do czynienia z biznesem, z inwestowaniem. To jedna z plotek, które pojawiły się na mój temat. Do tego ktoś mi niedawno powiedział, że podobno to ja miałem decydujący wpływ na zwolnienie jednego z poprzednich trenerów Lechii.
Powiedział to sam Michał Probierz, który został wtedy zwolniony. Stwierdził, że pan był jedną z tych osób, które miały duży wpływ na jego zwolnienie i że jako argument podawał pan mało atrakcyjny styl gry Lechii. Jednocześnie powiedział, że życzy panu, by Lechia teraz prezentowała styl, jakiego pan wtedy wymagał.
- On naprawdę myśli, że to była moja decyzja? Przecież ja nie byłem wtedy żadnym prezydentem klubu czy dyrektorem sportowym. Nie będę komentował tego, naprawdę. Szkoda mi czasu, poza tym musiałbym zejść teraz na dużo niższy poziom.
Jak to się stało, że objął pan Lechię?
- W ostatnich latach cały czas działałem w piłce. Byłem członkiem zarządu HSV, gdzie tworzyliśmy nową strukturę szkoleniową. Rozmawiałem z trenerami, doradzałem. Mandziara wiedział o tym, gdy skontaktował się ze mną tydzień temu i poprosił o pomoc. Odpowiedziałem „Jeżeli na pewno chcesz, żebym to wziął, to jestem do dyspozycji”. Ten klub potrzebuje spokoju, stabilizacji. Zresztą powiedziałem Adamowi tak: „Jeśli w ciągu dwóch sezonów aż pięć razy zmienia się szkoleniowca, to człowiek w tej roli już w zasadzie nie powinien nazywać się szkoleniowcem”.
Wie pan, którym jest trenerem Lechii w ostatnich 20 latach?
- Nie wiem.
Dwudziestym trzecim.
- Każdy trener potrzebuje czasu i w najlepszych drużynach ludzie z reguły to wiedzą. Obserwuję teraz moich piłkarzy na zajęciach i poza nimi. Patrzę, jakimi są ludźmi. Wybór jedenastki nie będzie łatwy, bo muszę skupić się na bardzo różnych czynnikach. Piłka nożna to detale.
Może panu paradoksalnie jest trochę łatwiej? Polski trener spojrzałby i stwierdzi: „Ok, tych sześciu to reprezentanci kraju, dlatego muszą grać”. Pan raczej nie będzie tak rozumował.
- Ja też znam świetnie moich piłkarzy.
Wiemy to. Chodzi nam tylko o podejście.
- Nigdy nie będę patrzył tylko na nazwiska. Nawet taki element jak szybkość nie jest najważniejszy. Wiecie, co jest dla mnie istotniejsze? Szybkość myślenia. Będę stawiał na tych, którzy chcą się rozwijać i są gotowi dużo poświęcić Lechii. Nie wykluczam też, że w piątek na skrzydłach, w środku pomocy i w ataku zagra pięciu piłkarzy, a w następnym spotkaniu na tych pozycjach zastąpię ich inną piątką. Cieszę się, bo widzę, że mam do dyspozycji ponad dwudziestu zawodników na wysokim poziomie. Ale i oni mają braki. W ostatnim sparingu z Resovią często zdarzało się, że mój zawodnik tracił piłkę i nie robił za wiele, by ją odzyskać. Myślał sobie: „To tylko trzecioligowcy, na pewno zaraz kolega da sobie radę”. Na takie coś nie ma u mnie miejsca. W drugiej połowie zmieniliśmy system gry i było dużo lepiej, choć powinniśmy strzelić ze cztery gole.
Wydaje się, że Lechia ma w tej chwili najlepszą drugą linię w lidze. Czterej nowi piłkarze – Sławomir Peszko, Milos Krasić, Michał Chrapek i Aleksandar Kovacević – doszli do Sebastiana Mili, Ariela Borysiuka, Daniela Łukasika, Piotra Wiśniewskiego, Michała Maka i Macieja Makuszewskiego.
- Muszą to udowodnić. Nazwiska nie wygrywają meczów. Gdyby wygrywały, to Grecja nie byłaby mistrzem Europy. Ale jeśli ta szóstka pokaże w meczu umiejętności, które posiada, to możliwe, że są najlepszą taką formacją w lidze. A jest jeszcze Bruno Nazario. Czasami się teraz zastanawiam, na jaki poziom mógłby wejść, jakby się trochę wzmocnił fizycznie.
Krasić przed trafieniem do Lechii miał też ofertę z Partizana Belgrad, tylko trener tej drużyny stwierdził: „Jest w takiej formie, że nie nadaje się nawet, by siedzieć na ławce rezerwowych”.
- Krótko jestem w Gdańsku, ale na razie widzę, że to dobry chłopak. Jest zmotywowany i chętny do gry. Poza tym to bardzo szybki zawodnik, szybki i świetnie wyszkolony. Z pewnością wiele nam może dać.
Na przykład marketingowo.
- Nie lubię takiego myślenia. Pewnie jakaś grupa kibiców będzie teraz chodzić na mecze z ciekawości, żeby go zobaczyć, ale ja patrzę tylko na formę sportową. I nie robi mi różnicy, czy kogoś pięć lat temu kupił Juventus za 15 milionów euro, czy ktoś tylko ten Juventus mógł w telewizji oglądać. Na pewno Krasić musi dostosować się do warunków i grać dla zespołu. Nienawidzę, jak piłkarz na boisku skupiony jest na tym, by rozgrywać swój własny mecz.
Miał pan wpływ na ostatnie transfery Peszki, Krasicia, Chrapka i Kovacevicia?
- Żadnego. Po prostu trafiłem do klubu, a oni już byli w szatni.
Ciężko nam w to uwierzyć.
- Ale taka jest prawda.
Oglądał pan mecze Lechii z tego sezonu?
- Widziałem to i owo. Nie znam jednak dokładnych przyczyn dotychczasowej dyspozycji, nie chcę tego analizować. Z pewnością poprzedni trener chciał jak najlepiej i robił wszystko, by drużyna grała dobrze. Powiedziałem zawodnikom, że to oni biorą odpowiedzialność za osiągnięte wyniki. Ja mam swój własny pomysł na grę Lechii, choć wdrożenie tej filozofii pewnie trochę potrwa. Piłkarze przede wszystkim muszą zapracować teraz na odzyskanie zaufania kibiców. Ale ja płynę z nimi na tej samej łódce.
Lechia ma duży potencjał?
- Podoba mi się podejście do treningu moich graczy. Na ostatnich zajęciach spojrzałem im w oczy i powiedziałem: „Jeśli w lidze będziecie grać tak, jak prezentujecie się na treningach, to bardzo ciężko będzie was ograć. Wiem, co potraficie. Wy też wiecie. Trzeba to tylko pokazać”. Myślę, że to jest odpowiedź na wasze pytanie.
Źródło: przegladsportowy.pl/własne