- Za to, że Piast wyciągnął do mnie rękę, jestem mu naprawdę wdzięczny - mówi Marcin Pietrowski, wychowanek gdańskiej Lechii aktualnie obrońca Piasta Gliwice, lidera Ekstraklasy.

 

Tylko dwa ekstraklasowe mecze rozegrał wiosną w barwach Lechii Gdańsk Marcin Pietrowski. Jego letni transfer do Piasta Gliwice specjalnym echem się więc nie odbił.

 

- Wcześniejsze trzy sezony w Gdańsku miałem naprawdę udane, praktycznie u każdego trenera byłem ważną częścią zespołu. Myślę, że to o czymś świadczy. Ale gdy pojawił się nowy właściciel, Lechia zmieniła swoją politykę. Zdecydowano się postawić na młodszych i zagranicznych zawodników. Ja natomiast stałem się jedną z ofiar tej polityki, musiałem poszukać sobie nowego pracodawcy. Za to, że Piast wyciągnął wtedy do mnie rękę, jestem mu naprawdę wdzięczny - podkreśla 27-latek.

 

Zresztą, tę wdzięczność najlepiej widać na boisku. Pietrowski z miejsca bowiem stał się jednym z tych ludzi, bez których gliwicką drużynę wyobrazić sobie nie sposób. Kiedy zaś pytamy, czy wyobraża sobie Piasta w roli mistrza Polski, wypowiada się - wzorem swoich kolegów z szatni - bardzo ostrożnie.

 

- O mistrzostwie nikt tu nie mówi. Przed sezonem postawiono przed nami jasny cel - awans do grupy mistrzowskiej. Gdy się w niej znajdziemy, to być może te plany się zmienią. A na razie... spokojnie. Fajnie być liderem ekstraklasy, ale twardo stąpamy po ziemi. Nie jest tak, że staliśmy się nagle panami piłkarzami - dodaje Pietrowski.

 

Źródło: slask.sport.pl/własne