Portal lokalny Mojaorunia.pl przeprowadził ciekawy wywiad z Piotrem Żukiem.
Fanom Lechii Gdańsk nie trzeba go przedstawiać. Rozmawiamy z Piotrem Żukiem, wieloletnim kierownikiem pierwszej drużyny Lechii i tak też się składa, że mieszkańcem Oruni od kilkudziesięciu lat.
Z czym się Panu kojarzy Orunia?
Piotr Żuk, kierownik drużyny Lechia Gdańsk (więcej informacji - tutaj): Krąży zła opinia o Oruni. W dawnych czasach mówiło się, że Orunia, Stogi, Nowy Port to niebezpieczne miejsca. Mi się jednak tutaj dobrze mieszka.
Dużo wspomnień?
Z której Oruni? Bo jest Dolna, Średnia, czyli tam gdzie mieszkam, okolice wieżowców i jest jeszcze Orunia Górna. Chodziliśmy na Dolną Orunią, graliśmy tam w piłkę.
Tam Pan zapałał miłością do futbolu?
Ja zawsze interesowałem się sportem, goniło mnie do rywalizacji, do biegania, strzelania, grania w piłkę.
I trafił pan do Lechii Gdańsk...
Grałem tam już jako trampkarz. A potem załapałem się na piłkę ręczną. Bardzo mi się spodobało, ale brakowało mi trochę warunków fizycznych.
Na Lechię jako młody chłopak Pan chodził?
Oczywiście, że tak.
Pamięta Pan słynny mecz z Juventusem?
Tylko jedno wyraźne wspomnienie. Oczywiście Lech Wałęsa na stadionie i jego słynne, uniesione w geście zwycięstwa palce. Sam mecz pamiętam jak przez mgłę.
A inne ważne dla Pana wspomnienia z Lechią?
Dla mnie osobiście, jak zacząłem pracować jako kierownik zespołu i Lechia była wtedy w piątej lidze. Kolejne awanse. Sukcesy z roku na rok. Coraz więcej ludzi na stadionach, coraz większa euforia. Świetna atmosfera.
Na piątą ligę ilu przychodziło kibiców?
Od 600 do 1000.
Źródło: mojaorunia.pl