61. minuta meczu Legia - Lechia. Goście niespodziewanie prowadzą, gospodarze ostro nacierają. Trener Lechii Michał Probierz zarządza zmianę - wprowadza na boisko niedoświadczonego Macieja Kostrzewę, który debiutuje w tym sezonie, a poprzednie mecze swojej drużyny oglądał z... młyna.
Kostrzewa to wychowanek Lechii. Ma 22 lata i najczęściej występuje na pozycji defensywnego pomocnika. Ale kiedy nie mieści się w meczowej osiemnastce albo leczy kontuzję (a ostatnio los go nie oszczędzał) zakłada na szyję szalik, idzie na trybunę "zieloną", gdzie na PGE Arenie umiejscowiony jest tzw. młyn kibiców biało-zielonych i razem ze wszystkimi śpiewa klubowe przyśpiewki. Tak było chociażby na początku tego sezonu, kiedy Kostrzewa nie łapał się do składu.
- Od dziecka mieszkam na ul. Smoluchowskiego, 100 m od stadionu przy Traugutta [tam grała Lechia przed przeprowadzką na PGE Arenę], więc kibicem biało-zielonych jestem od zawsze - mówi Kostrzewa w rozmowie z trojmiasto.sport.pl. - Zawsze chodziłem do tzw. młyna, jeździłem na wyjazdy, uczestniczyłem w życiu kibicowskim. Mimo że od jakiegoś czasu jestem członkiem pierwszego zespołu, pozostałem sobą. Nie widzę w tym nic dziwnego. Kiedy nie ma mnie w kadrze na mecz, idę do młyna i razem z przyjaciółmi dopinguję mój zespół. Swój pierwszy wyjazd zaliczyłem w 2008 r. do Gliwic na Piasta, kiedy Lechia grała jeszcze w II lidze. Przegraliśmy wtedy 0:3, ale cały sezon zakończył się awansem do ekstraklasy. Teraz ja gram w ekstraklasie w barwach mojego ukochanego zespołu. Czy może być coś piękniejszego? - retorycznie pyta piłkarz.
Po meczu z Legią mógł z boiska podziękować za doping swoim znajomym, którzy zasiedli w sektorze dla kibiców gości. - Niestety, nie było możliwości porozmawiać, mogłem im tylko pomachać. Zarówno dla mnie, jak i dla nich wygrana na Łazienkowskiej z Legią to wielkie wydarzenie. Radość było ogromna - zaznacza wychowanek Lechii.
Kostrzewa w "18" meczowej pojawił się po raz pierwszy w tym sezonie. Wcześniej zaliczył w ekstraklasie tylko jeden epizod - w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu wszedł na boisko w 68. min wyjazdowego spotkania z Lechem Poznań (porażka Lechii 2:4). Zagrał też w niedawnym meczu sparingowym z Barceloną.
Kiedy w drugiej połowie meczu w Warszawie nawałnica przegrywającej 0:1 Legii zaczęła przybierać na sile, trener Probierz jako pierwszego z rezerwowych wpuścił na boisko właśnie mało doświadczonego Kostrzewę. W 61. min zmienił on Piotra Wiśniewskiego.
- Byłem na to przygotowany i przed wejściem na boisko nie miałem żadnych obaw - podkreśla piłkarz Lechii. - Wiedziałem, jakie są moje zadania, gdyż taktyka na mecz była przygotowywana cały tydzień. Dostałem tylko instrukcję, za kogo odpowiadam przy stałych fragmentach gry. Najpierw był to Marko Szuler, a potem Ivica Vrdoljak. Ja swój występ oceniam pozytywnie, zadowolony był też po meczu trener Probierz. To dla mnie ogromna motywacja na przyszłość, po tym całym pechu, jaki ostatnio miałem z kontuzjami, znowu uwierzyłem, że mogę z powodzeniem grać na poziomie ekstraklasy - zaznacza Kostrzewa.
Od kilku lat balansował on na pograniczu pierwszego zespołu i rezerw. Kiedy przed poprzednim sezonem trenerem biało-zielonych został Bogusław Kaczmarek, wydawało się, że wreszcie nadchodzi jego czas. "Bobo" stawiał na Kostrzewę w meczach kontrolnych i powtarzał, że w rozgrywkach ligowych to może być zawodnik podstawowego składu. Jednak podczas sparingu z Gryfem Wejherowo piłkarz doznał bardzo ciężkiej kontuzji (zerwanie więzadeł w kolanie), która na wiele miesięcy wykluczyła go z gry.
- To był dla mnie straszny cios. Długo wracałem do pełni zdrowia, ale mam nadzieję, że wszystko, co najgorsze, już za mną. Po meczu z Legią jestem naładowany pozytywną energią - podsumowuje Kostrzewa.
Zobacz profil Macieja Kostrzewy
Źródło: trojmiasto.sport.pl