Po okresie posuchy strzeleckiej Grzegorz Kuświk znów trafia do siatki rywali. - W poprzednim sezonie zdobyłem 14 goli. W Lechii chcę poprawić wspomniany dorobek - mówi były napastnik Ruchu Chorzów.

 

W trzech ostatnich meczach ligowych zdobył pan cztery gole, wcześniej ani jednego. Skąd taka metamorfoza?

 

- Ciężko pracowaliśmy z nowym trenerem i zaczęło to pomału przynosić efekty. Chociaż po meczu z Termaliką nikt z nas nie był zadowolony. Strzeliłem zwycięską bramkę z rzutu karnego, udało się dowieźć zwycięstwo 1:0, ale to spotkanie nam nie wyszło. W ostatnich tygodniach złapałem niezłą formę, bo na początku sezonu brakowało mi pary. Przespałem okres przygotowawczy i dlatego tak się męczyłem. Wszyscy na mnie liczyli, a mi brakowało jakości, mocy. Nie ma jednak już co tego roztrząsać. Nie oglądam się za siebie, tylko spoglądam w przyszłość.

 

W poprzednim sezonie w barwach Ruchu Chorzów strzelił pan 14 bramek. Jaki ma pan cel na ten sezon?

 

- Chcę poprawić wspomniany dorobek. Jeśli mi się nie uda, nie będę zadowolony. Najważniejsze jest jedna dobro zespołu. Tworzymy w Lechii fajną ekipę, coraz lepiej się rozumiemy, musimy się jeszcze lepiej zgrać i dalej iść w kierunku, jaki obraliśmy w ostatnich kolejkach. W czterech meczach zdobyliśmy przecież 10 punktów.

 

W Lechii zaczął pan nawet strzelać rzuty karne.

 

- Wcześniej nie byłem specem od „jedenastek”. W Ruchu w minionym sezonie ani razu nie podchodziłem do rzutu karnego. Tam zresztą stałe fragmenty gry były zarezerwowane dla Filipa Starzyńskiego. Strzelał karne, wykonywał rzuty wolne, rożne. A drugim egzekutorem jedenastek był Marek Zieńczuk. Ja zresztą nigdy nie specjalizowałem się w tym.

 

Dlaczego zatem stał się pan wykonawcą karnych w Lechii?

 

- Gdy przyszedł do klubu Thomas Von Heesen zapytał się nas, kto czuje się na siłach, aby wykonywać rzuty karne. Chyba wszyscy podnieśli ręce do góry, ale ja byłem najszybszy. Widać, że u nas każdy by chciał strzelać „jedenastki” (śmiech). Wziąłem tę odpowiedzialność na siebie. Trafiłem z 11 metrów w meczu z Zagłębiem Lubin i w piątek w starciu z Termaliką. Bez stresu podchodziłem do tego. Widzę, że na razie nikt nie ma nic przeciwko temu, abym nadal to robił.

 

Cały artykuł znajdziesz tu

 

 

Źródło: katowickisport.pl/własne