Trener bramkarzy Lechii Dariusz Gładyś należy do osób bezkompromisowych i szczerych do bólu. Otwarcie przyznaje, że jesień w wykonaniu zespołu była słaba i taka runda nie powinna się zdarzyć. - Niektórzy zawodnicy z tym, co pokazali na boisku, powinni grać w B-klasie, a nie Ekstraklasie. Za naszych czasów wymagało się więcej od siebie i jak wychodziliśmy na boisko, to walczyliśmy na całego – mówi.
Odkąd pracujesz w Lechii, to pierwsza tak słaba runda w wykonaniu drużyny?
- Gdy zacząłem tu pracę, Lechia zaczęła piąć się w górę w krajowej hierarchii. Przeżywaliśmy awanse, jeden za drugim. Aż do ekstraklasy. Pamiętam więcej chwil radosnych niż smutnych. Ale w swoim życiu byłem już w podobnych sytuacjach. Mam świadomość i powagę sytuacji, w której jako drużyna się teraz znaleźliśmy. Jedni sobie żartują, ale żarty to mogą być z kabaretu w telewizji, a nie z naszego miejsca w tabeli. Zawaliliśmy rundę jesienną. To nie powinno się zdarzyć. Teraz trzeba wziąć się w garść i zasuwać z całych sił w przerwie zimowej.
Dlaczego drużyna, mimo letnich transferów i przeprowadzki na PGE Arenę grała jesienią poniżej oczekiwań?
- Przeprowadzka na PGE Arenę nie miała tu większego znaczenia. To nie przenosiny z ulicy Traugutta na Pokoleń Lechii Gdańsk miały negatywny wpływ.
Wracając jednak do PGE Areny - owszem, na początku można mówić o tremie, ale po pierwszym meczu ona mija. Nie ma co ukrywać, że drużyna nie została latem dobrze przygotowana do sezonu. To się odbijało czkawką przez całą rundę. W dodatku chyba jednak nie wszystkie letnie transfery okazały się trafione. Niektórzy zawodnicy z tym, co pokazali na boisku, powinni grać w B-klasie, a nie Ekstraklasie. Za naszych czasów wymagało się więcej od siebie i jak wychodziliśmy na boisko, to walczyliśmy na całego.
Po nie najlepszej rundzie jesiennej, chyba jako jedyny ze sztabu trenerskiego Lechii możesz mieć powody do zadowolenia.
- Byłbym zadowolony, gdyby cały zespół w tej rundzie wyglądał dobrze, a nie tylko nasi bramkarze. Z pewnością ich postawa napawa mnie optymizmem. Jeśli chodzi o mój zakres obowiązków w sztabie trenerskim, to bramkarze trenowali inaczej niż reszta zespołu. Wynika to ze specyfiki zawodników z tej formacji. Dlatego też wyglądali inaczej w grze.
Jestem zadowolony z tego, co robię z tymi chłopakami. W ciągu kończącego się roku dwóch bramkarzy Lechii pojechało na kadrę i z tego musimy być zadowoleni. Na pewno to wyróżnienie nie tylko dla Klubu, ale i dla mnie. To docenienie mojej pracy z naszymi bramkarzami. Mogę obiecać, że na pewno nie spocznę na laurach, tylko nadal będę pracował najlepiej jak potrafię.
Staże trenerskie, w tym u Krzysztofa Dowhania w Legii, miały wpływ na twoją pracę?
- Dobra postawa naszych bramkarzy jesienią i pochlebne recenzje za ich grę absolutnie nie wynikały z przysłowiowego szczęścia. Bo szczęście to można mieć, jak się znajdzie 10 zł na ulicy. Tutaj liczy się praca, praca i jeszcze raz praca.
A staże z pewnością pomogły mi inaczej spojrzeć na to, co robię. Krzysiek Dowhań jest autorytetem, zna się na swoim fachu. Wiem, jak dobrym jest trenerem. Prowadził mnie, kiedy grałem w Polonii Warszawa. Dużo fajnych wniosków wyciągnąłem z naszych rozmów, wymiany poglądów i jego metod pracy. Na pewno jednak nie będę nikogo naśladował, tylko mam swój plan pracy, który realizuję z naszymi bramkarzami.
Ciąg dalszy rozmowy jutro.
Źródło: lechia.pl / własne