Prezentujemy wywiad z trenerem Bogusławem "Bobo" Kaczmarkiem.
Zapraszam Was do lektury ciekawej rozmowy z jednym z najbardziej doświadczonych szkoleniowców polskiej piłki nożnej.
Mikołaj Grzegorczyk: W maju zorganizował pan benefis na zakończenie wieloletniej działalności trenerskiej. Co pana skłoniło do definitywnego zamknięcia tego rozdziału?
Bogusław Kaczmarek: Muszę tutaj nadmienić, że nie ja byłem organizatorem ale inicjatorem. Chciałem, aby mój jubileusz był również czymś w rodzaju akcji charytatywnej, z której środki wspomogą fundacje czuwające nad potrzebującymi dziećmi. Jestem zdania, że moja klepsydra przesypała się w tym temacie. Zawsze byłem trenerem edukatorem, gdyż oprócz dbania o przyzwoity wynik, pielęgnowałem starą zasadę pokaż mi swoich uczniów, a powiem ci kim jesteś. Jak mógł pan zaobserwować, przez ostatnich 30 lat w moim życiu zawodowym, zawsze starałem się zostawić w klubie odpowiednio przygotowany materiał ludzki, czy zebrany kapitał. To był późniejszy budżet dla klubu na kolejne lata funkcjonowania.
MG: Na benefis przyjechało wielu znamienitych gości, którzy uczestniczyli w wydarzeniu nie tylko na trybunach, ale i na boisku. Czy było trudno zebrać wszystkich obecnych w jednym miejscu?
BK: Organizacyjnie zacząłem przygotowywać się rok wcześniej. Logistyka takiego przedsięwzięcia wcale nie jest prosta. Było o tyle łatwiej, że był to mój trzeci benefis. Pierwszy odbył się z okazji 20-lecia, kolejny na 25-lecie działalności. Drugi niezmiernie udany, ponieważ mój podopieczny Jurek Dudek zdobył wówczas z Liverpoolem najważniejsze europejskie trofeum klubowe, triumfowali bowiem w Lidze Mistrzów. Nad całym wydarzeniem pracował sztab ludzi m.in. Pomorski Związek Piłki Nożnej z prezesem Michalskim i mecenasem Malinowskim na czele. Powiem szczerze, że nie spałem przez ostatnie trzy noce przed rozpoczęciem wydarzenia z powodu wielu wątpliwości dotyczących ostatecznej listy gości. Niektórym niestety nie udało się dotrzeć z przyczyn osobistych, zdarzają się przecież sytuacje losowe. Przykładowo Mariusz Lewandowski, mój były podopieczny w reprezentacji, zadzwonił do mnie z Chin i powiedział, że akurat będzie robił licencję trenerską Pro. Grzesiek Rasiak miał pierwszą komunię córki. W większości przypadków jednak się powiodło. Bardzo cieszę się, że ludzie doceniają to, co razem przez lata zrealizowaliśmy na polu ligowym i w reprezentacji. Wstępnie planowałem, żeby w tym meczu zagrało 2 lub 3 naszych aktualnych reprezentantów. Ostatecznie zgodnie stwierdziliśmy, że nie warto ryzykować przed Euro2016. Czasami zdarzają się akcje, gdy w takich meczach ktoś potraktuje swoją rolę bardzo serio i może przydarzyć się kontuzja (śmiech). Przyjechał za to trener Nawałka i Tomek Iwan. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego zakończenia kariery.
MG: Czy jest Pan w stałym kontakcie z dawnymi podopiecznymi?
BK: Trudno o regularne kontakty. Oni są zaangażowani w wiele różnych projektów. Niektórzy są szkoleniowcami, inni działają w biznesie. Pozostajemy jednak w serdecznych relacjach. Widujemy się na meczach i różnych uroczystościach. Zdecydowanie cenię sobie te znajomości, ponieważ wiąże się z nimi cała masa różnych wspomnień.
Źródło: bliskomurawy.pl (lub inne)